W pierwszej części artykułu poruszyłem problem rozdźwięku jaki może pojawiać się pomiędzy zaproponowaną metodą oceny dynamiki biegu i weryfikacją tych założeń w praktyce.
Trudność w oszacowaniu, czy bieg jest bardziej, czy mniej dynamiczny skłania do przemyśleń i zmiany założeń. Jeżeli proponowane wcześniej przebiegi zależności pomiędzy parametrami dynamiki biegu, nie mają oczekiwanego potwierdzenia w praktyce, to trzeba je w uzasadnionych przypadkach odrzucić.
Pomiar dynamiki biegu powinien informować i jednoznacznie dawać odpowiedź na pytanie jak dynamicznie porusza się ciało pod wpływam działających na nie sił. Mając do dyspozycji jedynie pomiar kadencji, oscylacji i czasu kontaktu z podłożem nie sposób precyzyjnie tego określić. Żaden z tych parametrów nie informuje bezpośrednio jak zmienia się w czasie chwilowa prędkość ciała. Przypomina to ocenianie rzeczywistej dynamiki biegu na podstawie cieni rzucanych na ścianę jaskini platońskiej.
Proponowane idee w zaprezentowanej na wstępie artykułu tabeli, choć bardzo klarowne i kuszące elegancją prostych zależności, nie gwarantują właściwej oceny dynamiki biegu. To czego brakuje, to pomiar chwilowych przyspieszeń ciała. Rejestrowanie pionowych i poziomych zmian prędkości mogłoby być podstawą do oceny jakości ruchu. Z technicznego punktu widzenia raczej nie ma przeszkód do wykorzystania akcelerometrów, rejestrujących przyspieszenia podczas kroku biegowego. Możliwe, że taki dodatkowy, hipotetyczny parametr dynamiki biegu, nazwijmy go VHA, czyli Vertical & Horizontal Acceleration, „pogodziłby” pozostałe parametry. Gdyby istotnie tak się stało, to wtedy VHA okazałby się głównym parametrem dynamiki biegu, a kadencja, oscylacja i czas kontaktu z podłożem, stanowiłyby jedynie dodatkowe informacje.
Jakość ruchu
To w jaki sposób przebiega trajektoria ruchu tylko częściowo zależy od powszechnie pojmowanej siły mięśni. Grawitacja, bezwładność i sprężystość tkanek odgrywają role równie ważne, a w przypadku biegu długodystansowego kluczowe. Mamy do dyspozycji dwa źródła ruchu. Klasyczne, oparte na metabolicznym skurczu mięśni wprawiających w ruch kości oraz mniej intuicyjne źródło wynikające z wykorzystania energii sprężystości. To drugie źródło używane jest w pełnym wymiarze jedynie przy doskonałej propriocepcji, wyczuwaniu działania grawitacji i bezwładności. Stanowi także o ekonomiczności ruchu.
Nie można, przynajmniej na razie, ocenić w sposób ilościowy procentowego udziału obu źródeł podczas generowania ruchu. Prawdopodobnie dałoby się uzyskać jakieś przybliżenie dzięki analizie zmian prędkości środka masy i przebiegu trajektorii wahadeł, ale wciąż jest to zagadnienie czekające na zbadanie. Poniższe rozważania są próbą zmierzenia się z tym zagadnieniem.
Parabola vs sinusoida
Gdy kilka lat temu analizowałem niezliczone materiały filmowe poświęcone bieganiu czołowych zawodników długodystansowych, to wpadłem na pomysł, żeby zamodelować taki przykładowy ruch biegowy. Efektem tych zmagań jest biegnący awatar z artykułu o Rytmie biegu, który zdążył już opatrzyć się pasjonatom techniki biegu.
