Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Przed 29 marca 2020 roku tysiące biegaczy obierze kierunek – Gdynia. Już w listopadzie organizatorom udało się osiągnąć limit 20000 miejsc w biegu masowym, towarzyszącym Mistrzostwom Świata w Półmaratonie. Mistrzostwom, które po raz pierwszy rozegrane zostaną w Polsce. Czy jednak poza amatorami biegania, Gdynia przyciągnie również rodzimych wyczynowców? Wbrew pozorom, nie jest to oczywiste. Pociągnęliśmy za język samych zainteresowanych. Zastanawiamy się, co jest przyczyną aktualnego stanu rzeczy i groźby nieurodzaju.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Gdynia 2020 – impreza bez gospodarzy? – odpowiedź PZLA
Swój występ w mistrzostwach globu na dystansie 21,097 km zapowiedział świeżo upieczony rekordzista świata na 10 kilometrów – Joshua Cheptegei. Dość prawdopodobne, że w walce o złoto będzie miał za rywala m.in. rekordzistę świata w „połówce” Geoffreya Kamworora, który sięgał po złoto MŚ na tym dystansie już trzykrotnie. Jeśli Kenijczyk zmierzy się w Gdyni z Ugandyjczykiem, z pewnością będziemy mogli mówić o pojedynku wszech czasów.
Mogłoby się wydawać, że skoro Polska organizuje mistrzostwa świata, to wystawi liczny i mocny skład – jak przystało na gospodarzy. Polski Związek Lekkiej Atletyki zostawił naszym biegaczom kilka furtek, którymi mogli przejść przez kwalifikacje, żeby w marcu stanąć na Skwerze Kościuszki, skąd wystartuje mundialowa rywalizacja.
Pierwszą możliwością było osiągnięcie w roku 2019 minimum czasowego w półmaratonie, dla mężczyzn przewidziano wskaźnik na poziomie 1:03:30, z kolei dla kobiet – 1:13:00. Z tym warunkiem poradził sobie tylko Krystian Zalewski uzyskując na początku 2019 roku – notabene w Gdyni – efektowne 1:02:34. Można powiedzieć, że sekundę do spełnienia wskaźnika zabrakło Henrykowi Szostowi, który swoje 1:03:31 wybiegał jako międzyczas przy okazji maratonu londyńskiego. Wśród kobiet minimum wywalczyła Aleksandra Lisowska (1:12:45). Siedem sekund do spełnienia kryterium PZLA zabrakło w 2019 roku Annie Gosk.
Drugą opcją, żeby otrzymać od Związku zaproszenie na MŚ, było osiągnięcie olimpijskiego minimum w maratonie. Z tym zadaniem w poprzednim roku poradziła sobie jedynie Karolina Nadolska, która na początku kwietnia w Hanowerze przebiegła królewski dystans w 2:27:43, po drodze robiąc również minimum półmaratońskie (1:12:35). Jeśli chodzi o mężczyzn, nikt nie wypełnił olimpijskiego wskaźnika (2:11:30), a najbliżej od tego wyczynu był Yared Shegumo. W trakcie niedawnej próby w Walencji osiągnął 2:11:40.
Była też trzecia bramka, którą można było w tym roku przedostać się do kadry na MŚ – zdobycie złota mistrzostw Polski w półmaratonie. We wrześniu w Pile swojej szansy nie przespali Artur Kozłowski i Aleksandra Lisowska, która nie tylko zdobyła tytuł, ale doskonały występ potwierdziła również rekordem życiowym oraz wspomnianym wyżej minimum czasowym.
Podsumowując, warunki PZLA spełnili – Krystian Zalewski, Karolina Nadolska, Artur Kozłowski, Aleksandra Lisowska. Czy jednak cała czwórka pojawi się w marcu nad Zatoką Gdańską?
