Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
W niedzielę 8 marca w Nagoyi Mao Ichiyama zniszczyła system. Japonka w wyścigu ostatniej szansy na olimpijską kwalifikację zdetronizowała Mizuki Matsudę, zwyciężając z czwartym japońskim czasem all-time 2:20:29. Nigdy wcześniej żadna Japonka nie przebiegła maratonu tak szybko na swojej ziemi.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Japońska selekcja przed igrzyskami
Japońska potęga i problem amerykańskich trialsów
Tokio Marathon 2020 – puste trybuny, pełno rekordów
O nietypowym systemie japońskich kwalifikacji na IO pisaliśmy już wielokrotnie. Nie brakowało w nim dramaturgii, straconych szans i odzyskanych nadziei. Nade wszystko był to jeden z najbardziej wymagających systemów eliminacji na świecie. Dziś możemy wreszcie powiedzieć, że wszystko jest już jasne.
We wrześniu 2019 roku w Tokio Japończycy przeprowadzili olimpijskie eliminacje w maratonie (MGC – Marathon Grand Championship). Kwalifikację do reprezentacji zdobywały pierwsze dwójki, natomiast zawodnicy na 3 pozycjach trafiali na swego rodzaju gorące krzesła.
Siedzieli na stołkach, z których można było ich strącić. Wystarczyło, żeby na dedykowanych maratonach pobito najlepsze wyniki na japońskich listach z sezonu 2018. Traf chciał, że tamtego roku padł rekord Japonii mężczyzn (2:05:50). U kobiet najlepszy wynik należał natomiast do Mizuki Matsudy (też wymagające 2:22:23).
U mężczyzn na 3 miejscu oczekiwał nie kto inny, jak rekordzista kraju Suguru Osako. Jego 2:05:50 nie udało się pobić nikomu… poza nim samym. Osako wziął sprawy w swoje ręce nogi tydzień temu w Tokio, gdy uzyskał 2:05:29.
U kobiet sytuacja była bardziej dynamiczna. Najpierw z własnym 2:22:23 rozprawiła się bowiem czwarta w trialsach Mizuki Matsuda. Japonka ustaliła życiówkę 28 stycznia na efektowne 2:21:47 podczas maratonu w Osace. Po biegu mówiła, że nikt nie będzie w stanie tego przebić. Jak okazało się w ostatnią niedzielę – nie było to trafione proroctwo.
Mao Ichiyamę możemy pamiętać z półmaratonu Muragame, gdzie w drugiej części dystansu zarobiła tak zwaną „bombkę”, kończąc zawody dopiero na 8 miejscu. Japonka zaczęła wówczas w tempie na rekord kraju Hitomi Niiyi 1:06:38, skończyło się na 1:08:56.
W przygotowaniach do ostatniego maratonu, który dawał szansę na olimpijskie duże Q, Ichiyama wraz z trenerem Tadayukim Nagayamą chętnie korzystali z treningu 8×5000 metrów. Pierwsze sześć odcinków zawodniczka pokonywała tempem 3:20/km, ostatnie dwa jeszcze szybciej. Dokładnie w taki sposób Ichiyama rozłożyła siły w wietrznej, zimnej i deszczowej Nagoyi.
Do 30 kilometra biegła w kilkuosobowej grupie napędzanej przez pacemakerki. Szóstą piątkę czołówka pokonała w 17:01. Ichiyama stwierdziła wtedy, że nastał czas do ataku i gdy tylko uzupełniła płyny na punkcie żywieniowym, wciąż trzymając buteleczki w rękach, podkręciła tempo do 3:14/km. Tego nie była w stanie wytrzymać żadna z rywalek. Puściła Etiopka Tola, puściła Kenijka Rionoripo, natomiast Japonka biegła, jak w transie. Zdjęła rękawki a niedługo potem 32 kilometr ponownie piknął w 3:14. Choć twarz Japonki była nieco skryta pod czarną czapeczką, to co udało się na niej dostrzec na pewno nie było oznakami zmęczenia.
Siódmą „piątkę” Ichiyama pobiegła w nieziemskie 16:14, ósmą w 16:31 i ostatecznie na mecie pojawiła się w 2:20:29, biegnąc drugą połówkę w 1:10:03 – o 23 sekundy szybciej niż pierwszą. Wyznaczone przez Matsudę w Osace olimpijskie minimum 2:21:47 zostało rozbite w pył. Zwyciężczyni na mecie długo zanosiła się łzami ze szczęścia. Dla 22-latki, był to dopiero 4 maraton w karierze. Jak potwierdził 9 marca b.r. JAAF jej 2:20:29 to rekord Japonii dla maratonów women-only.
