Chudy Wawrzyniec to jeden z najstarszych górskich biegów Ultra w Polsce. Sama nazwa nie jest przypadkowa, ponieważ termin wypada w okolicach dnia świętego Wawrzyńca – patrona ludzi gór. Dziesiąta, jubileuszowa edycja, w swoim 80 kilometrowym wariancie po raz kolejny była areną Mistrzostw Polski w Biegu Górskim na Ultra Dystansie. Lista uczestników klasyfikowanych do udziału w Mistrzostwach Polski zapowiadała dość zaciętą rywalizację o tytuł, który kwalifikował do udziału w Mistrzostwach Świata.
Chudy Wawrzyniec to bieg legenda. Zrodzony podczas treningu grupy przyjaciół po Beskidzie Żywieckim jako pomysł, że fajnie byłoby tu przyciągnąć innych biegaczy by pokazać uroki okolicy. Wszystko działo się w czasach, gdy na scenie z podobnych biegów istniał tylko Bieg Rzeźnika, Sudecka Setka czy też Bieg 7 Dolin. Twórcy poszli jednak o krok dalej i stwierdzili, że ten bieg nie będzie rozpieszczał. Jak widać pomysł znalazł swoich entuzjastów i trwa już 10 lat.
W sobotni świt 7 sierpnia senna jeszcze Rajcza została rozbudzona ponad sześcioma setkami zawodników chętnych zmierzyć się na szlakach urokliwego Beskidu Żywieckiego. Tradycyjnie od wyboru była trasa „Pełna” – 82,5 km z 3600 metrami sumy przewyższeń oraz krótsza 52 km z 2350 metrami. Start dla obu dystansów był równoległy. Ostateczny wybór zależał zupełnie od preferencji zawodnika i decyzja musiała zapaść przy Wielkiej Rycerzowej z zastrzeżeniem, że Mistrzostwa Polski odbywają się tylko na najdłuższej trasie. Meta obu dystansów jak zawsze, znajdowała się w Ujsołach.
Regulamin wskazywał dość przygodowy charakter całej imprezy. Najdłuższy dystans ma tylko dwa zorganizowane punkty odżywcze (52km ma jeden), na których nie można także korzystać z własnego wsparcia. Biorąc pod uwagę sierpniowy, zwykle upalny termin imprezy oraz nieliczne strumienie całość stanowi spore wyzwanie logistyczne dla uczestników. Muszą oni poważnie rozważyć rozdysponowanie sił oraz tego, co trzeba będzie dźwigać przez cały czas. Po kilku dniach opadów trasa zapowiadała się być jeszcze trudniejsza ze względu na sporą wilgotność i błotnistość dość stromych szlaków.
O godzinie 4:11 (ze względu na przejazd pociągu) linia startu została rozświetlona dziesiątkami rac i zawodnicy wyruszyli na trasę.
Rywalizacja Mężczyzn
Męska rywalizacja była wyrównana i pełna przetasowań. Przez pierwszą godzina zawodów ośmiu zawodników trzymało się dość blisko siebie, różnica między nimi wynosiła niespełna 2 minuty. Pewne rozciągnięcie nastąpiło przy Schronisku Przegibek na ok. 40 kilometrze, który był też pierwszym punktem odżywczym. Wtedy też grupa wydłużyła się już do 4 minut. Jakkolwiek dwóch przodujących wtedy zawodników, czyli Kamil Leśniak oraz Maciej Dombrowski wbiegli na matę niemal równocześnie. Dalsze kilometry i związany z tym najtrudniejszy odcinek trasy – wyjątkowo namoknięte podejście na górę Oszus przyniosło kolejne przetasowanie i wydłużenie stawki. Na drugim punkcie odżywczym na Przełęczy Glinka w okolicach 58 kilometra, prowadzenie objął Tomasz Skupień, niespełna pół minuty po nim pojawił się Tomasz Kobos, a Kamil Leśniak tracił ledwie minutę. Ciągle w kontakcie z czołówką był też Maciej Dombrowski. Następny zaś Dominik Grządziel tracił już ponad 10 minut do lidera.
W tym momencie z rywalizacji zrezygnował Marcin Świerc, który dotąd blisko trzymał się czołowej stawki. W dość przejmujących słowach podsumował swoją rezygnację, umieszczając jeszcze z trasy film na swoim kanale na Facebooku.
To, co działo się na ostatnich 24 kilometrach wśród zawodników czołówki można godnie określić jako świetny przykład nieprzewidywalności sportu. Walka o medale rozpoczęła się na ostatnim fragmencie trasy, co kosztowało zawodników mnóstwo sił. Najwięcej mocy zachował Kamil Leśniak i wyrwał prowadzenie od Tomasza Skupnia utrzymując je do końca. Na mecie pojawił się z czasem 8 godzin, 5 minut i 51 sekund (poprawiając swój wynik z 2020 o 11 minut!). Niecałe 50 sekund później na mecie zameldował się Tomasz Skupień, a trzeci Tomasz Kobos pojawił się z 6 minutową stratą do zwycięzcy, co pokazuje jak wiele energii pochłonął ostatni odcinek trasy.
Klasyfikacja Mężczyzn:
Kamil Leśniak – 8h 5min 51s
Tomasz Skupień – 8h 06min 42s
Tomasz Kobos – 8h 11h 22s
Po dekoracji udało się porozmawiać z nowym/starym Mistrzem Polski na Dystansie Ultra – Kamilem Leśniakiem o jego wrażeniach z biegu, trudnościach z jakimi musiał się zmierzyć na trasie oraz o samej imprezie, jaką jest Chudy Wawrzyniec.
Rywalizacja Kobiet
Zupełnie odmiennie wyglądała rywalizacja Mistrzostw Polski Kobiet w której uczestniczyły tylko 4 zgłoszone zawodniczki z wszystkich 26 pań w stawce. Wśród kobiet – pod nieobecność Katarzyny Solińskiej i Ewy Majer, które z powodów zdrowotnych zrezygnowały z biegu, faworytką była Katarzyna Wilk. I to ona wyszła od razu na prowadzenie, sukcesywnie zwiększając swoją przewagę nad kolejną rywalką – początkowo było to kilka minut, aby na Przegibku mieć już niemal kwadrans, a na przełęczy Glinka, Katarzyna pojawiła się pół godziny wcześniej niż kolejna zawodniczka. Finalnie, na mecie zameldowała się z czasem 9:19:01, mając około 45 minutową przewagą nad następną Anną Gierak i ponad godzinną, nad Sylwią Sendek.
Klasyfikacja Kobiet:
Katarzyna Wilk – 9h 19min 01s
Anna Gierak – 10h 7min 23s
Sylwia Sendek – 10h 35h 45s
Po dekoracji udało się porozmawiać z nową Mistrzynią Polski na Dystansie Ultra – Katarzyną Wilk o jej wrażeniach z biegu. Najbardziej zaskakujący jest fakt, że był to jej najdłuższy dotąd bieg w życiu, w dodatku pierwszy raz częściowo po ciemku.
Miłośnik rywalizacji i kawy specialty, zawodowy maruda z pasją do biegów górskich. Uwielbia przebywać w Sudetach równie bardzo, jak oglądać wszelkie dyscypliny wytrzymałościowe. W swoim treningu stosuje podejście pełnej koncentracji na procesie