Zasady kwalifikacji ustalone przez PZLA mówią, że w MŚ powinny wziąć udział osoby, które uzyskały maratońskie minimum na igrzyska olimpijskie, żeby niejako w marcu potwierdzić swoją formę właśnie w Gdyni, na dystansie o połowę krótszym. Czytamy o tym w 1 punkcie regulaminu. W związku z powyższym marcowy półmaraton w swoim planie olimpijskich przygotowań powinna uwzględnić Karolina Nadolska, która jako jedyna uzyskała już przepustkę do Tokio (a właściwie Sapporo) i objęta jest szkoleniem PZLA.
Jak podkreśla, jednym z jej miłych obowiązków, będzie zaprezentowanie się w Polsce i potwierdzenie swojej formy w Gdyni.
– Zbyszek (Zbigniew Nadolski – mąż i trener Karoliny – przyp. red.) jest w stałym kontakcie z szefem bloku wytrzymałości Zbigniewem Rolbieckim. Teoretycznie nasza ścieżka przygotowań do igrzysk zaczyna się w styczniu 2020 roku, ale już teraz dostaliśmy, cenne dla nas dofinansowanie do zgrupowania w Kolorado – powiedziała nam przez telefon przebywająca na obozie w Alamosie zawodniczka. – Dla mnie to będzie najważniejsza impreza na wiosnę. Startowałam już w MŚ w półmaratonie dwa razy, traktuję je prestiżowo. Nie deklaruję konkretnego wyniku, ale jeśli zdrowie pozwoli spróbuję zbliżyć się do granicy 1:10 – zapowiada rekordzistka kraju na 10000 m, 10 km i nieoficjalna rekordzistka Polski na dystansie półmaratonu (jej wynik 1:09:53 z 2017 roku z Poznania nie został uznany za najlepszy w historii ze względów proceduralnych).
Mimo że skład nie został oficjalnie podany, dowiedzieliśmy się, że do startu w Gdyni szykuje się m.in. mistrz Polski 2019 w półmaratonie Artur Kozłowski:
– Mistrzostwa świata w półmaratonie będą dla mnie jedną z docelowych wiosennych imprez. Po rezygnacji z maratonów teraz na rozkładzie będę miał biegi na krótszych dystansach: 10 km i półmaraton. I właśnie ten bieg w Gdyni będzie takim ważniejszym startem. Chciałbym powalczyć o jak najlepszy wynik, może zbliżenie się lub pobicie rekordu życiowego (1:03:36 – przyp. red.). Ale to wszystko zależy od przygotowań i czy zdrowie pozwoli mi na trenowanie na wysokim poziomie. Mam też nadzieję, że uda się wyjechać na jakiś obóz w cieplejszy klimat, bo nasza zima nie służy szybkim przygotowaniom – deklaruje Artur.
Jak przekazał nam trener Jacek Wosiek, z półmaratońskich MŚ na pewno zrezygnuje Aleksandra Lisowska, której ważnym celem na przyszły sezon jest uzyskanie olimpijskiego standardu na 42,195 km (aktualnie 2:31:40):
– Ola jako pracownik wojska niestety nie będzie biegać w Gdyni, tylko tydzień później w wojskowych mistrzostwach świata w biegach przełajowych. Nam zależy na spokoju w przygotowaniach do maratonu i dlatego taki wybór – powiedział trener tegorocznej mistrzyni Polski z Piły.
Pewny udziału w mistrzostwach świata nie jest Krystian Zalewski.
– Rozważamy z trenerem możliwość startu, jednak ostateczna decyzja zapadnie z czasem – skomentował krótko nasz zawodnik.
Krystian podobnie jak wielu naszych biegaczy jest żołnierzem Wojska Polskiego i w związku z tym prawdopodobnie tydzień po gdyńskim półmaratonie wystartuje – podobnie jak Lisowska – w wojskowych przełajach.
EDIT: Jak dowiedzieliśmy się od PZLA, minimum wypełniła również Izabela Paszkiewicz, której wynik 1:12:38 (Półmaraton Wiązowski) nie był uwzględniony w bazach Związku, ani World Athletics.