Przez długi czas nie udawało mi się podczas modelowania uzyskiwać wrażenia dużej dynamiki ruchu, tak jak u pierwowzorów w realnym biegu. Nie wiedziałem dlaczego efekt wizualny odbiega i to znacznie od zamierzonego. Wówczas przypisywałem to nadmiernemu uproszczeniu budowy awatara. W końcu to tylko kółko i kilka kresek, myślałem. Wyraźny przełom w procesie modelowania dynamiki ruchu nastąpił dopiero, gdy zwróciłem uwagę na, dotąd przyjęte z góry, założenie dotyczące trajektorii oscylacji pionowych w czasie. Założyłem bowiem, że oscylacje awatara nakreślają przebieg sinusoidalny. Krzywa 2 na wykresie w tamtym artykule oraz przebiegający wzdłuż niej znacznik reprezentujący środek masy, obrazują taki właśnie sinusoido podobny tor ruchu. Skala w jakiej wykonany jest wykres z awatarem niestety nie pozwala na zauważenie subtelności, które okazały się istotne, dlatego poniżej wstawiłem poglądowy wykres obrazujący fragment oscylacji pionowych w przedziale czasowym pomiędzy 256 i 352 klatką. Przedział ten przypada na najdynamiczniejszy moment podczas wzorcowego kroku biegowego – fazę wzniosu. Ten moment dobrze widać analizując dynamiczne odbicie od podłoża zawodnika z numerem 17, w płaszczyźnie czołowej na animacji poniżej.
Źródło: archiwum własne
Źródło: ceskatelevize
Na powyższym wykresie zestawione są dwie krzywe będące fragmentami sinusoidy i paraboli. Porównując przebieg wzniosu dla paraboli widać, że w początkowej fazie wznios jest bardziej stromy w stosunku do sinusoidy, czyli zmiana wzniosu w czasie jest szybsza, bardziej dynamiczna. Natomiast w końcowej fazie przebiegu wzniosu następuje odwrócenie sytuacji, czyli zmiana wzniosu wzdłuż paraboli przebiega wolniej.
Zmodyfikowanie wzniosu i odejście od krzywej jaką w przybliżeniu można opisać funkcją sinus oraz zastąpienie jej funkcją kwadratową spowodowało, że awatar zyskał znacznie na atrakcyjności. Do tego stopnia poprawiła się jego dynamika, że postanowiłem jeszcze bardziej zredukować budowę modelu usuwając linię symbolizującą kręgosłup, która zaciemniała wręcz pulsacyjny charakter ruchu. Dynamiczna pulsacja w pionie była tym, czego brakowało modelowi.
Pulsacja
Wytrawny obserwator i kibic Lekkiej Atletyki spotyka się często z sytuacjami, gdy może porównać wrażenia odnoszone z oglądania biegu czołowych zawodników, na żywo podczas zawodów z wrażeniami podczas oglądania filmu z tego samego biegu. Można wtedy zauważyć, iż na nagraniu jakby „ubożeje” dynamika ruchu. Obraz biegu staje się mniej „soczysty”.
O ile bieg rejestrowany jest w płaszczyźnie czołowej, czyli od tyłu lub od przodu (w czym niekwestionowanymi wirtuozami są operatorzy żyroskopowo stabilizowanych kamer, rejestrujący przebieg rywalizacji czołówki maratonu berlińskiego), to dynamika ruchu (pionowe pulsacje) jest uchwycona i nie odbiega od rzeczywistej. Problem pojawia się w momencie, gdy bieg rejestrowany jest w płaszczyźnie strzałkowej (z boku). Stabilizowanie obrazu i „łapanie” biegacza w kadrze, tak aby ciągle znajdował się w jego środku może powodować „wyciszenie” oscylacji poziomych. Oscylacje te w rzeczywistości są wyraźnie widoczne i wraz z oscylacjami pionowymi dają wypadkowy obraz pulsacji, nadającej biegowi dynamizmu i soczystości.
Dalszym etapem w modelowaniu ruchu awatara było więc odrzucenie kolejnego, błędnego założenia o centrowaniu biegacza w kadrze. Do ruchu dodałem oscylacje poziome (cały awatar przemieszcza się względem tła przód-tył w trakcie trwania kroku biegowego) również o charakterze parabolicznym, ponieważ najlepiej oddają rzeczywistą dynamikę topowych zawodników długodystansowych.
Występowanie wyraźnej pulsacji w biegu długodystansowym jest rzadkim zjawiskiem. Niewielu ludzi na świecie potrafi ją uzyskać, a przy dużej prędkości biegu staje się umiejętnością elitarną. Dokładne opisanie pulsacji wiąże się z trudnością jaką jest nieintuicyjny charakter sprężystego źródła ruchu. Intuicyjne podejście do zagadnienia sprężystości niestety nie pomaga, a nawet przeszkadza. Dla lepszego zobrazowania tego problemu posłużę się przykładem z powyższej animacji. Patrząc na ruch zawodnika z numerem 17 można wyciągnąć wniosek, że wykonuje on bardzo dynamiczne, mięśniowe odepchnięcie się od podłoża. Niezwykle trudno podważyć ten wniosek i wykazać, że nie odpycha się.
