2 listopada 2009 Redakcja Bieganie.pl Sport

Karolina Jarzyńska, najlepsza polska biegaczka maratońska w 2009 roku


Karolina Jarzyńska (profil Karoliny w bazie PUMA PRO), trenująca pod okiem Zbigniewa Nadolskiego, a dawniej Jacka Wośka, jest obecnie najlepszą maratonką w kraju. Przed tygodniem osiągnęła na dystansie ponad 42 km najlepszy wynik od kilku lat w Polsce- 2:29:10. Poza tym w Bostonie prawie pobiła rekord Polski na połowę krótszym dystansie-1:11.50.

Karolina jest bardzo sympatyczną, pełną energii kobietą. Jednocześnie skromna, ale i pewna swego, kiedy staje na linii startu. Jak każdy profesjonalista-nie lubi przegrywać. Ten rok był dla niej oraz jej trenera przełomowy. Prócz świetnych wyników w maratonie i półmaratonie,  Karolina zdobyła po raz pierwszy w karierze tytuł mistrzyni Polski na dystansie 5 000 m. O tych biegach i nie tylko, opowiedziała specjalnie dla nas.

karolina_540_1.jpg

Gratulujemy sukcesu w maratonie! Pewnie kosztował Cię on wiele wysiłku.
Jak opisałabyś swój bieg?

Dziękuję, w niedzielę wszystko ułożyło się po mojej myśli. Normalnie przespałam noc poprzedzającą  start, pogoda był bardzo dobra, a atmosfera dobrego biegu dodatkowo potęgowała moją ochotę na szybkie bieganie w tym dniu. Poza tym ostatnie starty wskazywały, że moja dyspozycja jest dobra i mogę podjąć próbę walki o dobry wynik we Frankfurcie. Moim pacemakerem do 19 km był mój trener Zbyszek Nadolski. To on pomagał mi w wyczuciu tempa biegu i powtarzał, że musimy zacząć ostrożnie i spokojnie, bo przed nami długa droga do mety. Jego słowa i obecność były bezcenne, gdyż sprawiały, że czułam się pewnie. Pierwsze 10 km było szybkie, bo w 34:46. Biegłam wówczas chyba  w trzeciej grupie kobiet wraz z Łotyszką i Rosjanką i ich osobistymi pacemakeram.

A jak się czułaś podczas biegu?

Czułam się naprawdę dobrze,  a wręcz komfortowo. Wtedy też podjęłam decyzję, że będę próbowała biec w takim właśnie tempie, mając świadomość, że może to się okazać dla mnie ryzykowne, bo zbyt szybkie. Wiedziałam również, że muszę spróbować i podjęłam to ryzyko. Chyba się opłaciło, mimo że drugą część  przebiegłam wolniej. Wynik jaki uzyskałam, jest dla mnie wartościowy.

frankfurt_540_1.jpg
Maraton we Frankfurcie, na pierwszym planie Karolina Jarzyńska, z tyłu, w czarnej opasce trener Nadolski


Czy legendarny kryzys w trakcie maratonu nastąpił? Jeśli tak, to co sobie wtedy pomyślałaś?

Do 35 km czułam się bardzo dobrze. Najtrudniejszym odcinkiem okazał się 37-40km. Te kilometry pokonałam najwolniej, czując naprawdę duże zmęczenie, a w głowie przewijała się tylko jedna myśl: Ile jeszcze będzie trwał ten ból? Na 39 km dostałam informację od trenera, że jestem na czwartej pozycji, a do trzeciej zawodniczki tracę niewiele, choć w moich oczach odległość do niej wydawała się strasznie duża. Mimo zmęczenia na 41 km udało mi się minąć również zmęczoną Etiopkę i przekroczyć linię mety jako trzecia kobieta. W trakcie tak dużego zmęczenia, jakie pojawiło się u mnie ok. 37 km, marzyłam tylko o jednym, a mianowicie o ujrzeniu linii mety. Ciągle jednak wiedziałam, że biegnę na dobry wynik i po prostu muszę to wytrzymać.

W uzyskaniu tak dobrego rezultatu pomagał Tobie, jak wspominałaś, Twój trener- Zbigniew
Nadolski. W komunikacie podane jest, że
ukończył maraton, sam jednak temu zaprzecza. Czy możesz powiedzieć jak
było naprawdę, aby zdementować krążące plotki i domysły na ten temat?