Wiele wskazuje na to, że w Gdyni nie zobaczymy szczególnie licznej kadry. Dwie, może trzy osoby reprezentować będą gospodarzy 2020 World Athletics Half Marathon Championships, przy założeniu, że maksymalnie możemy wystawić po 6 kobiet i 6 mężczyzn.
Najlepsza w jesiennych maratonach Izabela Paszkiewicz (2:31:39 podczas wojskowych igrzysk w Wuhan) chciałaby wystartować w Gdyni, jednak jej start nie jest do końca pewny. Dowiedzieliśmy się też, że uznawany za najzdolniejszego długasa młodego pokolenia Szymon Kulka ma inne priorytety w nowym roku i nie pokaże się na MŚ. Szymon ma na koncie życiówkę 1:03:01 oraz jesienny debiut w maratonie na poziomie 2:14:35. Na szybką trasę z malowniczym finiszem (poniżej) nie wybiera się ponownie Arkadiusz Gardzielewski, multimedalista krajowych imprez, który w tym roku nabiegał właśnie w Gdyni dobre 1:03:34 (PB z 2018 roku 1:03:17).
Naturalnym wydawałby się występ na MŚ najlepszego naszego półmaratończyka na przestrzeni ostatnich sezonów Marcina Chabowskiego (PB 1:02:24). Wiadomo jednak, że jego szanse na start w Gdyni, mieście gdzie rywalizował już na połówce kilka razy, są mniej niż iluzoryczne. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – nikt zresztą się z nim w sprawie ewentualnego reprezentowania Biało-Czerwonych barw nie kontaktował. Przypomnijmy, że Chabowski został w 2016 roku czwartym zawodnikiem ME w półmaratonie. Po tamtym wyczynie zawodnik nie został objęty centralnym szkoleniem, fakt ten uzasadniano tym, że dystans 21,097 km nie jest konkurencją olimpijską i, jak się już można samemu domyślać, sukcesy na nim nie są dla rozwoju polskiej lekkoatletyki istotne.
Mariusz Giżyński, wicemistrz Polski w maratonie również nie otrzymał żadnego zapytania odnośnie udziału w rozgrywanych w Polsce mistrzostwach.
– A wy w redakcji nie macie odpowiedzi z PZLA? Domyślam się tylko, że mogłaby brzmieć: „Były podane zasady kwalifikacji, zawodnicy nie wypełnili minimum”. Logiczne, tyle że moim zdaniem, jeśli dostaliśmy już organizację takiej prestiżowej imprezy, to warto, by za tym poszło szkolenie. Niezależnie od naszego poziomu, warto wyselekcjonować grupę chętnych i pomóc im w przygotowaniach. Polski sport czeka na gotowych zawodników biegów długich i trzeba przyznać – daje bardzo dobre wsparcie osobom, które osiągną dobry wynik. Jednak to nie działa, bo biegi długie, aby osiągnąć ten dobry wynik, potrzebują dużych inwestycji, o które trudno i koło się zamyka. Nie mamy wyników – również dlatego, że nie ma stworzonych odpowiednich warunków. A talenty są, tylko przepadają po zakończeniu kariery juniora, gdy kończy się system młodzieżowego współzawodnictwa premiowanego punktami i konkretnym finansowaniem klubów. Moim zdaniem, jeśli mamy w kraju tego typu imprezę jak MŚ w półmaratonie, to powinna ona służyć podnoszeniu poziomu sportowego. Jeśli wystartuje po jednym, dwóch biegaczy wyczynowych u kobiet i mężczyzn – a może startować aż 12-stka – to tak naprawdę ten poziom ciągle obniżamy – powiedział nam Mariusz Giżyński.
„Giża”, który od tego roku jest trenerem mistrzyni Polski na 10 km Anny Gosk przyznał również, że i ona nie dostała propozycji startowania w Gdyni.
