Redakcja Bieganie.pl
W sprzedaży jest już od kilkunastu dni książka, której bohaterem jest rekordzista Polski i medalista mistrzostw świata Marcin Lewandowski. „Mój Bieg. Marcin Lewandowski” to pozycja, za którą odpowiada nasz redakcyjny kolega Jakub Jelonek. Pytamy go o genezę biografii naszego mistrza, największe problemy związane z jej spisywaniem oraz jej atuty. W całym kraju będzie można już niedługo spotkać się osobiście z jej bohaterem.
„Mój Bieg. Marcin Lewandowski” można od 8 lutego nabyć za pośrednictwem strony www wydawcy: ksiazkidlabiegaczy.pl. Rozmawiamy z Jakubem Jelonkiem, autorem książki.
Kuba, w porównaniu do poprzedniej książki „Rekordzista”, w której opisywałeś historię Henryka Szosta, więcej jest opowieści prowadzonej w pierwszej osobie. To celowy zabieg, czy po prostu Marcin jest tak dobrym rozmówcą?
Wiele razy rozmawialiśmy o tym, żeby nie była to typowa biografia, ale książka, która wyróżnia się pod wieloma względami. Chcieliśmy zachować szczerość i swobodę wypowiedzi Marcina, a także dobór tematów, które poruszamy, właśnie w takiej specyficznej konwencji, co myślę, że udało się zrobić. Z kolei Henryk zostawił mi dużą dowolność przy pracy nad książką, a później opracowała ją jeszcze Marta Kijańska-Bednarz, więc ta ingerencja w formę była większa. Te książki bardzo się od siebie różnią, bo w każdej z nich wczuwałem się w cechy charakteru naszych doskonałych biegaczy, by uchwycić ich podejście do życia, sposób opowiadania i to, czym kierują się w życiu.
Które fragmenty „Mojego Biegu” spisywało się najciężej, z czym miałeś największe problemy?
Z racji tego, że sam jestem wyczynowym sportowcem, chciałem poruszać wątki związane z treningiem czy zawodami. Dlatego sprawdzałem różne rzeczy, co wymagało one mnie żmudnego szukania informacji, weryfikowania wyników. Za każdym razem, kiedy rozmawialiśmy o danym sezonie, starałem się obejrzeć jeszcze raz dany bieg, sprawdzić rezultaty, okoliczności i tak dalej. Do naszych rozmów też długo się przygotowywałem – sprawdzałem archiwalną stronę Marcina i Tomka, dzwoniłem, dopytywałem. Książka jest całkiem obszerna, a to właśnie efekt tych moich poszukiwań tematów i szczegółów.
Czy czujesz, że coś trzeba jeszcze dopowiedzieć? Co zostało przemilczane?
Zawsze w przypadku pisania tego typu książki pojawiają się dylematy, czy poruszać pewne tematy i czy ktoś się na przykład nie obrazi. Nie mogę zdradzić, czego w książce nie ma, ale z pewnością nie można się przy niej nudzić, bo mamy w niej opisanych wystarczająco dużo kontrowersyjnych sytuacji.
No tak, Marcin deklaruje szczerość i często nie szczypie się w język. Będzie można to też zweryfikować na serii spotkań autorskich. Wiem, że Ciebie też tam spotkamy… A zdradź jeszcze, ile w sumie pracowaliście nad książką?
Po raz pierwszy spotkaliśmy się w Szklarskiej Porębie jesienią 2018 r. i generalnie bardzo intensywnie to wszystko szło. Ostatnie materiały zbieraliśmy jesienią 2019 r., więc zamknęliśmy się w przeciągu roku. Samej pracy przy komputerze naliczyłem przeszło 600 godzin, a więc też niemało. Najintensywniejsze jak zwykle były ostatnie dni. Żeby zdążyć na Copernicus Cup, czyli premierę 8 lutego, pracowaliśmy wszyscy na pełnych obrotach, aż do ostatnich godzin przed wysłaniem pliku do drukarni. Końcówka była jak w biegach Marcina – zdążyliśmy dosłownie rzutem na taśmę.
Niezależnie od spotkań autorskich, książkę „Mój Bieg. Marcin Lewandowski” można wciąż kupić na stronie wydawcy: ksiazkidlabiegaczy.pl.
Redakcja Bieganie.pl została jednym z jej patronów medialnych. Wkrótce będziemy ogłaszać konkurs z książkami podpisanymi przez Marcina Lewandowskiego jako nagroda