Pokonana na ostatniej prostej w wyścigu o olimpijski bilet Mizuki Matsuda oglądała bieg w telewizji. Po wszystkim napisała z dużą dozą rozczarowania na swoim Twitterze:
– Zrobię co w mojej mocy, żeby jeszcze kiedyś móc się uśmiechać.. Ale na ten moment, jeśli mam być szczera, myślę, że zanim to nastąpi będzie musiało upłynąć jeszcze naprawdę sporo czasu.
Jeśli tegoroczne igrzyska w związku z epidemią koronawirusa w ogóle się odbędą, do Sapporo wraz z reprezentacją Japonii polecą:
MĘŻCZYŹNI
1. | Shogo Nakamura | (Fujitsu) | 2:11:28, uzyskane podczas MGC (15 września 2019) |
2. | Yuma Hattori | (Toyota) | 2:11:36, uzyskane podczas MGC (15 września 2019) |
3. | Suguru Osako | (Nike) | 2:05:29 (uzyskane podczas Tokio Marathon, 1 marca 2020) |
KOBIETY
1. | Honami Maeda | (Tenmaya) | 2:25:15, uzyskane podczas MGC (15 września 2019) |
2. | Ayuko Suzuki | (Japan Post) | 2:29:02, uzyskane podczas MGC (15 września 2019) |
3. | Mao Ichiyama | (Wacoal) | 2:20:29, uzyskane podczas Nagoya Women’s Marathon (8 marca 2020) |
Należy dodać, że w niedzielę (8 marca) odbył się też Lake Biwa Marathon, który był ostatnią szansą dla mężczyzn, żeby wygryźć z kadry trzeciego Osako. Do sensacji jednak nie doszło i nikt nawet nie zbliżył się do 2:05:29 rekordzisty Japonii. Najlepszym reprezentantem Kraju Wschodzącego Słońca podczas zawodów w Otsu był Naoya Sakuda, który finiszował z życiówką 2:08:59. Za wolno, żeby załapać się do japońskiej kadry olimpijskiej.
Przypomnimy, że oficjalne minima na IO w maratonie, które rok temu podał IAAF (teraz World Athletics) wynoszą: 2:11:30 dla mężczyzn i 2:29:30 dla kobiet. Oznacza to, że w Japonii, żeby załapać się na ostatnie wolne miejsce należało pobiec odpowiednio – 6 minut szybciej u panów, oraz 9 minut szybciej u pań.
Żeby nieco zburzyć obraz Japonii, jako raju dla biegaczy, chcemy na koniec przytoczyć doniesienia Bretta Larnera z Japan Running News. Jak podał dziennikarz, Ichiyama za wynik na poziomie sub 2:22, spełniła kryterium A narodowej federacji (National Corporate Federation) i tym samym, powinna zainkasować przyjemne 10 milionów Jenów (ok. $96 000). Druga Japonka na mecie Yuka Ando z wynikiem 2:22:41 kwalifikuje się z kolei do kryterium B i winna otrzymać 5 milionów Jenów (plus w obu przypadkach bonusy dla trenerów). Jednak w związku z doskonałymi wynikami Osako i innych Japończków podczas Tokio Marathon, którym wypłacono ok. 1,65 miliona dolarów, w kasie NCF zostało już tylko 8 milionów Jenów.
Trener Ichiyamy całą sprawę komentuje bez ogródek:
– To jest właśnie ten moment, kiedy należałoby pokazać klasę. Nie mówisz, że nie masz na to środków. Starasz się natomiast po cichu zebrać brakujące pieniądze i nagrodzić zawodniczki za ich ciężką pracę. Tak postępują dorośli i honorowi ludzie. Cały projekt bonusów finansowych jest bardzo popularny i ekscytujący, dlatego ludzie zarządzający systemem powinni się spotkać i poważnie porozmawiać. Jeśli przerwiemy premiowanie, maraton umrze. Potrzebujemy sprawnego systemu, żeby nadal iść do przodu. Igrzyska nie kończą się na roku 2020, będą następne w 2024, w 2028… więc cały czas musimy pracować.
PS. Jeśli kogoś interesuje w jakich butach życiówkę o ponad 4 minuty (z poziomu 2:24:33 w Tokio Marathon 2019) poprawiła Mao Ichiyama, to tak… były to najnowsze czarno-seledynowe Nike Alphafly. Te same, w których tydzień temu amerykańskie trialsy wygrał Galen Rupp, a rekord Japonii w Tokio pobił Suguru Osako.