– Nabiegała 1:13.07, nasze minimum wynosi 1:13:00. Mimo próśb, by przynajmniej za osiągnięcia w półmaratonie objąć ją jakimś szkoleniem, reakcja PZLA była na razie obojętna. Co do zawodników, którzy reprezentują wojsko, mam podejrzenie, że w momencie, gdy nie stworzono systemu przygotowań do MŚ w półmaratonie – nie wahali się długo. Wszystko wskazuje na to, że pojadą w tym czasie na obóz do Nowego Meksyku, a niektórzy niedługo potem wystąpią w wojskowych przełajowych mistrzostwach świata – zdradza „Giża”.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak wyglądają zasady kwalifikacji do MŚ w Gdyni w poza granicami naszego kraju. Jak przekazał nam Brett Larner, prowadzący popularną stronę japanrunningnews.blogspot.com, w Kraju Kwitnącej Wiśni obowiązuje trzystopniowy system eliminacji.
W pierwszej kolejności przepustkę na mistrzostwa świata w półmaratonie uzyskają zawodnicy, którzy zdobyli kwalifikację olimpijską w maratonie. Drudzy w kolejce będą biegacze, którzy najlepiej spiszą się w dedykowanych półmaratonach eliminacyjnych (wyznaczono 4 takie biegi, 2 dla kobiet i 2 dla mężczyzn), tutaj do zgarnięcia są łącznie cztery miejsca dla obu płci. Jeśli w wyniku tych kwalifikacji nie uda się wyłonić po 5 najlepszych kobiet i mężczyzn, w ostatniej kolejności japońskie władze będą brać pod uwagę światowe rankingi.
W ostatnią niedzielę 15 grudnia rozegrano pierwszy z półmaratonów eliminacyjnych, Sanyo Ladies Road Race. Najlepsza z Japonek Honami Maeda zajęła drugie miejsce z rekordem życiowym 1:09:08, wyprzedzając swoją koleżankę z drużyny Tenmaya – Sarę Miyakę o 15 sekund. Te dwie zawodniczki wyznaczają więc aktualnie poziom do którego będą próbowały zbliżyć się rywalki w drugim eliminacyjnym półmaratonie – damskim National Corporate Halfmarathon.
W Wielkiej Brytanii szczegółowe reguły gry znane były na początku grudnia. Selekcja do reprezentacji na Gdynię zostanie przeprowadzona 1 marca podczas imprezy The Vitality Big Half w Londynie. Na MŚ zakwalifikują się pierwsze trójki – kobiet i mężczyzn. Jako że zespół może liczyć w sumie 10 osób, dojdą do tego najszybsi zawodnicy i zawodniczki, którzy w okresie 1.01.2019-1.03.2020 r. uzyskają wyniki na 10 km lepsze od 29:30 (mężczyźni) i 33:10 (kobiety), w półmaratonie 1:05:00 i 1:15:00 oraz w maratonie 2:16:00 i 2:36:00. Preferowani mają być ci w dobrej formie (coś znanego w Polsce jako „dyspozycja startowa”) i z osiągnięciami na arenie międzynarodowej. Skład ma zostać ogłoszony przez British Athletics 2 marca.
W Kanadzie okres brany pod uwagę i proces jest podobny, a minima łagodniejsze, m.in. 1:06 dla mężczyzn i 1:16 dla kobiet. Tamtejszy team może liczyć maksymalnie 8 osób.
W Nowej Zelandii minimum kwalifikujące do narodowej drużyny było jeszcze łagodniejsze – odpowiednio 1:06 dla panów i 1:18 dla pań. Skład reprezentacji wyłoniony został na podstawie najlepszych rezultatów uzyskanych w okresie 1.11.2018-1.12.2019 r. Do Polski przyleci szóstka zawodników All Blacks. W sąsiedniej Australii nie ma określonych żadnych warunków, z opublikowanych informacji wynika jasno, że o ewentualnych powołaniach decyduje macierzysta federacja.
