Ambitna i świadoma swojej wartości. Mówi, co myśli, nie owija w bawełnę. Nazywana Miss polskiej kadry, do tego tytułu nie przywiązuje jednak zbyt wielkiej wagi, woli być podziwiana za wyniki na bieżni. Zapraszamy do wywiadu z wielokrotną Mistrzynią Polski w biegu na 400 m Agatą Bednarek.
fot. Maciej Stanik / expressilustrowany.pl
W ubiegłym roku nie dane było Ci wystąpić na Igrzyskach w Londynie, tym razem nie pobiegłaś po moskiewskiej bieżni? Dlaczego?
Bo niestety nie jestem taka mocna, jak chociażby rok temu. Mam gorszy sezon, nie wszystko poszło tak, jak sobie to zaplanowałam. Ale w sporcie chyba czasami tak jest, nie ma nic pewnego. Rok temu czułam się pokrzywdzona decyzją trenera Jesienia. I myślę, że słusznie. Natomiast w tym roku skład sztafety był jasny, zrozumiały, nie budził wątpliwości. Biegały dziewczyny, które na tamten moment były w najlepszej dyspozycji.
Tytuł Miss polskiej kadry nobilituje czy drażni?
Na pewno było to miłe, trochę połechtało moje ego, ale tak naprawdę nie miało większego znaczenia.
Żałujesz czegoś w życiu?
Raczej nie. Myślę, że to co mnie spotkało, moje decyzje, czy popełnione błędy w jakiś sposób mnie ukształtowało, nauczyło czegoś, więc było potrzebne.
Gdybyś nie biegała, to w jakiej dziedzinie mogłabyś osiągnąć sukces?
Na ten moment życia oprócz uprawiania sportu i studiowania nie mam czasu na rozwijanie się w innych dziedzinach. Ale zapewne gdyby nie sport znalazłabym coś, w czym bym się realizowała z podobnym zaangażowaniem.
Przyjaźń w sztafecie jest możliwa?
Jasne! My naprawdę wszystkie bardzo się lubimy. Może nie przyjaźnimy (bo ja staram się nie szastać tym słowem) ale bardzo dobrze kumplujemy. Jesteśmy zgrane, dobrze czujemy się w swoim towarzystwie, wiemy o sobie dużo, dobrze się razem bawimy, nierzadko się sobie zwierzamy i staramy się sobie pomóc.
Kiedy musisz oglądać bieg z boku, to nachodzą Cię myśli, aby słabo poszło, by potem triumfować mówiąc: „Ja bym lepiej pobiegła”?
Nie, nie wiem jak ja bym pobiegła. Nie wiem, co by było dopóki tego nie zrobię. W Moskwie byłam z dziewczynami całym sercem. Owszem było mi przykro, że nie ma mnie pośród nich. Ale bardzo w nie wierzyłam. To również moja sztafeta! Triumfowałabym, gdyby dziewczyny dostały się do finału. Może wtedy i ja dostałabym szansę występu… A tak pozostaje nam wszystkim niedosyt. I postanawiamy jeszcze ciężej wziąć się do pracy.
Ulubione miejsce w Łodzi?
Nic mi nie przychodzi do głowy. Chyba nie jestem zbyt sentymentalna.
Wstajesz, za oknem deszcz i zimno, a przed Tobą ciężki trening na stadionie. Co robisz?
Staram się o tym nie myśleć. Ubieram się ciepło, zakładam ortalion i w drogę. Trening … to nie tylko trening ciała, ale również charakteru.
Wiążesz swoją przyszłość z bieganiem?
Najbliższą przyszłość tak. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to na pewno do Igrzysk Olimpijskich w Rio. A potem to się okaże. Skończyłam wychowanie fizyczne, więc jeśli będę pracować w zawodzie, to sport zawsze będzie częścią mojego życia.
Cel sportowy na najbliższe miesiące?
Najpierw muszę odpocząć, bo ten sezon mnie wyczerpał. A potem jak najlepiej przygotować się do Halowych Mistrzostw Świata w Sopocie.