Biegi na stadionie wydają się bardzo „ustandaryzowane”, więc porównanie wyników na przestrzeni lat powinno być proste i skuteczne. Wystarczy przecież włączyć i wyłączyć stoper i porównać próby, by mieć odniesienie do wyników w przeszłości. Sytuacja zaczyna się komplikować, gdy próbujemy określić, co tak naprawdę było „wielkim przełomem” w historii lekkiej atletyki. Czy tartan, bloki startowe, a może kierunek biegu mają jakiekolwiek znaczenie?
Przepisy lekkiej atletyki ciągle ewoluują. Zmienia się używany sprzęt, technika, czy chociażby buty, o czym głośno było nie tak dawno przy okazji wyczynów Eliuda Kipchogego. Międzynarodowe Stowarzyszenie Lekkoatletyczne (World Athletics), które niedawno świętowało 140 lat swojego istnienia, zwykle bardzo szybko reaguje na wszelkie nowinki i zmienia swoje regulacje. Zdarzały się w historii wyjątki, trwające nawet kilkadziesiąt lat. Czasem trudno bowiem jednoznacznie określić, czy luka w przepisach daje jakąkolwiek przewagę.
Na pierwszych kilku igrzyskach olimpijskich brakowało przede wszystkim standaryzacji obiektów, a same stadiony bardzo się między sobą różniły. W Atenach 1986 r. jedno okrążenie miało 333,3 metra. Na kolejnych igrzyskach – w Paryżu 1900 r. dystans jednego stadionu wynosił 500 m. Biegano tam po trawie, a bieżnia nie była nawet specjalnie płaska (na finiszu opadała o około 60 cm!). Co najciekawsze, biegano w przeciwną stronę, niż to ma miejsce obecnie. Dopiero w 1908 r. zmieniono kierunek na obowiązujący do dziś, choć warto zaznaczyć, że zdarzały się lokalne wyjątki. Zgodnie z ruchem wskazówek zegara aż do 1948 r. rywalizowano na przykład na stadionie Uniwersytetu Oxford.
W pierwszych latach rywalizacji w lekkiej atletyce duży problem stanowiło podłoże, po którym biegano. Wystarczyło, by spadł deszcz, aby znacząco utrudnić biegaczom pokonywanie dystansu. Dopiero na początku lat 60. XX wieku zaczęto wprowadzać nawierzchnię z tworzywa sztucznego, które upowszechniły się na igrzyskach olimpijskich w 1968 r. w Meksyku. Nie można jednak powiedzieć, że sam tartan jakoś bardzo zmienił wyniki w sprincie. W 1964 r. Bob Hayes pobiegł na żużlu 10.06 (pomiar elektroniczny, wiatr +1,1), mimo że biegał na najbardziej wewnętrznym torze, który był bardzo wyeksploatowany przez inne serie rozgrywane wcześniej tego dnia na stadionie. W 1968 r. Jim Hines (mający przed igrzyskami życiówkę 10.03) przebiegł w Mexico City w 9.95, a było to na dużej wysokości n.p.m. Jednak jak wskazują specjaliści, największą zaletą sztucznej nawierzchni była przewidywalność wyników w przypadku deszczu. Uznaje się, że wpływ sztucznej nawierzchni na wyniki jest raczej marginalny, a rekordy po jego wprowadzeniu poprawiano na przestrzeni lat z podobną częstotliwością, co wcześniej. Wbrew pozorom nie odnotowano jakiegoś wielkiego przeskoku.
W biegach krótkich długo wstrzymywano się też z dopuszczeniem do użytku bloków startowych. Mimo że start niski był już znany w latach 60. XIX w., bloki startowe zostały uznane dopiero po igrzyskach w 1936 r. Do tego czasu uzyskanie rekordu z ich pomocą nie było ratyfikowane, a zawodnicy mogli jedynie kopać „dołki startowe”, które w kolejnych seriach nie spełniały już swojej roli. Podobnie jak w przypadku tartanu, tak i tutaj po zmianie przepisów nie odnotowano też dużego progresu wynikowego. Historycy sportu upatrują przyczynę tego stanu rzeczy głównie w ręcznym pomiarze czasu, który nie był aż tak dokładny (zaokrąglano wyniki do 0,1 s).
Bloki startowe przez wiele nie były obowiązkowe w biegach krótkich. Bez nich startował chociażby Szkot Allan Wells, który doprowadził w ten sposób swój rekord życiowy do wyniku 10.29 w 1978 r. Twierdził on przez całą karierę, że bloki startowe mu szkodzą i nie potrzebuje ich używać. Kiedy na Igrzyskach Wspólnoty Narodów w Edmonton wygrał w biegu na 200 m (na 100 m był drugi ze stratą 0.04 s), zostało to zauważone przez media, które uznały to za jego przewagę. Dlatego też wkrótce wprowadzono obowiązek stosowania bloków w biegach na dystansach do 400 m włącznie. Wells nie zaczął wcale biegać gorzej, zdobywając na igrzyskach w Moskwie złoty i srebrny medal.
Lekka atletyka w swojej historii wiele razy się zmieniała i zmieniać się będzie. Bloki startowe i tartan już raczej na stałe wpisały się w jej obraz. Zawsze jeszcze możemy wrócić do kierunku zgodnego z ruchem wskazówek zegara. Może tak byłoby szybciej?
_______________________ Jakub Jelonek – absolwent AWF w Krakowie i doktorant tej uczelni. Pracownik Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Częstochowie. Współautor książki „Trening mistrzów” oraz biografii najlepszych polskich biegaczy. Ciągle aktywny chodziarz (mistrz Polski 2018 na 50 km), który nieustannie dokądś zmierza. Dwukrotny olimpijczyk na 20 km (z Pekinu i Rio) z ambicjami na Tokio. Trener i sędzia lekkoatletyczny, organizator imprez, nie tylko sportowych. Uwielbia czytać, ale i pisać – nie tylko o sporcie. Autor bloga www.jelon.blog
Były chodziarz, który nieustannie dokądś zmierza (wielokrotny reprezentant Polski i dwukrotny olimpijczyk – z Pekinu i Rio). Współautor biografii Henryka Szosta, Marcina Lewandowskiego i Adama Kszczota oraz książki „Trening mistrzów". Doktor nauk medycznych i nauk o zdrowiu. Pracownik Uniwersytetu Jana Długosza, a także trener lekkoatletycznych klas sportowych w IV L.O. w Częstochowie. Działa też jako sędzia i organizator imprez, nie tylko sportowych.