8 września 2013 Redakcja Bieganie.pl Sport

Mały wojownik walczący o przetrwanie – Agnieszka Jerzyk


Od najmłodszych lat uważana była za wojownika. Wszędzie było jej pełno, dziś zapewne stwierdzono by u niej ADHD. Pływała, biegała, wciąż szukając idealnej dyscypliny dla siebie. Aż w końcu znalazła konsensus i postanowiła to wszystko połączyć startując w triathlonie. Dziś jest najlepszą polską ”kobietą z żelaza” siejącą postrach również wśród mężczyzn. Bardzo ambitna z jasno wyznaczonymi celami. 

agnieszka jerzyk 01

Zapraszamy do rozmowy z Agnieszką Jerzyk, która kocha bieganie, dając temu wyraz startując w biegach ulicznych.
Czy już od najmłodszych lat w Agnieszce Jerzyk drzemała „kobieta z żelaza”?

Kobieta z żelaza to trochę zbyt dosadne powiedzenie, przypisane triathlonistom, choć nie wiem dlaczego. Ale ok, tak się przyjęło, to niech tak będzie. Ale to prawda, że od małego lubiłam ścigać się i dorównywać starszym we wszystkich podwórkowych zabawach. Mam starszego brata, więc łobuzowałam z nim i jego kolegami. Musiałam pokazywać, że jestem silna i niczego się nie boję, bo inaczej nie zabieraliby mnie ze sobą. Byłam raczej takim małym wojownikiem walczącym o przetrwanie.