„No przecież widzę, że facet się odpycha. Tak się odpycha, że aż marszczy asfalt.”
Do tego i innych złudzeń optycznych wrócę w dalszej części artykułu, tymczasem stosując metaboliczne źródło ruchu, czyli koncentryczny skurcz mięśni w celu odepchnięcia się, nie da się wygenerować takiej pulsacji jaką prezentuje zawodnik z numerem 17. Siłowe odepchnięcie wykorzystujące pracę mięśniową trwa dłużej i nie powoduje takich wyraźnych przyspieszeń jak dynamiczne odbicie wykorzystujące sprężystość. Celowo w tym miejscu kontrastuję odepchnięcie i odbicie, nadając im inną jakość.
Jakość ruchu zawodnika z numerem 17 jest dużo lepsza od jakości ruchu berlińskiego tłumika (analizowanego w pierwszej części artykułu), który nie wykazuje zjawiska pulsacji. Kluczową rolę w procesie przebiegu wzniosu odgrywa także czas. Pewną informację na temat tego, czy dany zawodnik odpycha się, czy odbija się daje parametr GCT, czyli czas kontaktu z podłożem lecz prawdopodobnie dużo lepiej pokazałby to parametr VHA.
Umiejętność generowania dużej sprężystości ciała może być cechą wrodzoną i charakteryzuje tak zwany talent ruchowy lecz jest też cechą trenowalną. Można więc pracować nad zwiększaniem efektu sprężystości, czyli w przypadku biegu poprawiać dynamiką pulsacji. Problem pojawia się jednak na samym początku. Jak obudzić w sobie sprężystość, skoro nie wiemy jakie to uczucie, gdyż jest to poza naszym doświadczeniem?
Sprężystość
Najczęściej kojarzona jest z bardzo konkretnym obrazem mentalnym sprężyny śrubowej przedstawionej na poniższych obrazach. Sprężyna jest ściskana, potem zwalniamy nacisk i wyrzuca nas w kosmos. Jest to poste i klarowne przedstawienie alternatywy dla mięśniowego odpychania się od podłoża. Problem jednak pojawia się, gdy chcemy przełożyć tę elegancką wizualizację na nasze ciało.
Jako właściwość fizyczna, sprężystość określa zdolność przedmiotu do odkształcenia się pod wpływem przyłożonej siły zewnętrznej oraz powrotu do pierwotnego kształtu i wymiaru po usunięciu tej siły. Sprężynę śrubową można odkształcić w obie strony, czyli poprzez ściśnięcie jej albo rozciągnięcie. W obu przypadkach zachowa swoją cechę sprężystości, czyli powróci do pierwotnego kształtu, jeśli tylko będzie mogła. Niestety mięsień nie wykazuje cechy sprężystości w obie strony. Jedyna zmiana kształtu, która wywoła sprężyste odkształcenie, a potem szybki powrót mięśnia do pierwotnej długości, to rozciągnięcie go. Lepszym od obrazu sprężyny śrubowej może być porównanie mięśnia na przykład do rozciąganego sprężyście sznurowadła, którego nie da się sprężyście ścisnąć. Sprężystość mięśnia pozwala więc na jego rozciąganie, a nie skracanie, stąd powyższe wizualizacje sprężyny mogą utrwalać błędny schemat myślowy.
Odkształcenia wywołanego rozciąganiem mięśnia (weźmy dla przykładu mięsień czworogłowy w procesie przypadającym na fazę podporu), by wywołać efekt sprężystości, nie da się uzyskać koncentryczną pracą jego antagonisty, czyli w tym przypadku mięśnia dwugłowego. Musi więc zostać przyłożona istotna, rozciągająca siła zewnętrzna, która przewyższa siłę jaką generuje, próbujący skracać się, rozciągany mięsień czworogłowy. Tylko w takiej konfiguracji może dojść do skurczu mięśnia czworogłowego wraz z jego jednoczesnym wydłużeniem, czyli do pracy ekscentrycznej. W warunkach biegu jedynie działanie grawitacji spełnia warunek dla takiej siły zewnętrznej. Efektem wykonanej pracy ekscentrycznej jest zgromadzenie w mięśniu czworogłowym potencjału energii sprężystości. Jest to moment najniższego położenia środka masy, czyli przy 240 klatce na wykresie z awatarem. W dalszym etapie następuje wznios awatara jako efekt zamiany tego potencjału w energię kinetyczną, czyli ruch. Ruch wywołany jest gwałtownym powracaniem mięśnia czworogłowego do pierwotnej długości, co powoduje prostowanie stawu kolanowego. Dynamika tego ruchu jest na tyle duża, że przypomina odrzut.