W Polsce czekamy na mistrzostwa świata z dużymi nadziejami. Tysiące biegaczy amatorów już nie może się doczekać, żeby na mecie gdyńskich mistrzostw odebrać zjawiskowy medal w kształcie kompasu. Kibice ostrzą sobie zęby na całkiem prawdopodobny pojedynek Cheptegeiego z Kamwororem, odpowiednio mistrza świata na 10000 metrów z mistrzem świata w półmaratonie. Może będzie równie fascynujący, co starcie Kamworora i Mo Faraha z 2016 roku z Cardiff?
Czy 29 marca będziemy mieli również okazję, żeby wspierać naszych najlepszych długasów? Niektórych pewnie tak, jednak zapowiada się, że nasza reprezentacja pojawi się na Skwerze Kościuszki w bardzo okrojonym składzie. Może jednak udział naszych sportowców nie jest aż taki interesujący… sami już nie wiemy.
Mistrzostwa w Gdyni nie są daleko, wiele reprezentacji z dalszych zakątków globu przyjedzie do egzotycznej Polski w składach 6-10 osobowych. Jest to efekt przejrzystej selekcji, łagodnych minimów (w końcu półmaraton, to bieg bez większych ograniczeń przepustowości, jak bieżnia) – z drugiej strony zainteresowania biegami ulicznymi wyczynowców w danym kraju i ich chęci reprezentowania swojej ojczyzny na imprezie mistrzowskiej. W Polsce na tę chwilę sama deklaracja przygotowań do MŚ nie wystarcza. Lekkoatletyczna centrala wyznacza określone warunki, w tym jedno z bardziej wymagających minimów – i gdyby ich się konsekwentnie trzymać, w Gdyni wystartowaliby 2-3 nasi reprezentanci. Z jednej strony można to przyjąć: kto z kibiców pozytywnie oceni i związek, i samych zawodników, jeśli przybiegną na miejscach poza pierwszą 30-tką? Ryzyko zaproponowania drogiego szkolenia przy jednoczesnej „konkurencyjności” warunków oferowanych przez Wojsko Polskie wydaje się tu kluczem do zrozumienia takiej a nie innej selekcji. Można przy tym odnieść wrażenie, że w roku igrzysk również samym zawodnikom aż tak nie chce się kruszyć kopi o MŚ na dystansie nieolimpijskim, poza tym wielu z nich ma określone zobowiązania wobec swojego pracodawcy – armii.
Z drugiej strony mistrzostwa w domu powinny być powodem nie tylko do dumy, ale i przyczynkiem do stworzenia grupy długodystansowców z zaplecza, którzy chcieliby podnosić przed MŚ swój poziom sportowy i wystąpić na nich z orzełkiem na piersiach. Może takie były założenia – dzięki zastosowaniu jakiegoś statystycznego algorytmu centrala spodziewała się, że w 2019 roku padnie wiele wyników sub 1:03:30 (M) i sub 1:13 (K) – i będzie w kim wybierać? A może przesadzamy i zaraz okaże się, że dotychczasowe zasady były umowne i powołania dostanie więcej dobrych zawodniczek oraz zawodników? Niewykluczone, to będzie miła niespodzianka.
Rzecz jasna zanim zabraliśmy się za ten materiał i zebraliśmy informacje od zawodników oraz trenerów – zapytaliśmy w pierwszej kolejności przedstawicieli PZLA, kiedy można spodziewać się ogłoszenia kadry na Gdynię. Byliśmy ciekawi, kto z osobami z minimum zadeklarował chęć startu, a także czy i na jakich zasadach Związek przewiduje powołanie zawodników, którzy nie osiągnęli kwalifikacji – żeby gospodarzy zawodów reprezentowała drużyna, we właściwym znaczeniu tego słowa. Gdy tylko otrzymamy odpowiedź, natychmiast ją opublikujemy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Gdynia 2020 – impreza bez gospodarzy? – odpowiedź PZLA
Fot. iaafvalencia2018.com, materiały prasowe