Redakcja Bieganie.pl
Fajnie, gdy młody szeryf po przejściach wygrywa pojedynek na śmierć i życie. Miło też, gdy po latach triumfuje stary szlachetny mistrz, na którym postawiono już krzyżyk. Historie pojedynków na bieżni obfitują w pełne chwały chwile, które inspirują kolejne pokolenia. Jednak często, jak w wypadku starcia Jordanki Donkowej z Gail Divers, zwycięzcy nie ma.
Bieg na 100 m przez płotki kobiet dość późno, bo w 1972 roku, pojawił się w programie igrzysk olimpijskich. Od początku jednak elektryzowało publiczność połączenie szybkości, rytmu i siły, jaki prezentowały czołowe płotkarki świata.
Ta ostatnia składowa była domeną postawnej Jordanki Donkowej. Lata świetności urodzonej w 1961 roku Bułgarki przypadły na okres ideologicznej walki systemów politycznych przenoszonej chętnie do świata sportu. Donkowa po raz pierwszy zapisała się w historii lekkiej atletyki na początku lat 80-tych, ale polscy kibice mogą mieć do niej pewien żal do dziś. Mocno zbudowana, wysoka płotkarka, biła na 100 m przez płotki rekord świata wiele razy. Po raz pierwszy 17 sierpnia 1986 roku na stadionie w Kolonii. Na widowni była wtedy… poprzednia rekordzistka globu Grażyna Rabsztyn, którą zapytaliśmy o wspomnienia z tamtego dnia.
– Karierę sportową zakończyłam w 1982 roku, ale nadal cieszyłam się rekordem świata. Tak się zdarzyło, że bieg Donkowej w Kolonii oglądałam osobiście, ponieważ w tych zawodach startował również mój szwagier Harald Schmid. Rekordzistką świata byłam już od 1978 roku i ustanawiając rekord w 1980 roku na poziomie 12.36 sekund wiedziałam, że mam jeszcze duże rezerwy (w połączeniu szybkości z rytmem biegu pomiędzy płotkami). Dlatego liczyłam się z tym, że prędzej czy później ktoś ten rekord poprawi. Zrobiła to akurat Jordanka Donkowa, która przez płotki biegała bardzo siłowo. Była zawodniczką bardzo muskularną dla której trening siłowy był ważniejszy od techniki pokonywania płotka. Chyba między innymi dlatego nie ucieszyłam się z jej sukcesu…. Jej bieg po prostu mnie nie zachwycił – wspominała w wypowiedzi dla naszej redakcji Grażyna Rabsztyn.
Donkowa trenująca całe życie pod okiem jednego trenera Gieorgija Dimitrowa przesunęła rekord świata do niewyobrażalnego poziomu 12.21. Zdobywała taśmowo medale mistrzowskie, a kulminacyjnym momentem jej kariery był finał w Seulu w 1988 roku, kiedy w walce z dwoma Niemkami (jedną z zachodu, drugą ze wschodu Żelaznej Kurtyny) zdobyła złoto olimpijskie. Podejrzenia o doping wisiały w powietrzu niczym komiksowa chmurka, jednak Bułgarce niczego nie udowodniono, nawet we wspomnianym już 1986 roku, kiedy to jej próbka moczu dziwnym trafem została zniszczona w drodze do laboratorium.
W 1992 roku Donkowa zbliżała się do kresu swojej kariery, nadal jednak była groźna, a aura rekordzistki świata i mistrzyni olimpijskiej wzbudzała szacunek u mniej doświadczonych rywalek. Przebrnęła przez eliminacje olimpijskie w Barcelonie dość łatwo (zajmując w kolejnych przedbiegach 1, 1 i 2 miejsce). Nie na niej jednak skupiała się uwaga całego świata.