Tak, jak wspomniałam wcześniej trener biegł ze mną do 19 km. Miał zapewniony numer startowy i chipa, był moim pacemekerem. Dalej bieg kontynuowałam bez niego,  a trener dobiegł jeszcze do półmetka, ale już w spokojnym tempie i tam zameldował się dwie minuty za mną. Zdjął tam także numer z koszulki i w tym momencie dla niego udział w maratonie się zakończył lecz pozostawił nieświadomie chipa na bucie. Następnie  przedostał się na 35 km chodnikami, aby podać mi butelkę z napojem i poinformować o tym, co dzieję się na trasie w grupie prowadzącej oraz jak wygląda walka za mną. Podając mi butelkę z napojem, został zarejestrowany przez system monitorujący międzyczasy z chipów (posiadał go na bucie). Trener został zarejestrowany również na mecie, ponieważ chciał się ze mną jak najszybciej zobaczyć i pogratulować mi uzyskanego wyniku, a najkrótszą droga dotarcia do mnie była droga przez metę. W innym wypadku do naszego spotkania doszłoby bardzo późno, gdyż grupa zawodników z czołowych miejsc od razu po minięciu linii mety trafiała do specjalnego boksu, gdzie trener nie miałby szans się dostać. Dodatkowo chciałam powiedzieć, że  mój trener w swoim życiu przebiegł wiele maratonów na bardzo wysokim poziomie jako zawodnik i bieganie teraz maratonu w czasie 2:30 naprawdę go nie interesuje, dlatego bardzo dotknęły mnie komentarze, w których spekulowano, że trener złamał zasady fair play, chcąc widnieć na liście osób, które ukończyły maraton. Chciałam wyjaśnić jeszcze jedną kwestię, która budzi kontrowersje, dotyczącą pacemekerów. We Frankfurcie każda zawodniczka miała swojego osobistego „zająca”, który był tylko dla niej. Etiopka Dado, którą minęłam na ostatnim km, również biegła ze swoim pacemekerem do samej mety. Taka forma pomocy jest normą na dużych maratonach i pomaga uzyskiwać bardzo dobre wyniki.

frankfurt_podium.jpg
Karolina Jarzyńska na podium we Frankfurcie


No to teraz wszystko jasne! Mam nadzieję, że te spekulacje nie kosztowały was zbyt wiele stresu. Powiedz teraz, jak i gdzie przygotowywałaś się do tego maratonu?

Do maratonu przygotowywałam się w USA  w Colorado. Spędziłam tam okres siedmiu tygodni, po drodze biegając dwa półmaratony: 20 września w Philadelfii oraz 11 października w Bostonie. Następnie na dwa tygodnie przed biegiem we Frankfurcie wróciłam do Polski .

Co zmieniłaś wraz z trenerem w stosunku do przygotowań z zeszłego roku?
Jak myślisz, jaki czynnik spowodował znaczny progres  w Twoim wyniku w
maratonie?

Maraton to konkurencja, która wymaga cierpliwości, gdyż na wynik często trzeba pracować wiele lat. Rezultat, jaki uzyskałam we Frankfurcie, jest wynikiem pracy treningowej  i całej mojej przygody ze sportem. Od trzech lat jestem zawodniczką K.S „Piętka Katowice” i to dzięki wsparciu i pomocy Państwa Beaty i Wiesława Piętków, mogłam  realizować swoje plany sportowe. W związku z tym wynik uzyskany przeze mnie we Frankfurcie jest również ich zasługą. Przygotowując się do tego maratonu trenowaliśmy tak jak do wcześniejszych biegów maratońskich. Ten sezon był dla mnie bardzo udany, gdyż owocował w życiówki prawie na wszystkich dystansach. Bardzo udane starty miałam na wiosnę w biegach ulicznych, a także potem na stadionie. Ustanowienie rekordów życiowych na krótszych dystansach było dobrym prognostykiem do startu w maratonie. Wg. mojego Trenera Zbyszka Nadolskiego już wcześniej byłam przygotowana na bieganie maratonu na takim poziomie, ale jednak nie wychodziło.  Myślę, że brakowało mi „obiegania” i trochę dojrzałości do tego dystansu.

karolina_ndereiba.jpg
20 września 2009, Półmaraton w Filadelfii, od lewej:
Derartu Tulu, Catherina Ndereiba, Karolina Jarzyńska, Constantina Dita


Czy czujesz się teraz spełniona?

