Joanna Jóźwik: Czułam, że mi się kolce palą
Z Joanną Jóźwik, świeżo upieczoną finalistką mistrzostw świata w Pekinie na 800 metrów, chwilę po biegu półfinałowym rozmawiał Tomasz Więcławski.
Jesteś pierwszą Polską w finale biegu na 800 metrów na mistrzostwach świata.
Jezus Maria, super. To trzeci wynik w historii naszej lekkoatletyki na tym dystansie. Kosmos.
Ale po kolei. Czemu obiegałaś rywalki przez większość dystansu?
Bałam się, że stracę kontakt z czołówką i potem nie dam rady doścignąć dziewczyn na końcówce. Trener powiedział mi przed biegiem – nie zwalniaj. Zaufałam sobie i swojej formie, bo czułam się mocna. To, że biegłam blisko drugiego toru nie spowodowało, że wiele straciłam. Na mecie byłam czwarta, ale to był najszybszy bieg półfinałowy i jestem w finale. Rewelacja.
Była chwila niepewności na mecie?
Tak. Kołatało mi serce, gdy czekałam na wynik na tablicy. Wczoraj, gdy popatrzyłam na listy startowe, to zdębiałam. Tyle dobrych zawodniczek było w mojej serii. Dziś to okazało się zbawienne. Czułam, że mi się kolce palą. Nigdy w życiu tak szybko nie biegałam.
Zostało sił na finał?
Mam dwa dni na odpoczynek. To dużo. Coś tam zostanie (śmiech). Nie jest tak, że jeden bieg w takim tempie odbierze mi formę. Wczoraj w eliminacjach to była tylko rozgrzewka. Wszystkie dziewczyny pobiegły bardzo szybko i widziałam zmęczenie w ich nogach i na twarzach. W finale stawka będzie bardzo wyrównana i może być ciekawie. Zawodniczka z Kenii nie wygląda tak super jak przez cały sezon, więc nie ma zdecydowanej faworytki. Do finału weszły zawodniczki, które w tym sezonie jeszcze tak szybko nie biegały. W tym ja (śmiech).
Pokonałaś i wyeliminowałaś Sifan Hassan. Sofia wyprzedziła Caster Semenyę. Co wy robicie dziewczyny?
Udowadniamy, że polskie osiemset metrów jest silne.
Awans do finału nie wyczerpuje twoich ambicji.
Oczywiście, że nie. Walczę dalej.
Trzeba będzie złamać barierę 1:58, żeby walczyć o medal?
Niekoniecznie. Finały rządzą się swoimi prawami i często są wolniejsze od półfinałów. Liczę na to, bo to zwiększa moje szanse (śmiech).
Trener mówi, że 1:58 jest do pokonania.
Też tak myślę. Dużo dziś nadłożyłam, a uzyskałam niewiele gorszy rezultat.
W finale jest szansa na medal? Może brązowy?
Zawsze jest. Ale czemu brązowy, a nie złoty?