Janusz Romanowicz
Od 2018 roku redaktor sportowy w lokalnej stacji radiowej. Amatorsko trenuje biegi długodystansowe, głównie 5 i 10 km. Sukcesów brak, ale i tak jest fajnie.
W sierpniu będziemy obchodzić 40-lecie lekkoatletycznych mistrzostw świata. To dobry czas na wspomnienia, a tym razem przenosimy się do 1993 roku i mistrzostw świata, które odbyły się w Stuttgarcie.
To właśnie w Niemczech swój pierwszy medal na mistrzowskiej imprezie wywalczył legendarny Haile Gebrselassie. 20-letni wówczas Etiopczyk triumfował na 10 000 m (27:46,02 – najmłodszy mistrz świata na tym dystansie) i był drugi na 5000 m (13:03,17). Na dychę wygrał z najlepszymi zawodnikami poprzednich mistrzostw świata – Mosesem Tanui (27:46.54) i Richardem Chelimo (28:06.02). Broniący tytułu Tanui czuł się jednak skrzywdzony przez los, a to przez niespotykane okoliczności, w jakich przegrał walkę o złoto z Gebrselassie. Przez większość dystansu to Kenijczyk prowadził, a młodzieniec z Etiopii trzymał się jego pleców. Na okrążenie przed metą pretendent nadepnął na stopę doświadczonego mistrza na tyle niefortunnie, że ten stracił buta. Kenijczyk zareagował na to wydarzenie, jak rozwścieczony byk. Natychmiast ruszył sprintem i wypracował kilkumetrową przewagę. Tanui nie wytrzymał jednak końcówki, na ostatnich 40 metrach Gebrselassie go wyprzedził i jako pierwszy przekroczył linię mety. Nowy mistrz od razu poszedł z przeprosinami do swojego rywala, ale ten był wściekły i nie podał ręki młodszemu zawodnikowi. Tanui nigdy nie pogodził się z porażką i do tej pory sądzi, że to on był moralnym zwycięzcą tego pojedynku.
Wcześniej Gebrselassie zdobył srebro na 5000 m, gdzie musiał uznać tylko wyższość Kenijczyka Ismaela Kiruia (13:02.75). Trzeci był kolejny z Etiopczyków Fita Bayisa (13:05.40).
Inną gwiazdą mistrzostw w Stuttgarcie był Noureddine Morceli. Algierczyk obronił złoty medal na 1500 m (3:34.24), a później magazyn Track & Field uznał go za najlepszego lekkoatletę roku. W biegu na 3000 m z przeszkodami złoty medal, tak jak i dwa lata wcześniej zdobył Moses Kiptanui z Kenii (8:06.36). Z kolei mistrzem świata w maratonie został Mark Plaatjes (2:13:57). To biegacz z RPA, który dopiero trzy tygodnie przed mistrzostwami zmienił obywatelstwo na amerykańskie. Reprezentant USA wyszedł na prowadzenie dopiero po 40 kilometrze. Przez większość dystansu prowadził Luketz Swartbooi z Namibii, który ostatecznie musiał zadowolić się srebrnym medalem (2:14:11 ).
Stuttgart był świadkiem chińskiej dominacji w biegach kobiecych, która ani wcześniej ani później nie miała już miejsca. Na 10 000 m wygrała Wang Junxia (30:49.30) przed Zhong Huandi (31:12.55), na 3000 m zawodniczki z Państwa Środka zajęły całe podium – Qu Yunxia (8:28.71), Zhang Linli (8:29.25), Zhang Lirong (8:31.95), a na 1500 m mistrzynią została Liu Dong (4:00.50). W 1993 roku Chinki aż pięć razy poprawiały rekordy świata. Wszystkie te wyniki padły w dniach 8-13 września w Pekinie. Wang Junxia ustanowiła rekord na 10 000 m (29:31.78) i dwukrotnie na 5000 m (8:12.19 i 8:06.11). Na tym krótszym dystansie poprawiała rekordy w odstępie jednego dnia. Przez chwilę rekordzistką świata na 5000 m była Zhang Linli (8:22.06), a na 1500 m Qu Yunxia poprawiła trzynastoletni rekord Tatiany Kazankiny. Chinka pobiegła 3:50.46 i ten wynik poprawiła dopiero Genzebe Dibaba w 2015 roku.
Oczywiście wszystkie rekordy Chinek budzą niemałe kontrowersje i obecnie mało, kto wierzy w uczciwość zawodniczek. Tym bardziej, że w 2016 roku Wang Junxia przyznała się, że wraz z koleżankami z kadry przez wiele lat była zmuszana przez trenera do przyjmowania niedozwolonych środków dopingujących. Trener Ma Junren twierdził jednak, że za znakomitymi wynikami stała wyłącznie ciężka praca i nietypowa dieta składająca się m.in. z krwi żółwia.