Na ruch w fazie wzniosu składa się nie tylko praca mięśnia czworogłowego, ale jego przykład dobrze ujmuje mechanikę całego zagadnienia.
Antygrawitacyjny koń
Nie warto kopać się z koniem skoro można się z nim zaprzyjaźnić. Wpływ na grawitację mamy znikomy, za to ona na nas ma duży. Tak duży, że kształtuje i przystosowuje nasze ciała do przyjaźni. Niestety nie jest to przyjaźń od pierwszego wejrzenia. Koń nie daje się łatwo poznać i okiełznać, jest też szorstki w obyciu. Kim jest koń? Bez dwóch zdań – jest ekscentrykiem. Składa się z mięśni antygrawitacyjnych i odżywia się, sprężystym źródłem ruchu.
Mięśnie antygrawitacyjne pozwalają utrzymać wyprostowaną pozycję ciała, czyli w przypadku kończyn dolnych są to główne prostowniki stawów. W ich skład wchodzi przytoczony już wyżej mięsień czworogłowy uda, mięsień pośladkowy wielki i mięsień trójgłowy łydki. Nie jest przypadkiem, że mięśnie te są znacznie silniejsze od swoich antagonistycznych odpowiedników, a we wspólnym akcie ekscentrycznego skurczu ten antygrawitacyjny łańcuch mięśniowy generuje najdynamiczniejszy moment biegu – pulsację. Zaprzyjaźnienie się z koniem wymaga perfekcyjnej koordynacji wewnątrz łańcucha, czyli równoczesnego, płynnego i głębokiego zgięcia stawu biodrowego, kolanowego i skokowego. Ta banalna intelektualnie czynność, w praktyce jest nieosiągalna dla większości populacji ze względu na przeciążenia jakie temu towarzyszą.
Oswajanie konia
Czego nie lubi koń? Przede wszystkim popędzania. Nie da się raptownie zmienić biomechaniki biegu w biegu. Trening funkcjonalny oparty na imitowaniu ekscentrycznego skurczu, to podstawa. Oswajanie układu nerwowego najpierw z ciężarem ciała, potem z niewielkimi przeciążeniami, czyli gradacja trudności jest niezbędna dla opanowania sprężystości.
Koń nie znosi usztywnienia. Podwyższony tonus mięśniowy znacznie utrudnia koordynację ruchu i sprzyja przedwczesnemu blokowaniu zgięcia w stawach, gdyż upośledza propriocepcję. Umiejętność rozluźnienia nóg w wahadłach, czyli zdanie się na bezwładność, to niezbędny warunek do korzystania w pełni ze sprężystości ciała. Zachowanie bezwładności zwłaszcza dotyczy momentu przed lądowaniem. Pierwszy kontakt z podłożem nie może bowiem powodować blokowania zgięcia w stawach, szczególnie w stawie biodrowym.
Koń uwielbia obszerne wahadła, zwłaszcza przednie oraz długi krok i lądowanie daleko przed środkiem masy. Jest to z premedytacją wręcz pożądany rodzaj overstridingu, który sprzyja większemu „ładowaniu” sprężyny podczas fazy dociążania (patrz: Geoffrey Mutai na animacji z maratonu nowojorskiego w pierwszej części artykułu).
Złudzenia optyczne
Tak jak już wyżej wspomniałem, sprężyste źródło ruchu jest mniej intuicyjne niż metaboliczne źródło ruchu, oparte głównie na pracy wykonywanej dzięki skurczom koncentrycznym mięśni. Stąd też łatwo o błędne interpretacje.
