11 listopada 2019 Redakcja Bieganie.pl Sport

Mistrzowie ceremonii, czyli sprawdzamy biegowe „cieszynki”


Jeśli piłkarz chce oznajmić światu, że zostanie ojcem przede wszystkim musi strzelić gola… A później ma dwa rozwiązania. Albo wkłada piłkę pod koszulkę, a kciuk w usta, albo zbiera kolegów z boiska i wspólnie wykonują tak zwaną „kołyskę”. Obie celebracje są odmianą „cieszynki”. Biegacze również lubią w ciekawy sposób świętować swoje udane finisze, co mamy zamiar udowodnić w tym artykule.

Słynne „pistolety” Krzysztofa Piątka, majestatyczne wyskoki z wymachem ramion Cristiano Ronaldo, albo klasyczne samoloty z szeroko rozłożonymi rękoma – piłkarzom nigdy nie brakowało kreatywności, żeby uczcić strzeloną bramkę. Z poczuciem humoru o piłkarskich cieszynkach w wykonaniu naszych ligowców, opowiada materiał Canal Plus autorstwa Macieja Klimka.

Biegacze jednak wcale nie są gorsi i również mają ciekawe patenty na okazanie swojej radości. Przyjrzyjmy się wybranym przykładom.

DanceBolt

Usain Bolt – najszybszy człowiek świata, był również przez lata największym showmanem bieżni. Jedno szło z drugim w parze. Uśmiech i luz, moc i nieziemska prędkość. W roku 2014 Bolt odwiedził Polskę, żeby podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej pobiec 100 metrów w 9.98. Po biegu w wywiadzie z Aleksandrem Dzięciołowskim tańczył, żartował, a na koniec wystawił dwa palce zza głowy naszego korespondenta, jak robi się podczas rodzinnych zdjęć swoim bliskim. Innym razem przerwał wywiad szwedzkiej telewizji z Andrem de Grassem, tylko po to, żeby złożyć swojemu rywalowi z bieżni gratulacje. Taki był właśnie Bolt i można się dziś zastanawiać, czy bardziej brakuje jego biegów, czy tej pozytywnej otoczki i aury jaką wytwarzał.

Charakterystyczna cieszynka Bolta, którą wykonywał po udanych biegach (czyli prawie zawsze) – określana jest przez kibiców jako „Błyskawica” lub po prostu „Bolting”. Gest przypomina napięcie niewidzialnego łuku i skierowanie go ku niebu. Skąd wziął się pomysł właśnie na taką figurę?

Któregoś razu rozmawialiśmy z kumplem… Był taki taniec i piosenka „To di world” właśnie z tym  ruchem. Powiedziałem koledze – A gdybym ja zaczął coś takiego robić?" Byłoby super!" – powiedział.  Chwyciło. Ludzie to powtarzają, podoba im się, wyszło genialnie. Wszyscy znają tę pozę i robią ją, gdy mnie widzą albo chcą, żebym ja ją zrobił.

Dokładnie rzecz ujmując „To di world” wziął się z dancehallu, rodzaju tańca, ale też gatunku muzycznego popularnego zwłaszcza na Jamajce. Poza przyjęła się na tyle dobrze, że powtarzali ją przez lata nie tylko kibice na stadionach, ale też prezydent USA Barack Obama, czy brazylijski supersnajper Neymar.

Mobot

Swoją oryginalną cieszynkę ma nie tylko najszybszy człowiek globu ostatnich lat, ale też jeden z wytrzymalszych, czyli sir Mohammed Farah. Mo zasłynął podczas londyńskich igrzysk w 2012 roku dubletem złotych medali na 5000 i 10000 metrów, ale też charakterystyczną literą „M” ułożoną ze swoich rąk nad głową. Jeśli komuś ów poza przypomina układ taneczny z teledysku YMCA zespołu Village People – jest na dobrym tropie.

