Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Dla jednych weekendowe (20-21.02) mistrzostwa Polski będą zawodami ostatniej szansy na minimum, dla innych potwierdzeniem formy. Każdy, kto myśli o założeniu reprezentacyjnego dresu podczas Halowych Mistrzostw Europy w Toruniu (4-7.03), musi jednak w sobotę i niedzielę pokazać się działaczom w pełnej krasie. Jak na razie królem polowania na europejskie minima jest Marcin Lewandowski, który ma już wskaźniki na 1500 m i 3000 m, a wiele wskazuje na to, że na HMP powalczy o kolejny.
Marcin Lewandowski, nazywany w niektórych kręgach „Starym Lisem”, zaczął sezon halowy od uzyskania minimum na 3000 m (7:51.69). Później szlifował wyższe prędkości poprzez starty na 1500 m, żeby w ostatnią środę podczas Copernicus Cup ustalić rekord Polski na 3:35.71 (minimum na HME wynosi 3:42.00). Na tym jednak „Lewy” nie ma zamiaru poprzestać. Jak zapowiedział w wywiadzie dla Wirtualnej Polski w najbliższy weekend postara się też o wskaźnik na osiemsetkę (do zrobienia – 1:48.20).
Można obstawiać w ciemno, że ta sztuka Lewandowskiemu się uda. A jeśli tak, to będzie piątym do tańca, ponieważ minima na cztery halowe okrążenia mają już w kieszeni: Adam Kszczot (1:45.22), Mateusz Borkowski (1:46.20), Patryk Dobek (1:47.23) i Michał Rozmys (1:47.62). Z tą różnicą, że Rozmys zgłosił się na 1500 m, odpuszczając walkę o kwalifikację na osiemsetkę. Zasady PZLA mówią jasno, że na mistrzostwach Polski należy wystąpić w konkurencji, w której planuje się start podczas HME.
Co do wspomnianych 1500 m, sytuacja w tej chwili jest klarowna. Minimum poza Lewandowskim i Rozmysem, uzyskał Adam Czerwiński. O ile pozycja właścicieli dwóch najlepszych halowych wyników w polskiej historii wydaje się być niezagrożona, o tyle na swoistym gorącym krześle siedzi nasz etatowy pacemaker. Blisko uzyskania minimum i przegonienia Czerwińskiego jest bowiem – póki co czwarty na krajowych listach – Szymon Żywko (3:43.75).
Przypomnijmy, że jeśli w danej konkurencji minimum uzyskało więcej, niż 3 zawodników/zawodniczek o powołaniu do kadry decydują: dyspozycja zdrowotna, rankingi: European Athletics i World Athletics, oraz miejsce podczas Halowych Mistrzostw Polski. W najbliższy weekend gra rozegra się więc o coś więcej, niż medale i prestiż.
Minima na HME można uzyskiwać do 24 lutego, a więc do ostatnich zawodów serii World Athletics Indoor Tour w Madrycie. Jednak dla większości biegaczy i biegaczek, ostatnią okazją, żeby „przyklepać” powołanie do kadry będą HMP. Ciekawie pod tym względem wygląda damska i męska czterysetka.
Jeśli chodzi o panów – kryzys 400 m trwa w najlepsze. Nikt jeszcze nie uporał się ze wskaźnikiem zawieszonym przez PZLA na 46.90 (EA życzy sobie 47.60). Najbliżej celu jest Łukasz Krawczuk (47.09). W weekend istnieje jednak duża szansa, że ktoś z naszych sprinterów ustrzeli kwalifikację. Po pierwsze panowie spotkają się w mocnym składzie, co napędzi rywalizację. Po drugie, tegoroczny debiut na halową czterysetkę zanotuje Karol Zalewski. A gdy w blokach klęka sprinter z Reszla, można być pewnym, że za chwilę wydarzy się coś… szybkiego.
W przypadku pań do środy (17 lutego) minimum miała jedynie nastoletnia Kornelia Lesiewicz (52.97 wobec wymaganych 53.00). Po Copernicusie do juniorki dołączyły doświadczone: Justyna Święty-Ersetic (51.80) i Małgorzata Hołub-Kowalik (52.74). Wciąż bez kwalifikacji do startu indywidualnego są: Natalia Kaczmarek (53.29) i Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka (53.29). Czy starsze koleżanki „wygryzą” Lesiewicz? Wszystko wyjaśni się w niedzielę po południu.
Złą informacją w kontekście damskiej sztafety 4×400 m jest absencja Anny Kiełbasińskiej. Sprinterka musiała poddać się operacji i w tej chwili walczy o powrót do zdrowia, żeby zdążyć z formą na igrzyska olimpijskie. Kontuzja Kiełbasińskiej jest tym bardziej dotkliwa, że po zmianach w sztabie trenerskim, biegaczka doskonale zaczęła sezon halowy, bijąc życiówkę na 60 m – 7.21.
Tylko w dwóch konkurencjach biegowych PZLA postanowił utrzymać preferencyjne minima European Athletics (chodzi o 60 m ppł mężczyzn i 3000 m mężczyzn). W pozostałych rodzimy związek zaostrzał wskaźniki. O ile z utrzymanego na poziomie 8:00.00 minimum na trójkę skorzystał póki co tylko Marcin Lewandowski (blisko jest Aleksander Wiącek, który pobiegł 8:01.03). O tyle z 7.88 na płotkach cieszy się dziś aż pięciu sprinterów – Damian Czykier (7.59), Artur Noga (7.64), Krzysztof Kiljan (7.70), Dawid Żebrowski (7.80) i Dominik Staśkiewicz (7.88). Po mistrzostwach Polski tylko trzech zawodników będzie w dobrym humorze. Ciasno jest też w kwalifikacjach na męskie 60 m bez płotków, gdzie wskaźniki mają: Remigiusz Olszewski (6.61), Przemysław Słowikowski (6.66) i Dominik Kopeć (6.66). Blisko minimum ustalonego na 6.68 są natomiast: Rafał Łupiński (6.70) i Adrian Brzeziński (6.71). W sobotę i niedzielę w Toruniu zobaczymy też m.in.: Joannę Jóźwik i Angelikę Cichocką (obie 800 m), Ewę Swobodę i Marikę Popowicz-Drapałę (obie 60 m), Karolinę Kołeczek i Pię Skrzyszowską (obie 60 m ppł i 60 m), Martynę Galant i Klaudię Kazimierską (obie 1500 m).
Transmisję z popołudniowych sesji przeprowadzi TVP Sport (w sobotę od 19:15, w niedzielę od 15:35). Wyniki online będą dostępne na stronie domtel-sport.pl.
Zdjęcia: Marta Gorczyńska