Mark Cucuzzella to jeden z autorytetów „biegania naturalnego”, który na załączonym filmie opisuje prawa rządzące biegiem, według niego, „naturalnym”. Jednym z takich praw jest wstępne przygotowanie nogi do wylądowania, tzw. „preparation”. Jego celem jest uzyskanie lub zwiększenie efektu „elastic recoil”, czyli elastycznego odrzutu w fazie odbicia.
Przebieg takiego przygotowania polega na wykonaniu koncentrycznego skurczu mięśniem pośladkowym, prostującym staw biodrowy, aby przyspieszyć opadanie stopy w dół i do tyłu oraz by lądować pod środkiem masy. Według niego, dzięki tej akcji mięśniowej zwiększa się efekt odrzutu. Do zwiększonego efektu odrzutu przyczynia się także grupa mięśni kulszowo goleniowych (hamstring), które w fazie przygotowania do lądowania są kurczone, zginając kolano. Swoje wnioski autor opiera na obserwacji zawodników wyczynowych.
Mark Cucuzzella upatruje źródeł elastyczności tam, gdzie ich nie ma, czyli ulega takiemu samemu złudzeniu optycznemu jak cała plejada biomechaników, dla których zjawisko sprężystości leży poza ich doświadczeniem. Elastic recoil w jego wydaniu ledwie przypomina dalekiego kuzyna sprężystości. To jak zestawienie kuca z koniem.
Wnioski płynące z obserwacji elity biegaczy, takie jak konieczność skracania kroku, zwiększania kadencji, przygotowania do lądowania, lądowanie pod środkiem masy, podciąganie stopy pod pośladek w fazie wahadła tylnego i wreszcie bieganie bez wysiłku, to złudzenia optyczne z pogranicza biegowego folkloru. Niemniej dla amatorów biegania szukających łatwych porad i ćwiczeń są niezwykle atrakcyjne, bo większość z nich da się wykonać.
Spring hunting
Mechanika pracy poprawnego biegu długodystansowego opiera się na najsilniejszych mięśniach kończyn dolnych. To jest koń, na którego trzeba postawić jeżeli celem jest bardzo szybkie bieganie.
Proces takiego biegu można przeanalizować od momentu pierwszego kontaktu z podłożem, czyli od około 175 klatki na wykresie z awatarem. Wcześniej nie towarzyszy mu żadna dodatkowa aktywność mięśniowa. Noga wykroczna jest bezwładna. Ładowanie sprężyny, czyli głównych prostowników kończyny następuje jednocześnie i płynnie. Skurcz ekscentryczny powoduje płynne oddalanie się przyczepów początkowych i końcowych mięśnia pośladkowego wielkiego, czworogłowego uda i trójgłowego łydki (towarzyszy temu rozciąganie rozcięgna podeszwowego stopy). Nazywam to płynnym schodzeniem na niską nogę. Cała trudność tego ruchu tkwi w jednym słowie – płynność. Obniżanie w ten sposób środka masy może prowadzić do skrajnych przypadków „niskiej” nogi, co prezentuje przykładowy obrazek. To, czy takie niskie schodzenie jest jeszcze optymalne dla generowania maksymalnej sprężystości, stanowi temat na odrębny artykuł.
Na odrębne potraktowanie zasługuje także zagadnienie koncentrycznej pracy mięśnia biodrowo lędźwiowego, głównego zginacza stawu biodrowego. Praca tego mięśnia, przypadająca na wznios kolana inicjujący wahadło przednie, zahacza już o specyfikę biegów średnich i wykracza poza ramy tego artykułu.
W 2014 roku miałem możliwość spotkania i bliższego poznania najszybszych Kenijczyków na świecie. Oglądałem ich też na żywo, podczas zawodów z samochodu technicznego, jadącego z czołówką biegu. Było to doświadczenie, które zmusiło mnie do zmodyfikowania kolejnego założenia. Wówczas zakładałem, że mięśnie nogi podporowej wykonują pracę bliską izometrycznej, czyli bez istotnych zmian odległości między ich przyczepami. Założenie dotyczyło momentu biegu w przedziale od 175 do 240 klatki na wykresie z awatarem (od pierwszego kontaktu z podłożem do najniższego położenia środka masy). Odrzucenie założenia o izometrycznej pracy otworzyło drogę do pełnego potencjału ekscentrycznej sprężystości jaką oferują mięśnie.
