Karolina Obstój
Z wykształcenia prawniczka, a z zamiłowania ambitna biegaczka amatorka, spełniająca się w biegach górskich, choć od asfaltu nie stroni. Trenerka biegania i organizatorka obozów biegowych. Więcej o mnie znajdziesz na Instagramie.
Coraz więcej biegaczy amatorów idzie za wzorem wyczynowców i – choć na tydzień – wybiera się w okresie jesienno-zimowym w cieplejsze lokalizacje. Bardziej wymagającym osobom, nie zależy jedynie na tym, żeby nie było śniegu i świeciło słońce, ale szukają miejsc sprawdzonych, z dobrym, biegowym “zapleczem”. Tak się składa, że odwiedziłam kilka takich popularnych miejscówek w Europie i chętnie podzielę się z Wami moimi doświadczeniami i opiniami. Na pierwszy ogień weźmy słynne, portugalskie Monte Gordo.
Monte Gordo to mała miejscowość na południu Portugalii w rejonie Algarve, położona nad samym oceanem Atlantyckim, czyli na wysokości 0 m npm. Tę wysokość, a raczej jej brak, można potraktować jako wadę i zaletę. Wadę dlatego, że wielu biegaczy – ostatnio nawet amatorów – szuka hipoksji. Tu jej nie znajdziecie. Jednak wadę tę można przekuć w zaletę. Bowiem z uwagi na to położenie, organizm nie potrzebuje czasu na adaptację do wysokości, więc już od pierwszych dni pobytu można wykonywać mocne treningi. W kontekście krótkich – kilku lub kilkunastodniowych – wypadów jest to opcja idealna.
W Monte Gordo byłam dwa razy, w styczniu i lutym 2023 i 2024 r. Przy wyborze miejscówki sugerowałam się przede wszystkim opiniami innych biegaczy, stałych bywalców Monte Gordo. Uznałam, że tysiące biegaczy, nie może się mylić. Monte Gordo ma nie tylko dobry marketing, bo podejrzewam, że w Portugalii czy Hiszpanii znajdzie się sporo miejscówek z równie dobrymi warunkami do biegania, ale także ma to „coś”, co powoduje, że to właśnie Monte Gordo jest jedną z najsłynniejszych zimowych, europejskich destynacji. Sław tu również nie brakuje. W 2023 r. na treningu widywałam Sondre Moena, który w lutym zjechał z Iten do Monte Gordo, żeby na nizinach odpocząć przed startem w maratonie w Sevilli. Na marginesie, Moen rzucał się tu w oczy nie tylko dlatego, że był najszybszym biegaczem, ale przede wszystkim z powodu tego, że absolutnie zawsze widziałam go w długich ubraniach, a było na tyle ciepło, że pozostali biegacze biegali na krótko. Im bardziej jesteś profesjonalnym biegaczem, tym bardziej dbasz o trzymanie ciepła, ale Moen to już level ekspert 😛 W 2024 r. na ścieżkach pojawiali się m.in. Jimmy Gressier czy Yeman Crippa.
Żeby nie być taką, która cudze chwali, a swego nie docenia, to czołówkę polskich lekkoatletów także można spotkać w Monte Gordo, jak np. Dawida Tomalę, Adama Nowickiego, Olę Lisowską i mnóstwo innych Polaków – biegaczy, chodziarzy czy triathlonistów. Język polski słychać tu naprawdę często.
Opcji dotarcia do Monte Gordo samolotem jest kilka. Za pierwszym razem lecieliśmy z Wrocławia do Lizbony. Taki wybór wynikał z tego, że dwa dni spędziliśmy w Lizbonie na zwiedzaniu miasta. Z Lizbony Flixbusem pojechaliśmy do Faro, a z Faro jedzie się pociągiem do Monte Gordo niecałą godzinę. W 2024 r. lecieliśmy już Ryanair z Berlina do Faro i od razu pociągiem do Monte Gordo. Niestety w miesiącach zimowych nie ma bezpośrednich lotów z Polski do Faro i według mnie lot z Berlina do Faro jest wygodnym wyborem. Inne opcje podróży, to np. lot z Wrocławia do Faro, ale z przesiadką np. w Londynie czy Paryżu. Kolejną opcją, którą można rozważyć jest lot do Sewilli oddalonej ok. 150 km od Monte Gordo. Wówczas busem można dojechać do hiszpańskiego Ayamonte i stamtąd promem popłynąć do Vila Real de Santo Antonio, które sąsiaduje z Monte Gordo.
W Monte Gordo są tylko minimarkety, ale bardzo dobrze wyposażone. Duże supermarkety tj. Lidl czy Pingo Doce znajdują się w Vila Real de Santo Antonio, miejscowości oddalonej od centrum Monte Gordo o 3 km. Ceny w sklepach są bardzo zbliżone do polskich.
