Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Zrobił to! Patryk Dobek z wynikiem 1:45.39 brązowym medalistą olimpijskim! Podopieczny Zbigniewa Króla znakomicie wykorzystał wolne tempo biegu i ekspresowym drugim okrążeniem (51. 19) wskoczył na podium. Lepsi od Dobka byli tylko Kenijczycy: Emmanuel Korir (1:45.06) i Ferguson Cheruiyot (1:45.23).To pierwszy medal na średnim dystansie w historii naszych występów na IO. Szósty dzień lekkoatletycznych zmagań na igrzyskach był mniej udany dla: Martyny Galant (1500 m) i Natalii Kaczmarek (400 m), które odpadły w półfinałach. Finał 3000 m z przeszkodami po emocjonującym biegu wygrała młoda Ugandyjka Peruth CHemutai (9:01.45). Najszybszym mężczyzną na 200 m został Andre de Grasse (19.62).
Chcieliśmy wolnego biegu dla Patryka Dobka i dostaliśmy! Finał męskich 800 m od początku układał się pod Polaka. Nijel Amos schowany, Kenijczycy: Rotich i Korir również podeszli do pierwszego okrążenia z nadzwyczajnym respektem. Kiedy na drugich 400 metrach trzeba było się przesuwać, podopieczny Zbigniewa Króla robił to doskonale. Na chłodno, przy bandzie, bez obiegania.
Serca kibiców mogły zadrżeć na ostatnich 120 metrach, kiedy Polak wyhamował przed zwalniającym Bolem i wszedł w zwarcie z Amosem. Szybko jednak odjechał od lidera światowych tabel i mknął po medal. Zagadką pozostawało tylko z jakiego będzie kruszcu. Złoto było blisko, srebro jeszcze bliżej, ale brązowy medal olimpijski na średnim dystansie, to historia, która w naszym kraju jeszcze się nie wydarzyła.
Pierwsze 400 m prowadzący Peter Bol minął w 53.8. Dobek miał 54.2. O wszystkim zadecydowało drugie okrążenie, które Polak wykręcił w 51.19. Duże wrażenie robi też finiszowa dwusetka naszego zawodnika – 25.39. Tak się zdobywa medale!
5 lat temu w Rio nasi średniodystansowcy wywalczyli trzy finały. Piąte miejsce Joanny Jóźwik z rekordem życiowym, szóste miejsce Marcina Lewandowskiego z rekordem sezonu i 10 Sofii Ennaoui w finale półtoraka – oznaczały najbardziej udane igrzyska naszych „średniaków” w historii. Medalu na dystansach rozpiętych między 800 a 1500 m jeszcze nie mieliśmy. Aż do dzisiaj.
Martyna Galant w półfinale igrzysk olimpijskich była w formie na kolejny rekord życiowy. Niestety na osiemsetce musiała mocno wyhamować, żeby wyratować się przed upadkiem. Goniła dzielnie, ale rywalki uciekły tempem na rekordy swoich krajów. 7 Kristina Maki poprawiła rekord Czech (4:01.23), 5 Nazomi Tanaka pobiła rekord Japonii (3:59.19), 4 Hull ustanowiła z kolei rekord Australii i Oceanii (3:58.81). Wygrała Faith Kipyegon z kosmicznym jak na półfinał 3:56.80. Martyna finiszowała na 10 pozycji z drugim wynikiem w życiu – 4:06.01. Aż 5 kobiet złamało 4:00. Tak wysokiego poziomu w olimpijskim półfinale jeszcze nie było.
Drugi półfinał był nieco wolniejszy. Pasowało to Sifan Hassan, która wykorzystała do ataku ostatnie 300 metrów. Bez stresu, swobodnie przełamała Muir, żeby awansować do finału z pierwszego miejsca. Zapowiada się, że walkę o złoto stoczą Kipyegon i Hassan. To Kenijka była górą w ostatnim wspólnym starcie podczas Diamentowej Ligi w Monako. Jednak po tym, co pokazuje w Tokio Holenderka (etiopskiego pochodzenia), trudno uwierzyć, że mogłaby w piątek przegrać.
Już pierwszy półfinał 400 m kobiet pokazał, że o awans do finału będzie piekielnie ciężko. Cztery zawodniczki złamały 50 sekund, a najlepsza była Dominikanka Marileidy Paulino, która wynikiem 49.38 pobiła rekord kraju. Przed serią Natalii Kaczmarek było jasne, że jeśli Polka chce pobiec w finale, będzie musiała poprawić życiówkę o niespełna sekundę. Nie udało się. Podopieczna Marka Rożeja finiszowała czwarta z czasem 50.79 (wynikiem o 0.07 słabszym od życiówki). Wygrała z najlepszym wynikiem całych półfinałów McPherson (49.34).
Byłam pewna, że jestem gotowa na rekord życiowy. Nie wiem co się stało, że tego nie pobiegłam. Naprawdę ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć
mówiła w rozmowie z TVP Sport
Poziom półfinałów był rekordowy. Jeszcze 2 lata temu w Dosze, żeby awansować do finału MŚ „wystarczyło” pobiec 51.02. Tym razem nawet 50.11 Sady Williams nie dało kwalifikacji.
Znakomity bieg obejrzeliśmy na 3000 m z przeszkodami. Po wielu wyścigach rozstrzyganych na mocne końcówki, wreszcie dostaliśmy inny scenariusz. Już milę przed metą zaatakowała Courtney Frerichs. Wydawało się, że to chwilowy zryw, żeby delikatnie rozciągnąć stawkę. Tymczasem setki mijały, a przewaga Amerykanki rosła. Nieśmiałą próbę pogoni podjęła młoda, 22-letnia Ugandyjka Peruth Chemutai. Tymczasem mocne na papierze: Kiyeng i Abebe wyglądały na osoby, którym przyśpieszenie Frerichs wybiło bieganie z głowy.
Na 400 m przed metą Amerykanka wyglądała niezwykle świeżo. Sto metrów później już umierała. Wykorzystała to Chemutai atakując z trzysetki i pewnym, długim krokiem zmierzając po olimpijskie złoto. Nierówną walkę ze zmęczeniem toczyła natomiast Frerichs, którą ścigały: Abebe i Kiyeng. Reprezentantka USA miała jednak na tyle dużą przewagę, że dowiozła srebro do mety. Brąz dzięki Hyvin Kiyeng pojedzie do Kenii.
Chemutai poprawiła własny rekord Ugandy o ponad 6 sekund. Tak trzeba żyć.
Ostatnią konkurencją dnia był finał 200 m mężczyzn. Wielki okrzyk na wyprowadzeniu wzniósł mistrz świata Noah Lyles. Cieszynkę w stylu Antoine’a Griezmanna zaprezentował wyluzowany Andre de Grasse. Między tymi sprinterami miała rozegrać się walka o złoto.
Na pozycji lidera w drugą setkę wszedł Lyles. Miał jednak za sobą szeroką ławę goniących, z których najlepiej zafiniszował Kanadyjczyk de Grasse. Mistrz świata przegrał złoto i srebro, ponieważ mocniejszą końcówką popisał się też Kenneth Bednarek.
Andre de Grasse odczarował trzecie miejsca. Po brązie na 100 m sprzed kilku dni, brązowych krążkach podczas MŚ w Pekinie (2015) i Dosze (2019), oraz IO w Rio (2016), może wreszcie powiedzieć o sobie: „Jestem zwycięzcą”.