Redakcja Bieganie.pl
O biegach górskich rozmowa z Andrzejem Puchaczem
Autor: Jarek Gniewek
Rozmowa z tym, który dla biegów górskich jest niczym Jurek Owsiak dla WOŚP, mózgiem całej dyscypliny: trenerem, managerem, tłumaczem, organizatorem, komentatorem..Jest spoiwem miedzy PZLA a Światową Organizacją Biegów Górskich. Bez niego trudno byłoby wyobrazić sobie dzisiejszy kształt polskich biegów górskich. O kim mowa? Oczywiście o Andrzeju Puchaczu.
Jarek Gniewek: Witam pana, panie Andrzeju. Na początku niby banalne pytanie, ale które jeszcze nurtuje wielu biegaczy: „czym są w ogóle biegi górskie?”
Andrzej Puchacz: Biegi górskie, to forma rywalizacji sportowej. Rywalizuje się zasadniczo na dwóch rodzajach tras – ze startem na dole i metą na szczycie (takie biegi nazywamy alpejskimi) oraz na trasach, na których po wbiegnięciu na najwyższy punkt zbiegamy w dół, niejednokrotnie powtarzając kilkakrotnie taką pętlę (takie biegi nazywamy anglosaskimi). Nazwy te wymyśliłem w 1994 roku i przyjęły się w języku polskim. Dla wielu biegaczy biegi górskie to forma treningu. Jest wielu biegaczy, którzy na treningu „zaliczają” biegi górskie, a nigdy nie startują w zawodach w tej konkurencji. Wreszcie biegi górskie to forma turystyki. Po górach możemy wędrować idąc, jadąc na rowerze albo biegnąc.
A jaka jest historia tej dyscypliny? Czy możemy określić jakąś oficjalna datę jej powstania?
Nikt nie zapisał daty pierwszej imprezy. Indianie Tupamaros w Meksyku co roku odbywają tradycyjny bieg na ponad
stukilometrowej trasie. Najstarszy z obecnie odbywanych biegów to bieg
na Ben Nevis, największą górę w Wielkiej Brytanii. Odbywa się od ponad
100 lat. Ale podaje się, że pierwszy bieg górski, który wiązał się z oficjalną rywalizacją, kwalifikacją, odbył się w Greenwood, w Anglii w 1968 roku.
Panuje wszechobecna opinia, że góral nigdy nie będzie miał szans szybko biegać na dystansach płaskich. Mówi się „w górach się zajedziesz”. Jaka jest pańska opinia na ten temat?
Wiesz dobrze, że to nieprawda. Zajechać się można wszędzie, także na bieżni na dystansie 5000 m. W ostatniej Olimpiadzie Młodzieży Natalia Wacławska z Ustrzyk Dolnych zdobyła złoty medal na 3000 m. W wieku 12-15 lat brała z powodzeniem udział w biegach górskich, oczywiście na trasach, których długość dostosowana była do wieku uczestników. Ewa Jacniak to jeszcze bardziej ewidentny przykład. W zeszłym roku zdobyła złoty medal w mistrzostwach Polski w biegach górskich na krótkim dystansie. 10 tygodni przedtem zdobyła złoty medal w halowych mistrzostwach Polski juniorek młodszych na 600m, poprawiając 15-letni rekord Polski. W sezonie letnim nie tylko zdobyła złoty medal na 800 m, ale w mistrzostwach świata juniorek młodszych zajęła 7 miejsce. W tym roku, po operacji wyrostka, która uniemożliwiła jej przygotowania zimą, odzyskała niemal ubiegłoroczną formę i w mistrzostwach Polski juniorek zdobyła srebrny medal. Jako 14- i 15-latka z powodzeniem rywalizowała w biegach górskich. Matylda Szlęzak, druga na tegorocznych mistrzostwach Polski juniorek na 2000 m z przeszkodami, była mistrzynią Polski juniorek w biegach górskich w ubiegłym roku. Wioletta Wróblewska, dwukrotna mistrzyni Polski młodziczek w biegach górskich w 2006 roku i dwukrotna brązowa medalistka mistrzostw Polski juniorek młodszych w 2007 roku, w tegorocznej Olimpiadzie Młodzieży zdobyła brąz na 800 m. To tylko najświeższe przykłady, że można startować w biegach górskich i się nie zajechać. Henryk Szost przecież także swoją karierę zaczynał od biegania w górach.
A Jonathan Wyatt?