Najlepsi Kenijczycy nie zatrzymują procesu obniżania środka masy w chwili kontaktu z podłożem, co może w efekcie wpływać na zwiększenie oscylacji pionowych (VO). Nie ma w ich ruchu charakterystycznej dla większości populacji blokady zgięcia stawów, zwłaszcza stawu biodrowego. Poniższa animacja z Geoffreyem Mutaiem obrazuje bardzo miękkie schodzenie na nodze podporowej i dużą pulsację. Taki bieg sprzyja lądowaniu daleko przed środkiem masy oraz wydłużeniu czasu kontaktu z podłożem (GCT) dla pełnego zgromadzenia potencjału sprężystości.
Od wielu lat entuzjastów biegania rozpala myśl o granicach ludzkich możliwości. Oprócz trzech godzin, bariera dwóch godzin w maratonie wydaje się być najbardziej ekscytującą i pożądaną do przekroczenia. Dla niej tworzy się nawet projekt obejmujący kompleksowy mecenat nad najzdolniejszymi biegaczami. O ile od strony finansowej, technicznej i treningowej można takiemu potencjalnemu zawodnikowi zapewnić najlepszą, możliwą opiekę i wsparcie bez większych kłopotów, o tyle praca nad perfekcyjnym ruchem wydaje się najtrudniejszym elementem w całym projekcie. Po pierwsze wynika to z faktu, że do tej pory nie udało się osiągnąć spójnego opisu idealnego ruchu biegowego, który nie byłby kompromisem. Po drugie praca nad stworzeniem definicji idealnego ruchu biegowego wymaga wyjścia poza aktualny standard jaki prezentuje czołówka długodystansowa.
Powyższa animacja pokazuje, że nawet najszybsi maratończycy świata nie prezentują perfekcyjnego ruchu. Tu na przykład daje się zaobserwować asymetrię pracy (prawa noga dąży bardziej do osi głównej ciała), a wszystkie tego typu asymetrie stanowią potencjalne źródło kontuzji. Bieganie długodystansowe, to konkurencja, która powinna cechować się pełną symetrią budowy ciała, balansu mięśniowego i pracy kończyn, a w przypadku ekstremalnego wymagania jakim jest zejście poniżej dwóch godzin w maratonie, to cecha konieczna.
W tym miejscu wrócę do przypadku Mosesa Mosopa i animacji z nim, znajdującej się pod koniec pierwszej części artykułu. Mosop to zawodnik, który cechuje się bardzo krótkim czasem kontaktu z podłożem. To przykład biegu z lądowaniem na przodostopiu z ograniczonym przetaczaniem poprzecznym stopy (od V do I kości śródstopia). Zamiast poprzecznego przetaczania pojawia się jakby przetaczanie stopy od palców ku pięcie. Taki ruch od samego początku mocno angażuje rozcięgno podeszwowe, zwiększając potencjał sprężystości. Niestety Mosop nie ma tak miękkiego i niskiego zejścia na nodze podporowej jak Geoffrey Mutai. Jest też za bardzo spięty i odchylony do tyłu podczas biegu, co może niekorzystnie wpływać na lokomocyjny wektor pulsacji.
Kolejny przykład, to Emmanuel Mutai, o którym już wspomniałem w pierwszej części artykułu. Zawodnik ten charakteryzuje się najlepszą symetrią pracy, a także Rytmem biegu wśród czołowych maratończyków. Niestety również nie schodzi wystarczająco na niską nogę. Wilson Kipsang z kolei ma gorszy Rytm biegu i sztywną pracę ramion, ale wydaje się być bardzo świadomym potencjału tkwiącego w pracy nad techniką biegu.
Dennis Kimetto. Jeżeli można powiedzieć o Kenijczykach, że według naszej miary, są jak oderwane od rzeczywistości dzieci, to Dennis jest jak oderwany od Kenijczyków. To niczym nie zmącona aura człowieka, który sobie biega… Nie ma pewności, że ingerowanie w taką mentalność nie obniży jego osiągów. Jednak pozostawienie techniki biegu samej sobie, może już nie wystarczyć przy takim wyzwaniu jakim jest sub 2.
Zogniskowanie wszystkich, sprzyjających zwiększeniu prędkości cech na jednym człowieku, przybliży do perfekcji i perfekcyjnego ruchu i możliwe, że w konsekwencji do złamania 2 godzin.
W kolejnej części artykułu postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy konia można podrasować dopalaczami?