Redakcja Bieganie.pl
Błażej, wielkie gratulacje. Najpierw o samym biegu. Mieliście jakiś założenia dotyczące tempa biegu?
Tak, bieg miał być prowadzony w tempie 3:06 min/km przez Adama Nowickiego, Michała Kaczmarka i dwóch Kenijczyków. Bieg miał być prowadzony w tym tempie aż do 32 km. Jednak po 25km tempo biegu zaczęło powoli spadać.
Tuż po połówce wszyscy Polacy poza Tobą odpadli? Co tam się stało?
Kenijczycy zdecydowanie ruszyli, momentalnie zrobiła się między nami przerwa. Bez chwili zawahania zdecydowałem, że muszę zaryzykować jeśli marzę w tym dniu o dobrym wyniku. Była to najlepsza tego dnia decyzja. Wiedziałem, że czuję się dobrze i jestem w stanie wytrzymać ich tempo. Adam Nowicki miał prowadzić do 25 kilometra więc wiedziałem, że jeśli bym został, to od 25 km musielibyśmy radzić sobie sami.
Po 30 km jednak Kenijczycy Ci uciekli, jak to się stało (w relacji akurat tego nie widać).
Na podbiegu Kenijczycy oderwali się ode mnie na około 80m ja miałem chyba chwilę zawahania i straciłem bardzo szybko do liderów dystans. Za podbiegiem strata zaczęła się utrzymywać a nawet się zmniejszała. Nawet nie wiedziałem na ile wtedy biegnę. Moim celem było trzymać zawodników z Afryki jak najdłużej. Dopiero około 30 km ktoś z kibiców krzyknął mi, że biegnę nadal na dobry wynik w granicach 2:10- 2:11 a Kenijczycy nie wyglądają dobrze, ta garść informacji dodała mi sił.
Deszcz Ci nie przeszkadzał?
Nie, ja uwielbiam taką pogodę.
Koledzy byli zaskoczeni Twoim występem?
Trzeba byłoby zapytać kolegów :). Jeśli chodzi o mnie z pewnością byłem wielką niewiadomą dla kolegów chociażby z tego względu, że nigdzie w czasie mojego BPS-u do maratonu nie startowałem. Starałem się również nie afiszować treningami w mediach społecznościowych. Obecnie zrobiła się jakaś moda na Facebooku, aby pokazać kto mocniej trenuje. Jednak nie zawsze mocniej znaczy lepiej :). Ja przyjąłem taktykę trenowania w ciszy i spokoju.
Jak patrzę na Ciebie to wydaje mi się, że się jakoś zmieniłeś. Rozmawialiśmy chyba 6-7 miesięcy temu i pamiętam, że miałeś wtedy różne rozterki. A dzisiaj wygrywasz Maraton Warszawski. Co się u Ciebie stało?
Pod koniec maja tego roku na 10 dni przed Wojskowymi Mistrzostwami Świata w maratonie, które odbywały się w Ottawie dowiedziałem się, że muszę zastąpić kontuzjowanego Marcina Chabowskiego. Pojechałem na ten maraton bez przygotowania uzyskując wynik 2:21:16. Po tym maratonie obiecałem sobie, że przebiegłem ostatni raz maraton w tak słabym czasie. Stwierdziłem, że coś muszę zmienić! Postawiłem sobie za cel uzyskanie minimum na Mistrzostwa Europy już tej jesieni! Następnie skontaktowałem się z trenerem Ryszardem Marczakiem, który zgodził się zostać moim trenerem.
Czyli trafiłeś pod skrzydła legendy polskiego maratonu.
Tak. Przez lata zdobyłem wiele doświadczenia i starałem się wyciągać wnioski. Dlatego trener Ryszard wydawał mi się strzałem w dziesiątkę do dalszego działania.
Zwłaszcza, że sam Ryszard Marczak miał spore osiągnięcia.
Tak, miał własne spore osiągnięcia ale i osiągnięcia trenerskie, trenował Jana Huruka (2:10:07), Gurnego (2:10:38), Misiewicza (2:12:07), Perszke (2:11:15), Pałczyńskiego i wielu innych. Postanowiłem, że do wychowanków dołączę i ja.
I trener Marczak jest odpowiedzialny za tę Twoją przemianę?
W dużej mierze tak. Zaczęliśmy realizować treningi bez pospiechu w ciszy i spokoju. Bez drogi na skróty! Skupiając się na swoich celach i założeniach. Trener w 100% trafił z odpowiednimi obciążeniami treningowymi, które były przede wszystkim adekwatne do mojego poziomu sportowego.
Przed maratonem byłeś w Szklarskiej Porębie jak długo?
Tak, przez 24 dni, mieszkałem w hotelu Biathlon w Jakuszycach
A wcześniej?
Trenowałem w Bydgoszczy, w Myślęcinku pod okiem trenera. Jak widać można przygotować się i w Polsce. Teraz zrobiła się moda na wyjazdy co chwilę na zgrupowania klimatyczne przypominające turystykę biegową. Wyjazdy w góry są potrzebne ale trzeba wiedzieć kiedy pojechać w góry i kiedy zjechać a co najważniejsze musi byś cel wyjazdu.