No oczywiście, jeśli mówimy o zawodnikach klasy światowej, to Jonathan Wyatt od razu przychodzi na myśl, obok Marco Degasteri najbardziej chyba utytuowany biegacz górski, pięciokrotny Mistrz Świata, od 1999 roku na szczycie rankingu WMRA. Jego wyniki z bieżni to: 27:56 na 10000 m, 13:30 5000m, więc nie tak źle 🙂
Kto należy do światowej elity biegów górskich – czy tylko z racji położenia – kraje alpejskie?
Przede wszystkim Włosi. Od 1985 roku, w mistrzostwach świata przegrali tylko raz klasyfikację drużynową seniorów. W 2006 roku z Erytreą. Erytrea to potęga w biegach górskich od 2000 roku. Kraje alpejskie – oczywiście tak, Wielka Brytania – w samej tylko Anglii odbywa się ponad 400 biegów górskich w roku. Ostatnio zadziwiają Turcy. W kategorii juniorów 4 biegaczy w pierwszej piątce, a trzech na podium i to drugi rok z rzędu. Ahmed Arslan drugi raz z rzędu zostaje mistrzem Europy – raz w biegu alpejskim, raz w anglosaskim. To raczej nie sprawa tradycji. Turecki Związek Lekkiej Atletyki bardzo poważnie traktuje starty reprezentacji w mistrzostwach świata i Europy i efekty są widoczne.
Jeszcze nie tak dawno polscy biegacze odnosili sukcesy na światowej arenie biegów górskich: Iza Zatorska , Heniek Szost i inni. Odnosiliśmy sukcesy przede wszystkim drużynowo. Dziś mamy regres. Jak doszło do takiej sytuacji, że nie poszliśmy za ciosem, szkoląc nowych zawodników, organizując wielkie imprezy? Mam wrażenie, że biegom górskim brakuje promocji, że w tej chwili jest to sport tylko dla zapaleńców…
Podstawowym problemem biegów górskich jest to, że nie znajdują się one w systemie rywalizacji dzieci i młodzieży. Dlatego sukcesy w tej konkurencji nie wiążą się ze zdobywaniem punktów w tej rywalizacji, za którymi idą pieniądze. Mówiąc inaczej, sukcesy w biegach górskich się po prostu nie opłacają tak, jak w biegach na bieżni czy przełajowych. Wniosek o wprowadzenie biegów górskich do programu Olimpiady Młodzieży został złożony do Urzędu Kultury Fizycznej na przełomie roku 2000/2001. Został odrzucony. A tamte sukcesy na przełomie wieków były po prostu efektem entuzjazmu liczniejszej niż dzisiaj grupy zapaleńców.
Co do wielkich imprez, to mieliśmy w Polsce dwukrotnie mistrzostwa Europy oraz pierwsze mistrzostwa świata weteranów. Za każdym razem, gdy zabierałem się za ich organizację, dochodziłem do wniosku, że taka impreza przekracza możliwości organizatorów, a potem okazywało się, że w Polsce odbyła się kolejna bardzo udana impreza. Tak przynajmniej twierdzili uczestnicy. Na razie nie czuję się jednak na siłach, aby podjąć kolejne wyzwanie.
PZLA oficjalnie nadaje panu tytuł „pełnomocnik PZLA ds. biegów górskich”, traktując dyscyplinę nieoficjalnie. Jak w końcu patrzy na to PZLA – jako integralna część LA czy jako osobliwą dyscyplinę dla amatorów dzikich wrażeń ?
Kalendarz biegów górskich oraz zasady rywalizacji, zdobywania klas sportowych znajdują się w Kalendarzu PZLA. Nigdy nikomu nie odmówiono wydania zaświadczenia o klasie sportowej czy o wynikach sportowych. Od lat nie odmawia się strojów startowych reprezentacjom na mistrzostwa Europy czy świata. Z drugiej strony chciałoby się, aby Związek zaangażował się bardziej w wyjazdy na te imprezy, choćby w takim stopniu jak w biegi przełajowe, które też nie są dyscypliną olimpijską. W roku ubiegłym reprezentacja Polski wzięła udział w mistrzostwach Włoch w górskim biegu sztafetowym. Mężczyźni rywalizowali na trasie 3 X 7 km. Brało w nich udział 146 reprezentacji klubowych z Włoch oraz 10 narodowych. Wtedy pokonaliśmy Hiszpanów, a teraz Hiszpanie w mistrzostwach Europy, które odbywały się również na trasie anglosaskiej, zdobyli srebrny medal drużynowo, a przybył im tylko jeden dobry zawodnik. Za to pozostali wyraźnie się poprawili. Nawet w najsilniejszym składzie z Andrzejem Długoszem nie mielibyśmy szans z nimi w tym roku. Na mistrzostwa przyjeżdża coraz więcej dobrze przygotowanych i wyposażonych reprezentacji i my jako stuprocentowi amatorzy mamy coraz mniejsze szanse w tej rywalizacji.