Za każdym razem mieszkaliśmy w mieszkaniu, w samym centrum Monte Gordo, w pierwszej linii zabudowy nad oceanem. Wybór noclegów w miesiącach zimowych jest bardzo duży, a ceny są bardzo przystępne. Jeśli komuś zależy na noclegu w hotelu, to wybór jest również spory, a większość z nich zlokalizowana jest tuż przy ścieżkach biegowych. Z własnego doświadczenia doradzę Wam, żeby na wyjazd zimą zabrać ze sobą ciepłe skarpety lub kapcie. Mieszkania w południowych krajach są dość zimne, co ma służyć temu, żeby latem, podczas upałów dało się w nich wytrzymać.
W styczniu i lutym w Monte Gordo jest dość pusto, cicho i spokojnie. Żadnych wieczornych imprez. W sumie kto miałby tu balować? Byli tu sami biegacze i emeryci, a oni przecież szybko chodzą spać. Towarzystwo idealne do treningu.
Łatwiej byłoby odpowiedzieć na pytanie: “gdzie tu nie biegać?”. Pomiędzy Monte Gordo a Vila Real de Santo Antonio znajduje się zalesiony obszar z szerokimi, leśnymi ścieżkami i kolorem ziemi podobnym do kenijskiej. Teren jest pagórkowaty, ale niektóre podbiegi i zbiegi są całkiem strome. Jeśli ktoś z Was kojarzy słynne Regle w Szklarskiej Porębie, to pagórki w lasku w Monte Gordo są sporo większe. Wbieg do lasu zaczyna się ok. 500 m od centrum miasteczka.
Las znajduje się po dwóch stronach głównej ulicy, wzdłuż niej biegnie betonowa ścieżka rowerowa, a równolegle ścieżka szutrowa. 3 km prostej od Monte Gordo do Vila Real, nawrót na rondzie i z powrotem. Świetna trasa na biegi ciągłe i wszystkie inne, płaskie akcenty. Skręcając na boczne ścieżki, można tę pętlę wydłużyć nawet do 10 km.
W Vila Real znajduje się stadion. Wejście jest płatne, a koszt to 4,5 EUR od osoby (cena ze stycznia 2024 r.).
Wzdłuż oceanu znajdują się drewniane mostki, zatem dobre 2 km – na początku lub na końcu treningu – można wykonać wzdłuż oceanu. Podczas naszego pobytu często zdarzały się odpływy, brzeg plaży był tak twardy, że można było po nim biegać jak po utwardzonej ziemi, więc niektórzy biegacze faktycznie wybierali plażę na spokojne wybiegania. Odpływy w Portugalii są bardzo duże, a plaża robi się niesamowicie szeroka.
Mimo że ścieżki w Monte Gordo nie ciągną się przez dziesiątki kilometrów i wykonując dłuższe treningi trzeba dublować pętle, to warunki do biegania są tu tak dobre, że absolutnie ten teren się nie nudzi.
W styczniu i lutym temperatura wahała się w szczytowych momentach dnia od 15 do 20 stopni, choć zdarzały się odstępstwa od normy w obie strony. Poranki zazwyczaj były chłodne, rano ok. 8:00 temperatura oscylowała w granicy 12 stopni, ale dość szybko robiło się ciepło. Padało tylko kilka razy. Zdarzały się też wietrzne dni – kilka razy wiało nawet bardzo mocno – ale tego można się spodziewać po miejscowości położonej nad oceanem. Duża wilgotność, to też znak rozpoznawczy Monte Gordo. W niektóre dni wilgotność przekraczała nawet 90%. W treningu można się do tego przyzwyczaić, problematyczne może być jedynie suszenie ubrań, kiedy akurat nie ma słońca… Jednak było go na szczęście bardzo dużo.
Byłam w wielu popularnych biegowych miejscówkach w Europie, ale póki co Monte Gordo jest wyjątkowe. Sama miejscowość nie jest szczególnie ładna, ani urokliwa, nie ma w niej także żadnych atrakcji, ale biegowe ścieżki położone niemal na wyciągnięcie ręki i ilość biegaczy, jaka przyjeżdża tu zimą – i to w większości topowych zawodników, których oglądamy na Igrzyskach, Mistrzostwach Europy, czy Diamentowych Ligach – powoduje, że nogi same rwą się do biegania i motywacja nie słabnie. O której by się nie wyszło na ścieżkę, zawsze spotka się kogoś biegającego. Daje to niesamowitego kopa do roboty.
PS Jeśli wybierzecie się do Monte Gordo, to polecam spróbować popularnych w Portugalii pastéis de nata, babeczek z ciasta francuskiego z budyniowym nadzieniem. Pychota!