Skąd dokładnie wziął się pomysł na pozę ochrzczoną Mobotem? Na początku 2012 roku w brytyjskiej telewizji Sky1 prowadzący show „A League of Their Own”, James Corden, poprosił swoich gości, aby wymyśli Farahowi oryginalny sposób na celebrowanie zwycięstw. Dziennikarka BBC Clare Balding zaproponowała Mobota, inspirując się układem tanecznym z teledysku do wspomnianego hitu „YMCA". Pomysł od razu spodobał się wszystkim obecnym w studiu, w tym Farahowi, który zapowiedział, że jeśli zdobędzie złoto na IO w Londynie, to wykorzysta tę pozę.

Mobot stał się ważnym elementem działalności charytatywnej sir Mo. W roku 2012 marka Virgin Media obiecała przekazać £2 za każdy film na youtube, w którym ktoś wykonuje cieszynkę w stylu Faraha.

Wydarzeniem, które pozostanie w mojej głowie na zawsze, jest widok Usaina Bolta robiącego Mobota… Jestem bardzo dumny, gdy widzę ludzi wykonujących Mobota na ulicach… – pisał w swoim pamiętniku z londyńskich IO Farah.

Półgoły i średnio wesoły

Mahiedine Mekhissi-Benabbad to jeden z najlepszych przeszkodowców świata ostatnich lat. Jego 8:00.09 to od 6 lat rekord Europy w biegu na 3000 metrów z przeszkodami. W swojej karierze trzykrotnie stawał na podium igrzysk olimpijskich, dwukrotnie zdobywał brąz mistrzostw świata. Z kolei na Mistrzostwach Europy w Zurychu (2014) teoretycznie zdobył na belkach złoto, ale w praktyce otrzymał dyskwalifikację za specyficzną… cieszynkę.

Francuz podczas szwajcarskich ME sprzed 5 lat był zdecydowanie najmocniejszy w stawce. Finiszował z wyraźną przewagą nad swoim rodakiem Yoannem Kowalem i naszym Krystianem Zalewskim. Mekhissi był w tak doskonałym humorze, że postanowił rozpocząć celebrację swojego zwycięstwa jeszcze na długo przed końcową linią. Wychodząc z wirażu na ostatnią prostą zdjął koszulkę, włożył w zęby i w takim półnagim outficie pokonał ostatnią przeszkodę, żeby z uśmiechem na ustach wpaść w objęcia mety.

Początkowo Mekhissi wraz z Kowalem i Zalewskim zostali wspólnie zaproszeni na ceremonię dekoracji, jednak chwilę później dokonano korekty w ostatecznych wynikach. Zwycięzca został zdyskwalifikowany na podstawie dwóch artykułów – 143.1, który mówi o tym, że zawodnicy muszą rywalizować w stroju od startu do mety, oraz 143.7, który z kolei nakłada obowiązek posiadania dwóch numerów startowych.

Gdyby nie ukarano Francuza, to inni mogliby brać z niego przykład, a jeszcze inni, chcąc błysnąć czymś jeszcze bardziej atrakcyjnym, posunęliby się do zdjęcia spodenek… Holandia jest bardzo tolerancyjnym krajem, ale nie chcemy widzieć takich zachowań, a za dwa lata Amsterdam będzie gospodarzem mistrzostw Europy. – mówił wówczas PAP holenderski dziennikarz Rene van Zee.

Radość po zewnętrznej

Skoro jesteśmy już przy przeszkodowcach… Coś w tym jest, że 3000 m pprz biegają ludzie odrobinę szaleni. Nie tylko Mekhissi potrafił w spektakularny sposób świętować swoje zwycięstwa na tym dystansie. Rozbudowane CV oryginalnych cieszynek ma również na koncie Ezekiel Kemboi. Kenijczyk jeszcze nie tak dawno był absolutnym „królem belek”, kolekcjonującym złote medale MŚ i IO z niespotykaną konsekwencją. Tytuł mistrza świata zdobyty w Berlinie w roku 2009 – obronił na trzech kolejnych mundialach z rzędu.