Nie wpadłam w euforie wiem, że czeka mnie jeszcze wiele pracy i jestem gotowa, aby się jej podjąć. Złamanie wyniku 2:30 w maratonie, to złamanie takiej „mojej małej własnej granicy”. Zdaję sobie również sprawę, że świat poszedł bardzo do przodu, jeśli chodzi o wyniki w maratonie, a mój wynik nie jest wielkim wyczynem na tle wspaniałych rezultatów najlepszych zawodniczek. Ale zrobię wszystko, aby dalej się rozwijać i spełniać moje sportowe marzenia.

Po Twoim udanym występie w półmaratonie w Bostonie pojawiły się głosy, że powinnaś była startować na MŚ. Czy żałujesz PZLA, że nie powołał Cię na te ważną imprezę?

Już w kwietniu wraz z trenerem byliśmy zainteresowani udziałem w MŚ w półmartonie, po uzyskanym wyniku 1:12:33 w półmaratonie w Poznaniu na trudnej trasie wiedzieliśmy, że mogę się pokusić na wynik poniżej 1:12, a nawet walkę o rekord Polski na dystansie półmaratonu. Niestety PZLA nie było zainteresowane wysłaniem mnie na tę imprezę. Dlatego tego samego dnia wystartowałam półmaraton w Bostonie uzyskując czas 1:11:50 również na bardzo ciężkiej trasie. Być może, gdybym w tym dniu była  w Birmingam na MŚ, wynik byłby zdecydowanie lepszy, ale to już historia i nie ma co się nad tym zastanawiać. Mam nadzieję jedynie, że PZLA w końcu zacznie wysyłać zawodników na takie imprezy, bo tylko udział w takich zawodach jest szansą na rozwijanie się i uzyskiwanie wartościowych wyników.

Pobiegłaś obiecujący wynik w maratonie. Czy myślisz o pobiciu rekordu Polski w maratonie, należącym do Małgorzaty Sobańskiej?

Wynik uzyskany przez Małgorzatę Sobańską,  będący rekordem Polski, jest bardzo dobry. Sama Małgorzata Sobańska była i jest wyśmienitą zawodniczką. Na tę chwilę nie myślę o rekordzie Polski w maratonie, ale na pewno będę pracowała na to, aby moje wyniki były coraz lepsze. A, jeśli zbliżę się do wyniku 2:26, będę mogła pomyśleć, że dołączam do elity biegu maratońskiego.

karolina_mp.jpg
Karolina Jarzyńska w biegu na 5000m w trakcie Mistrzostw Polski 2009 w Bydgoszczy

Czy możesz ocenić jak ważne jest przygotowanie psychiczne przed maratonem?

Przed startem czułam się trochę zdenerwowana, ale to normalne przed biegiem, który jest najważniejszym startem w sezonie. Jednocześnie zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem dobrze przygotowana. Pokazał to start w półmaratonie  w Bostonie 1:11:50 i właśnie ten wynik dodawał mi pewności siebie. Nie myślałam o rywalkach i miejscu na mecie, interesował mnie dobry wynik i udowodnienie sobie, że mogę pobiec poniżej 2:30. Psychika w tak długim biegu jest bardzo ważna podczas wysiłku trwającego 2:30 człowiekowi przychodzą różne myśli . Tak więc uważam, że umiejętność walki z własnymi słabościami to jeden z bardzo ważnych elementów stanowiący o sukcesie w maratonie.

Jakie masz plany startowe w najbliższym czasie?

Najbliższy zaplanowany start mam na 11 listopada w Goleniowie, pobiegnę w Biegu Niepodległości,
w którym będę chciała ustanowić rekord trasy. W ten sposób chcę uczcić
dzień odzyskania niepodległości przez Polskę. Chciałabym z
pośrednictwem waszego portalu zaprosić wszystkich do udziału w tej
imprezie, gdyż jest to jeden z największych biegów niepodległościowych
w Polsce. Myślę, że w dzisiejszym natłoku codziennych obowiązków nie
mamy czasu nad celebrowanie historii, co niewątpliwie jest przykre,
zatem udział w Biegu Niepodległości w Goleniowie jest wspaniałą okazją do połączenia chęci dbania o zdrowie razem z uczczeniem tego wyjątkowego dnia, jakim jest 11 listopada.

A więc życzymy udanego startu, na pewno będzie rekord! Dzięki za rozmowę Karolino.

Możliwość komentowania została wyłączona.