Kiedy pojawiła się wizja zostania triathlonistką?
W 2005 roku po OOM (Mistrzostwa Polski juniorów młodszych) w lekkiej atletyce, kiedy zajęłam 8 miejsce w biegu na 3000 m, wtedy wystartowałam w pierwszym triathlonie i wiedziałam, że zmienię lekką na triathlon. Przed przygodą z bieganiem trenowałam pływanie, przestój w pobijaniu swoich życiowych rekordów sprawił, że zaczęłam biegać, a tęsknota za pływaniem sprawiła, że trafiłam do triathlonu.
Co najtrudniejszego jest w triathlonie?
Myślę, że połączenie tych wszystkich dyscyplin sportu w jedną. W treningu profesjonalnym ważne jest wyważenie odpowiednio treningu każdej z konkurencji. Nie można przesadzić i skupić się na jednej dyscyplinie, bo wtedy pozostałe dwie mocno ucierpią. Trzeba z takim samym natężeniem rozwijać partie mięśni, które pracują w danej konkurencji. W triathlonie amatorskim jest tylko sama przyjemność i zabawa.
Którą dyscyplinę lubisz najbardziej i dlaczego jest to bieganie?
Tak, tak bieganie. A powodów jest mnóstwo. Bo biegając można się wyłączyć od wszystkiego, co nas otacza. Można pomarzyć, przemyśleć mnóstwo spraw. Można z kimś porozmawiać, czy posłuchać muzyki. Sam trening biegowy przychodzi mi łatwo i nie potrzebuję dużo czasu, żeby wrócić na swój poziom biegania. Lubię bieganie, bo jest moją najmocniejszą stroną. Lubię bieganie, bo często zaskakuje siebie swoimi czasami. Lubię biegać i tyle.
Bierzesz także udział w biegach ulicznych i to z powodzeniem. Masz w planach więcej startów?
Starty w biegach ulicznych są jednym z elementów przygotowań do startów w triathlonach. Bardzo lubię w nich startować, a jeszcze bardziej lubię pobijać swoje „życiówki”. Wszystkie starty w biegach są podporządkowane pod starty w triathlonach, więc jeśli będę miała czas i kalendarz startów pozwoli na starty w biegach ulicznych, to na pewno wystartuję jeszcze nie raz.
Jaki jest twoim zdaniem najlepszy sposób na kryzys na trasie?
Przede wszystkim pozytywne myślenie i rozmowa z samym sobą. Wspomnienia dobrze zrealizowanych treningów, zwłaszcza tych bardzo ciężkich. Czasem pomaga skarcenie samego siebie i wyzwanie od najsłabszych cieniasów. Czasem dobrze jest sobie przekląć. Czasem przyśpieszyć, aby mocniej bolało, wszystko zależy od rodzaju kryzysu.
Pozycja „Bez ograniczeń. Historia najtwardszej kobiety na świecie” to „biblia” najlepszej polskiej triathlonistki?
Tak, uwielbiam tę książkę. Jak dowiedziałam się, że weszła na rynek wsiadłam do auta i przeszukałam całe Leszno, by ją zdobyć. Udało się. Po przeczytaniu jej byłam zdumiona, że mimo późnego startu w sportowe życie można zajść tak daleko. Moim marzeniem jest wygrana MŚ IM na Hawajach, ona dokonała tego czterokrotnie i to z jakim czasem. 
Ile czasu poświęcasz w tygodniu na samo bieganie? Możesz nam zdradzić przykładowy plan?
Trening biegowy jest moim ulubionym treningiem. W zależności od okresu treningowego biegam od 40 km do 100 km w tygodniu. Najwięcej kilometrów przebiegam zimą, kiedy najmniej jeżdżę na rowerze. Najmniej biegam w okresie startowym. Głównym bodźcem treningowym są biegi w drugim i trzecim zakresie czasami biegane bezpośrednio po mocnym treningu kolarskim (na tzw. zakładkę). Później jak jest możliwość to staram się wystartować w biegu ulicznym, żeby złapać formę. 
PONIEDZIAŁEK -pływanie, rower, nie biegam 
WTOREK – pływanie, BC1 12 km w tym SB 4x (po 100 m wieloskok + skip A)
ŚRODA – pływanie, BC2 – 14 km (w tempie po 4:10-4:15/km)
CZWARTEK – pływanie, rower – BC1 12 km
PIĄTEK  – pływanie, nie biegam
SOBOTA – pływanie, rower (interwał) + BC3 2x 3 km p. 6’ (w tempie po 3:45-3:55/km)
NIEDZIELA –  BC1 14 km
Często w pokonanym polu zostawiasz też mężczyzn, to dodatkowa motywacja?
Mężczyźni podczas zawodów nie są dla mnie taką motywacją, jak dziewczyny biegnące obok. Ściganie się w gronie kobiet dla mnie jest bardziej efektywne. Dlatego wolę startować na zawodach, gdzie są mocne zawodniczki i nawiązywać z nimi walkę, niż w zawodach, gdzie przed sobą mam samych mężczyzn. 
Jesteś adorowana na zawodach przez mężczyzn?
(Śmiech) jeśli wliczyć w to mojego tatę, który na każdych MP od kilku lat czeka na mnie z kwiatami na mecie, to tak, jestem. Zdarza się, że jakiś pan podejdzie, ucałuje w rękę, czy pstryknie sobie zdjęcie. To tyle tej adoracji. Jeszcze żaden z panów się nie oświadczył (śmiech).
Trenujesz z mężczyznami, czy boją się porażki z Tobą?
Czy się boją, tego nie wiem. Trzeba ich zapytać. Ale wiem, że często porównują swoje czasy z moimi, zwłaszcza czasy biegu. Ciekawe jest to, że na treningach chłopacy są dużo mocniejsi ode mnie, a na zawodach częściej ja jestem z przodu. Oczywiście nie mówię tutaj o czołówce chłopaków w Polsce, bo ci są dużo lepsi ode mnie. Może tak jest dlatego, że np. w triathlonie dziewczyny nie jeżdżą tak mocno na rowerze jak chłopacy, po czym ja mam więcej siły na bieg.
Czy triathlon to całe Twoje życie, czy jest w nim jeszcze miejsce na coś innego?
Triathlon, nie da się ukryć jest całym moim życiem. Jak trenuje się trzy razy dziennie, to naprawdę trudno jest znaleźć czas na cokolwiek innego. Trenuję 3-6 godzin dziennie, do tego dochodzą jeszcze rozgrzewki, szykowanie sprzętu, rozciąganie, kąpiel i jedzenie. Dla mnie ważny jest także odpoczynek po treningu, o czym zapomina wielu zawodników. W tym czasie odpoczynku lubię poczytać książkę, posłuchać muzyki czy posurfować po internecie i prowadzić moją stronę internetową.
Polska „kobieta z żelaza” to romantyczka, czy raczej pragmatyczka?
To zależy. W życiu codziennym jestem zdecydowanie romantyczką, jednak na zawodach przemieniam się w pragmatyczkę. 
Co byś poradziła kobietom, które chciałyby posmakować triathlonu?
Że mają się nie zastanawiać, tylko zapisać się na najbliższe zawody. Jeśli dana osoba umie pływać, to już połowa sukcesu. Jeśli nie, to niech zapisze się na lekcje pływania w tym roku, a start przełoży na kolejny sezon. Mogę zagwarantować, że po ukończeniu triathlonu człowiek czuje się trzy razy bardziej szczęśliwy i dumny z siebie, niż po ukończeniu samego biegu. 

przelaje_jezyk_540.jpg

W co celuje w najbliższej sportowej przyszłości Agnieszka Jerzyk?

Priorytetem jest start w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016. Jednak do kolejnych igrzysk pozostają trzy lata, w tych chcę dołączyć do pierwszej dziesiątki na świecie. Chcę, aby miejsca w „dyszce” były systematyczne, do tej pory udało mi się to dwa razy w najważniejszych imprezach. Pora też na seniorski medal Mistrzostw Europy.
Masz jakieś słabości?
Mam. Jedną, ale bardzo wielką, są nią słodycze. Najgorsze jest to, że mino wszystko, że trenuję codziennie, to muszę sobie ich odmawiać. W sezonie, kiedy trenuję mniej, a startuję więcej, potrafię przybrać nawet kilka kilogramów. Wtedy muszę z nich rezygnować, a to nie jest takie łatwe.

Dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję i pozdrawiam wszystkich kibiców, którzy wspierają mnie nie tylko w chwili chwały.

 

*** 


Jeśli chcielibyście śledzić dalsze losy Agnieszki to zapraszamy na jej stronę –agnieszkajerzyk.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.