Ale Ty sam byłeś w Kenii, teraz nie będziesz już jeździł daleko w Świat?
Będę jeździł w góry tylko w odpowiednim okresie przygotowań i w określonym celu.
W okresie letnim można przygotować się spokojnie w Polskich warunkach. Nie ma sensu wykorzystywanie wszystkich bodźców i metod treningowych na byle jaki wynik.
Ale czy to co robisz z trenerem Marczakiem jest jakoś inne niż to jak trenowałeś swego czasu z trenerem Gajdusem lub Stefanko ?
Przeciętny Kowalski powiedziałby, że robię to samo, ale mądrość polega w doborze intensywności i objętości w określonym czasie. Dostosowaniu treningu do pory dnia i samopoczucia. Czasami trzeba coś odpuścić a czasem coś zmienić. Trzeba mieć to czucie zawodnika. U trenera podoba mi się spokój i opanowanie. Nie wywiera na mnie presji. Jednocześnie jest przekonujący. Nie mam wątpliwości czy aby na pewno jest to dobry trening.
Przed maratonem Warszawskim wiedziałem, że przygotowania były perfekcyjne, ale brakowało mi jednak tej pewności siebie chociażby z powodu wcześniejszych startów. Ale minutę przed startem trener podszedł do mnie i powiedział: Błażej,Ty masz to dzisiaj wygrać. Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy była taka, że jest szalony, ale na mecie okazało się, że jednak nie. 🙂
Trener Marczak chętnie wziął Cię pod swoje skrzydła?
Na pierwszym naszym spotkaniu rozmawialiśmy chyba ze trzy godziny przy kawie. Trener zastanowił się i wyraził zgodę.
A teraz w szczytowym okresie przygotowań jaką robiłeś tygodniową objętość?
180 -230 km.
I dobrze to znosiłeś?
Tak. W żadnym momencie BPS-u nie czułem się przemęczony. Pewnie można też czuć się dużo bardziej zmęczonym robiąc 130 km robiąc zbyt często mocne jednostki. Ja robiłem oczywiście jakieś treningi tempowe, np 4×4 czy 3×5 ale nie czułem się nigdy naprawdę zmęczony.
To już musiałeś się trzymać określonego tempa, tak?
Tak, ale zawsze mocny trening wychodził z czegoś. Aby wykonać trening np. 4x4km musiałem być do tego treningu odpowiednio doprowadzony. Jeśli trener widział, że nie dam rady zrealizować danego treningu, to zmieniał długość odcinków, liczbę powtórzeń czy prędkości.
Zrobiłeś w Szklarskiej treningi, które dały Ci jakąś szczególną wiarę w to, że jesteś mocny?
Tak, zrobiłem np. 30kę po 3:29 na tętnie średnim 136 czy 138, co w moim przypadku oznaczało, że jest bardzo dobrze.
Mierzycie kwas mlekowy na jakichś treningach?
Czasami, ale podstawa to tętno i samopoczucie.
Ostatni akcent przed Maratonem miałeś kiedy?
W sobotę, dokładnie osiem dni przed.
I co to było?
Z tego co pamiętam biegałem czwórkę i trzy dwójki na Zakręcie Śmierci.
W jakim tempie?
Czwórkę po 3:07 i dwójki po 3:00/1km
Poza bieganiem coś robiłeś? Nie mówię o Jakuszycach, ale generalnie przez ostatnie miesiące.
Tak, ćwiczenia ogólnorozwojowe, ćwiczenia na mięśnie brzucha, grzbietu, rozciąganie. Chodziłem nawet trzy razy w tygodniu na odnowę biologiczną.
Nabrałeś wiary we własne siły po tym Maratonie?
Z pewnością tak. Takie starty napędzają mnie do działania. Mam dopiero 30 lat! Starsi maratończycy powiadają, że wiek między 30-36 lat jest najlepszy do osiągania dobrych wyników w maratonie. Wierze, że tak będzie. Wiem, że nie jedna osoba wróżyła mi już koniec przygody biegowej, ale ja jeszcze zadziwię :). Myślę, że w Warszawie, gdyby zgrało się kilka szczegółów to wynik około 2:10:50 miałbym w garści, ale to już jest gdybanie, trzeba się cieszyć z tego co jest!
Dobrze mi się wydaje że schudłeś?
Najbliższe plany jakie?
Wojskowe Mistrzostwa Świata w biegach przełajowych. Po mistrzostwach zaplanowaliśmy z trenerem okres przejściowy a potem już przygotowania do Mistrzostw Europy w maratonie, które odbędą się w Berlinie w przyszłym roku.
Jeszcze raz gratulacje i powodzenia.
Progresja Błażeja
A poniżej jednego z treningów Błażeja sprzed czterech lat, jeszcze z czasów trenowania z Grzegorzem Gajdusem. Kenia 2013.