Niepobity do tej pory rekord świata w sztafecie 4×400 m ustanowili Amerykanie (2:54.29). Nie ma w tym żadnego zaskoczenia, bowiem w pierwszej siódemce najlepszych zawodników w historii biegu na 400 m, aż trzech startowało we wspomnianej sztafecie. Chodzi tu o: Michaela Johnsona (43.18 – drugi wynik w historii), Butcha Reynoldsa (43.29 – trzeci wynik) i Quincy Wattsa (43.50 – siódmy wynik). Do tego chodzi jeszcze Andrew Valmon, mogący się poszczycić rekordem życiowym 44.28. Indywidualnie również najlepsi byli Amerykanie. Wygrał Johnson (43.65) przed Reynoldsem (44.13). Trzeci był Samson Kitur (44.54). To jedyny Kenijczyk, który miał medal mistrzostw świata na tym dystansie.
Mistrzostwa okazały się bardzo dobre dla brytyjskich sprinterów. Na 100 m wygrał mistrz olimpijski Linford Christie, który wynikiem 9.87 ustanowił rekord Europy. Za nim była trójka Amerykanów: Andre Cason (9.92), Dennis Mitchell (9.99) i Carl Lewis (10.02). USA wygrali sztafetę 4×100 m (37.48), drudzy byli reprezentanci Wielkiej Brytanii, którzy ustanowili najlepszy wynik w historii Europy (37.77). Oprócz Christie’go w srebrnej sztafecie pobiegł też Colin Jackson, który na 110 m przez płotki zdobył złoto i poprawił rekord świata (12.91). Drugi był jego rodak Tonny Jarrett (13:00).
Rekordzistką świata na 400 m przez płotki została Sally Gunnell (52.74), która do mistrzostwa olimpijskiego dorzuciła jeszcze tytuł mistrzyni świata.
W kobiecych sprintach prym wiodły trzy reprezentacje – USA, Jamajka i Rosja. Fantastycznego wyczynu dokonała Gail Devers, która wygrała zarówno na 100 m (10.82), jak i na 100 m przez płotki (12.46). Amerykanka nie tylko wygrywała z rywalkami, ale także z niezwykle groźną chorobą. Kilka lat wcześniej zdiagnozowano u niej chorobę Gravesa-Basedowa. Wypadały jej włosy, skóra schodziła z paznokci, była ciągle zmęczona. W wyniku radioterapii pojawił jej się pęcherz i niewiele zabrakło do amputacji stopy. Devers nie tylko wróciła do zdrowia, ale niemal natychmiast zaczęła ponownie osiągać znakomite wyniki i już rok po chorobie została mistrzynią olimpijską. Znakiem rozpoznawczym Amerykanki były niezwykle długie i chyba najsłynniejsze paznokcie w historii lekkoatletyki.
Na 100 m Devers tylko o tysięczne sekundy wygrała z drugą na mecie Merlene Ottey. Jamajka zwyciężyła na 200 m (21:98), a w pokonanym polu zostawiła Gwen Torrence, która była trzecia na 100 m oraz Irinę Priwałową.
W sztafecie 4×100 m wygrały Rosjanki (41.49) i tu również o zwycięstwie zadecydowały tysięczne sekundy. Drugie miejsce zajęły reprezentantki Stanów Zjednoczonych, a trzecia była Jamajka (41.94).
To nie były udane mistrzostwa dla Polaków. Jedyny medal – srebrny zdobył Artur Partyka. Konkurs skoku wzwyż zakończył z wynikiem 2.37 m. Wygrał Javier Sotomayor (2.40 m), który miesiąc wcześniej ustanowił aktualny do dziś rekord świata – 2.45 m.
Z Polaków bardzo dobrze spisała się też Urszula Włodarczyk, która zajęła 5. miejsce w siedmioboju. Wygrała Jackie Joyner-Kersee, dla której był to ostatni triumf na mistrzostwach świata. W całej karierze zdobyła cztery złota.
W czołowej dziesiątce były też: Katarzyna Radtke (chód 10 km – 6. miejsce), Anna Brzezińska (1500 m – 7. miejsce), Agata Karczmarek (skok w dal – 8. miejsce), Kamila Gradus (maraton – 9. miejsce), Katarzyna Majchrzak (skok wzwyż – 9-10. miejsce).
W klasyfikacji medalowej zostaliśmy sklasyfikowani na 23. miejscu. Wygrały Stany Zjednoczone (13 złotych, 7 srebrnych, 5 brązowych medali) przed Chinami (4-2-2) i Rosją (3-8-5).
Foto: Olympics (Facebook)