Mimo tych sukcesów trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy Kemboi lepiej biegał, czy celebrował swoje sukcesy. Jego popisowym numerem było finiszowanie po skosie… Kenijczyk jeśli miał dużą przewagę nad rywalami, lubił po pokonaniu ostatniej przeszkody uciec na zewnętrzną i pokonać linię mety na jednym z ostatnich torów. A na mecie? Na mecie chętnie wykonywał tańce radości, które śmiało można nazwać połączeniem makareny i oberka. Dodatkowo podczas IO w Londynie w 2012 roku Kemboi zasłynął typowo piłkarską wymianą koszulek z drugim na mecie Mekhissim.

Ewa, prędkość i emocje

Ewa Swoboda ma prawdopodobnie tyle samo fanów, co przeciwników. Z jednej strony chwalona za fenomenalne życiówki i od lat określana następczynią Ireny Szewińskiej. Z drugiej strony krytykowana za tatuaże, brak dojrzałości i nadmierną emocjonalność. Trzeba jednak przyznać, że jeśli chodzi o spontaniczną reakcję na udane biegi, trudno znaleźć w Polsce drugą taką osobę.

Nasza najlepsza sprinterka jest przede wszystkim mistrzynią hali. Największe sukcesy Swoboda odnosi bowiem na dystansie 60 metrów. W tym roku otworzyła sezon pod dachem od kosmicznego 7.08, co dawało na początku lutego liderowanie na światowych listach. Polka w niemieckim Karlsruhe zaskoczyła wynikiem kibiców, komentatorów, ale przede wszystkim siebie. Jej emocjonalna reakcja na mecie to zazwyczaj połączenie śmiechu i płaczu, katatonii i furii – nie inaczej było 2 lutego podczas drugiego mitingu w ramach IAAF World Indoor Tour sezonu 2019 (poniżej bieg eliminacyjny).

Sprinterka akrobatka

Kilka dni temu światowe media poinformowały o powrocie na bieżnię Dawn Harper Nelson. Sprinterka w roku 2008 została mistrzynią olimpijską na 100 metrów przez płotki, a cztery lata później w Londynie sięgnęła po srebro. Amerykanka poprzedni sezon spędziła na urlopie macierzyńskim i wydawało się, że po urodzeniu dziecka przejdzie na sportową emeryturę (w tym roku skończyła 35 lat).

Odkąd pamiętam chciałam w swoim życiu zrealizować trzy cele – zostać mistrzynią olimpijską, matką i żoną  – mówiła Harper jeszcze przed urodzeniem dziecka.

W kwietniu tego roku na świat przyszła córka Dawn i choć trzy marzenia sprinterki z dzieciństwa zostały wraz z tym wydarzeniem spełnione, niedawno poinformowała media, że jeśli chodzi o sport – jeszcze nie mówi pas.

Zawsze myślałam, że jak zostaną mamą to przestanę biegać. Sama sobie to mówiłam. Ale teraz myślę inaczej. Nie chcę żeby moja córka i to, że pojawiła się na świecie, było symbolem mojego końca ze sportem.

Nelson wraca zatem na bieżnię i być może wraz z nią wrócą jej nietypowe „cieszynki”, które polegały na popisach akrobatycznych. Gwiazda po zwycięskim biegu gwiazdy? Dlaczego nie?! Dawn Harper Nelson radzi sobie z podobną ekwilibrystyką wzorcowo.

Biegowe cieszynki mimo że pojawiają się regularnie, nie są aż tak popularne jak całe spektakle opracowywane choćby przez piłkarzy. Być może wynika to z faktu, że biegacz na mecie zazwyczaj jest wykończony i słaniając się na nogach pada na bieżnię? A może lekkoatleci są po prostu bardziej powściągliwi w wyrażaniu emocji? Jedno jest pewne – oryginalne celebrowanie zwycięstwa zawsze cieszy oko kibica, a pomysłodawcy nietypowych cieszynek mogą szybko doczekać się naśladowców i modyfikatorów.

Możliwość komentowania została wyłączona.