Dlaczego PZLA nie chce się zaangażować bardziej w biegi górskie ? Myślę, że podstawowym problemem jest nieznajomość tematu. Dotyczy to nie tylko Związku, ale i trenerów. Powtarza się obiegowe opinie o szkodliwości biegów górskich w stosunku do „słusznych” dziedzin biegania. Poza tym zawsze jest opór przed czymś nowym. Tak było kiedyś z chodem sportowym.
Od kilku lat organizuje pan kadrę na MŚ i ME w biegach górskich. Prócz tego można zobaczyć pana w roli komentatora, managera, tłumacza, trenera…Jak doszło do tego że wybrał pan pod „opiekę” biegi górskie”. Sam Pan też biega?
Odpowiedź na pytanie jak to się stało, że zostałem Jurkiem Owsiakiem biegów górskich to temat na dłuższe opowiadanie. W 1994 roku trenowałem sobie biegi, biegałem wtedy maraton w 3:30-3:40, organizowałem Maraton Wrocław i Puchar Sudetów w biegach górskich. Przewodniczący Komisji Biegów Przełajowych i Ulicznych PZLA Henryk Paskal zaproponował mi właśnie funkcję „pełnomocnika PZLA ds. biegów górskich”. Zgodziłem się i tak już zostało. Z czasem temat ten był coraz bardziej absorbujący, obecnie to moje drugie, a może trzecie życie.
Góra górze nierówna – wiadomo, gdzie odbywają się najciekawsze biegi górskie?
Myślę, że najwięcej ciekawych imprez jest we wspomnianych Alpach. Na Wyspach Brytyjskich najbardziej znane to Ben Nevis i Snowdon. Co roku jeździmy do Włoch na wspomniany bieg sztafetowy. W 10-tysięcznym miasteczku na trasę w góry wychodzi kilka tysięcy osób, które z zaangażowaniem, po imieniu, dopingują wszystkich uczestników. Bieg odbył się w roku ubiegłym po raz pięćdziesiąty. Ciekawe biegi odbywają się w Słowenii, na Szmarnej Gorze i Grintovcu. W Czechach i na Słowacji jest też coraz ciekawiej. Mimo wszystko także i u nas jest parę imprez wartych udziału
Na koniec pytanie, które zadałem pana imiennikowi A. Długoszowi: Proszę sobie wyobrazić sobie że został pan prezesem PZLA. Jakie podjąłby pan działania naprawcze dla biegów górskich?
Jako prezes PZLA musiałbym przede wszystkim zadbać o konkurencje olimpijskie, bo z tych wyników Związek jest przede wszystkim rozliczany. W biegach górskich uważałbym za obligatoryjny udział mistrzów Polski w mistrzostwach Europy i świata, juniorów i juniorek w mistrzostwach świata, gdyż termin mistrzostw Europy nie jest dla nas zbyt korzystny. Z całą pewnością liczebność reprezentacji byłaby uzależniona od wyników w poprzednich mistrzostwach, a szanse na medal w klasyfikacjach drużynowych starano by się wykorzystać. Wybitni zawodnicy mogliby liczyć na pomoc w przygotowaniach, ale w okresie poprzedzającym docelowe imprezy musieliby uzgadniać swój kalendarz startów ze Związkiem. Zależałoby mi również na organizacji imprez rangi mistrzowskiej w Polsce, ale w dużych ośrodkach o ugruntowanej renomie, dysponujących kadrą doświadczoną w organizacji innych dużych imprez sportowych.
Dziękujemy za rozmowę.
9 i 10 sierpnia w Międzygórzu, odbędą się Biegi Śnieżnickie.
Pierwszego dnia po ulicach Międzygórza i okolicznych wzniesieniach biegać będą dzieci i młodzieży – od tych najmłodszych do kategorii młodzików, którzy rywalizować będą o tytuł mistrza Polski. Drugiego dnia biegi na 3 trasach, dla seniorów, weteranów, juniorów i juniorów młodszych, które swoją metę mają na szczycie Śnieżnika. Seniorzy, juniorzy i juniorzy młodsi walczyć będą o medale mistrzostw Polski w biegu alpejskim.
