Redakcja Bieganie.pl
Wyścig Project Carbon X w amerykańskim Sacramento wygrał 4 maja Japończyk Hideaki Yamauchi, dwukrotny mistrz świata na 100km, z czasem 6:19:54. Wśród kobiet najdalej i najszybciej pobiegła Amerykanka Sabrina Little (7:49:28).
Tym samym nie powiodła się próba bicia męskiego rekordu świata na 100 km (6:09:14). Na osłodę amerykańska publiczność cieszyła się z rekordu na 50 mil, który ustanowił Jim Walmsley, bijąc poprzedni rekord autorstwa Bruce’a Fordyce’a z 1984 roku o kilkadziesiąt sekund.
W nietypowych zawodach brało udział dosłownie kilkoro zawodników, wszyscy ze „stajni” Hoka One One. Producent w ten sposób świętował premierę nowego modelu butów. W towarzystwie kolegów-pomocników od pierwszych kilometrów prym wiodła trójka zawodników – Walmsley, Yamauchi i drugi Amerykanin Tyler Andrews.
Rywalizacja zaczęła się w Folsom (Kalifornia) o 6 rano lokalnego czasu, trasa znajdowała się praktycznie na poziomie morza, jednak nie była płaska. Uczestnicy kierowali się w stronę Sacramento. Po 35 km pierwszego odcinka, pokonanego w tempie na rekord świata, ultramaratończycy wbiegli się na kilkukilometrową pętlę, po której mieli pokonywać resztę dystansu. Po niespełna 3 godzinach na prowadzenie wyszedł Walmsley, natomiast Andrews znacznie osłabł i wreszcie zszedł z trasy.
Z kolejnymi kilometrami temperatura emocji wzrastała, ale rosła również temperatura powietrza, co zaczęli odczuwać uczestnicy wyścigu. Walmsley nieco zwolnił, ale gdy zbliżał się do 50 mil, znowu przyspieszył, co oznaczało, że myśli przede wszystkim o rekordzie na tym krótszym dystansie. Rekord został pobity, co kosztowało Amerykanina sporo sił – po chwili zwolnił do truchtu i wreszcie się zatrzymał. Co ciekawe, aby rekord został uznany Jim musiał dokończyć wyścig, czyli przebiec pełne 100 kilometrów. Odpoczywającego Amerykanina minął Japończyk – biegacze przybili sobie piątkę i niedługo później Walsmley podjął trucht. Do zabawnej sytuacji doszło, gdy w pewnym momencie Yamauchi – który powoli kończył zmagania – zbliżył się do Walmsley’a, nad którym zawisła groźba otrzymania dubla. Ów zerwał się wtedy do znacznie szybszego biegu, czym wprawił w zachwyt publiczność i komentatorów.
Tymczasem dwukrotny mistrz świata na 100km Yamauchi biegł konsekwentnie na ok. 6 godzin i 20 minut, blisko swojego rekordu życiowego, którego jednak w końcu nie pobił, minąwszy linię mety w czasie 6:19:54 (tempo 3:48/km). Co ciekawe, Japończyk pracuje na pełen etat w firmie z branży elektronicznej, a więc jest biegaczem-amatorem… Rzesze amatorów nie mają więc już żadnych wymówek – każdy z nas może zostać mistrzem świata…
Zmagania ultramaratończyków można było oglądać na bieżąco w dedykowanej projektowi relacji, poniżej jej końcowe godziny: