31 marca 2017 Redakcja Bieganie.pl Sport

List do Karoliny Nadolskiej


Kuba Szymankiewicz, czyli przypadkowy pacemaker Karoliny Nadolskiej w trakcie 10. PKO Półmaratonu Poznańskiego przysłał nam list z prośbą o przekazanie Karolinie, która wyjechała wczoraj do USA. Mamy nadzieję, że Karolina się nie obrazi, że przekazujemy go w tej formie, Kuba nie pisał go z zamiarem upubliczniania ale zgodził się, bo wydał się nam fajny i spontaniczny.

Droga Pani Karolino,

Na wstępnie pragnę pogratulować świetnego wyniku oraz rekordu Polski lub – na pewno – czasu lepszego od rekordu Polski, ponieważ nie mieści mi się w głowie jak to możliwe, by wszystko odbywało się przy zielonym stoliku. Będąc amatorem, który przez kilkanaście lat grał w piłkę nożną, doświadczyłem wielu pięknych chwil. Może nie udało mi się zdobyć w czasach juniorskich, z Amicą Wronki upragnionego Mistrzostwa Polski, jak inni, starsi koledzy, ale to co wydarzyło się podczas 10PPM, przekracza wszystkie moje oczekiwania. Piękne gole, efektowne zwycięstwa ni jak, mają się z poprowadzeniem i pomocą w tym ogromnym sukcesie (jednocześnie zaznaczam, że – broń Boże – nie przypisuję sobie tego wyniku, w końcu to właśnie Karolina Nadolska ( 😉 ) była tak dobrze przygotowana).

Oglądając retransmisję z 10PPM, starałem się wyłapać, kiedy podjęła się Pani tak odważnej decyzji. Kiedy zorientowałem się, że za moimi plecami znajduję się Mistrzyni Polski, od razu, do głowy wpadła mi ciekawa myśl, wpadłem na pewien eksperyment. Zaglądają na zegarek byłem pewny, że rekord Polski pęknie na mur beton! Zresztą kilka razy podpowiadałem i starałem się motywować. Kiedy w okolicach 14-15 km, w zasadzie dogoniliśmy Pawła Tarasiuka, korciło mnie bym się oderwał i zostawił Panią samą. Coś mnie jednak powstrzymywało. Dla mnie to był pierwszy start-test w tym roku. Bez zbędnej spiny. Uwielbiam biegać od początku do końca własnym tempem. To do prawdy było klawe. Ma Pani szczęście, że trafiła na mnie (czasem trzeba sobie posłodzić). Zaopiekowałem się, jak tylko potrafiłem, nawet kosztem swojej życiówki i planu. Jednocześnie przepraszam, że koło 20 km ruszyłem na dobre do przodu. Już musiałem. Śmiałem się, że zachowałem się jak nowoczesny Gentelman. Niby cały czas pomagał, ale jak już uznał, że zrobił swoje, po prostu spakował walizki i ruszył do przodu. 🙂

Jako, że wracam do mocnego biegania po operacji kolana (w październiku, w Eindhoven, po 1.5 roku wróciłem do swojego dystansu maratońskiego z czasem 2:25 z hakiem), czuję się niesamowicie dumny, że mogłem być częścią tej wspaniałej, spontanicznej historii! Na mecie czekałem na jedno, na wynik poniżej 70′ Karoliny Nadolskiej…i to ta misja zakończyła się powodzeniem!

Życzę zdrowia dla całej rodziny. Niech łamię Pani kolejne rekordy i zawsze podejmuję tak odważne decyzję! Mam również ogromny szacunek za to, że po okresie macierzyństwa, Królowa wraca do gry!

Ciao,
Kuba

Możliwość komentowania została wyłączona.