Biegi Śnieżnickie to impreza z największymi tradycjami spośród organizowanych w naszym kraju biegów górskich. Pierwsze odbyły się w 1994 roku. To tutaj, 1 czerwca 1997 roku odbyły się pierwsze mistrzostwa Polski weteranów w biegach górskich – pierwsze mistrzostwa Polski w biegach górskich w ogóle. Trzeba było wtedy skrócić trasę, gdyż ze względu na …opady śniegu i gołoledź szlak na szczyt był zbyt niebezpieczny i meta została wyznaczona przy Schronisku Pod Śnieżnikiem. W roku 2000 odbyły się w Międzygórzu, według opinii uczestników, jedne z najbardziej udanych w historii Mistrzostwa Europy w Biegach Górskich, jeszcze pod egidą WMRA – Światowego Związku Biegów Górskich, w których tyleż pamiętne, co wspaniałe zwycięstwo odniosła Izabela Zatorska.
Międzygórze
Przyjeżdżanie do Międzygórza tylko na bieg to wielki błąd. Założona w XVII wieku przez tyrolskich drwali miejscowość do dziś zachowała niespotykaną nigdzie indziej w Polsce architekturę. Niepowtarzalna atmosfera powoduje, że tutaj przyjeżdża się przynajmniej na dwudniowy, a często na dłuższy pobyt. Nikt nie jest w stanie policzyć, ile dni rocznie spędzają tu na obozach kluby, które kiedyś po prostu zjawiły się, aby wziąć udział w jednym z biegów, a teraz wracają, aby zostać na dłużej. Chyba jeszcze nigdzie tak jak tu pieniądze wydane przez samorząd na organizację nie zwróciły się tak doskonale, a pisane przez wielu organizatorów w punkcie "cel imprezy" zdanie „Promocja regionu turystycznego” okazało strzałem w dziesiątkę, a nie tylko nic nie znaczącym sloganem. To dlatego impreza zaczyna się już w piątek i trwa do niedzieli.
Małe Biegi Śnieżnickie, które z założenia miały być imprezą dla dzieci z gminy Bystrzyca Kłodzka oraz wczasowiczów przebywających w Międzygórzu stały się prestiżową, ogólnopolską (przy kilkunastu startujących klubach spoza województwa dolnośląskiego) imprezą na wysokim poziomie sportowym. Gdy w 2004 roku na podium rozgrywanych tu 1.Mistrzostw Polski Młodziczek. po dramatycznej walce stanęły Natalia Wacławska z Ustrzyk Dolnych, przed siostrami Ewą i Małgorzatą Jacniak z Kraśnika, trener triumfatorki Grzegorz Oleksyk powiedział: „Te biegi to już nie jest zabawa. Te dziewczyny to czołówka krajowa w swojej kategorii wiekowej na bieżni”. Słowa te okazały się prorocze także w odniesieniu do przyszłości, bo w 2007 roku Ewa Jacniak najpierw na hali poprawiła kilkunastoletni rekord Polski na 600m juniorek młodszych, zdobywając przy okazji tytuł mistrzyni Polski na tym dystansie, następnie wygrała Ogólnopolską Olimpiadę Młodzieży na 800 m na bieżni, a w końcu zdobyła 7 miejsce na mistrzostwach świata juniorek młodszych. Jej siostra Małgorzata na bieżni zdobyła brązowy medal na 400 m, a Natalia Wacławska złoty medal podczas Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży na 3000 m.
A co dla starszych ? Kobiety oraz juniorzy, juniorzy młodsi i kategoria M60 rywalizują na dystansie 10,3 km. Seniorzy oraz kategorie M40 i M50 (inaczej niż w roku ubiegłym) na 12,0 km. Juniorki na dystansie 4,0 km. Wszystkie biegi startują w podobnym czasie, a kończą się niemal równocześnie na szczycie Śnieżnika. No, chyba że sama Góra, podobnie jak przed laty, uzna, że tym razem ma być inaczej. A Śnieżnik to dla biegaczy górskich miejsce wyjątkowe. W kilka tygodni po polskiej imprezie odbywa się kolejny bieg na szczyt, tym razem z czeskiej strony. I także u naszych południowych sąsiadów jest to wiodąca impreza. Podczas Biegów Śnieżnickich odbywają się mistrzostwa Polski, ale i amatorzy biegania mogą liczyć, na medal, który po heroicznych zmaganiach na mecie biegu zostanie im zawieszony na szyi.
Czy warto przyjechać do Międzygórza ? Stali bywalcy swoje wiedzą, nowicjusze się przekonają, a nieobecni ? Niech żałują, że ich przy tym nie było.