Gwiazdą mistrzostw była Gail Divers. Młoda Amerykanka, która zaliczyła już mało efektowny debiut olimpijski w 1988 roku, była w przeszłości mistrzynią akademicką USA i rekordzistką kraju. Prezentowała na bieżni niesamowitą energię. Jej legendę występu na IO w 1992 roku budowała też ciężka choroba, która swoje apogeum miała półtora roku przed najważniejszymi zawodami czterolecia. Cierpiąca na niedoczynność tarczycy Divers była poddawana radioterapii, a efekty uboczne leczenia uniemożliwiały jej praktycznie funkcjonowanie. W pewnym momencie, na około półtora roku przed igrzyskami Amerykance groziła nawet… amputacja stopy! Jednak już w 1991 roku Divers zdobyła srebro mistrzostw świata w Tokio.
W Hiszpanii zadziwiła wszystkich. Na 5 dni przed finałem ukochanych płotków zdobyła w Barcelonie złoto na płaskie 100 m (10.82 na mecie). Na wynik tamtego biegu czekała wraz z milionami widzów długie minuty, bowiem trzeba było starannie przeanalizować zapis fotokomórki. Drugą Jamajkę Juliet Cuthbert wyprzedziła ostatecznie o tysięczne części sekundy, czyli długość paznokcia. Paznokcie zresztą, w Barcelonie jeszcze umiarkowanie długie, stały się znakiem firmowym Divers na długie lata.
W wielkim finale 6 sierpnia niezwykle skupiona Divers została rozstawiona na drugim (szczęśliwym dla siebie biorąc pod uwagę finał setki) torze. Na szóstym stanęła zaprawiona w bojach Donkowa. Oprócz nich na starcie były dwie inne Amerykanki – Tolbert-Goode i Martin, Kubanki Lopez i Adams, wreszcie pochodząca z Ukrainy Kołowanowa oraz Greczynka Voula Patoulidou.
Atomowe wyjście z bloków Divers i błyskawiczny dobieg dały jej szybkie prowadzenie. Już od czwartego płotka miała zdecydowaną przewagę nad resztą stawki. Ubrana w czerwono-biały strój Donkowa biegła płynnie, ale bez błysku i widać było, że tylko cud pozwoli jej na wywalczenie jakiegokolwiek medalu – z jej lewej strony świetnie biegła bowiem Greczynka, a na każdym płotku centymetry zyskiwała Amerykanka Martin.
Komentatorzy w tym momencie mówili już, że Divers gładko zmierza po złoto. Na 9 płotku miała blisko 3 metry zapasu nad pozostałymi zawodniczkami, co na dystansie 100 m przekłada się na około 0,2 sekundy. Następna przeszkoda zweryfikowała, boleśnie dla Divers, określenie „bezpieczna przewaga”. Weszła w płotek jak gdyby za nisko. Nie przewróciła go przy ściąganiu nogi zakrocznej, ale wcześniej – gdy z impetem uderzyła w listwę nogą atakującą. Wylądowała mimo wszystko za płotkiem. Zaczęła jednak tracić równowagę – z perspektywą zaledwie kilku metrów do olimpijskiego złota.
Następne kroki Divers są niczym wyjęte z koszmarnego snu, w którym śpiącego goni chmara zombie. Starała się podnosić rozpaczliwie nogi, ale wielka siła przyciskała ją do ziemi. Coraz niżej, niżej, aż wreszcie Gail przekoziołkowała (trzymając się jednak swojego toru) przez linię mety. Jeszcze 5 kroków przed kreską była pierwsza, jeszcze 2 kroki przed metą miała szansę na medal, ostatecznie fotokomórka uchwyciła ją na piątym miejscu z czasem 12.75.
Zwyciężyła sensacyjnie Voula Patoulidou (12.64), co było wówczas największym sukcesem Greków na igrzyskach w Barcelonie. Drugie miejsce przypadło LaVonnie Martin (12.69), trzecie niepocieszonej Donkowej. Zawód Divers, która w milczeniu opuszczała bieżnię w Barcelonie, był jednak widoczny jak na dłoni.
– Wśród tych przegranych biegów nie było takiego, w którym bym nie dała z siebie wszystkiego – mówiła po latach. – Dlatego nie mam żadnego żalu o to, jak się potoczyły te wyścigi. Miałam szczęśliwą długą karierę, w czasie której wygrałam złote medale dla mnie i mojego kraju. Nie ma we mnie rozczarowania.
Co się stało z Donkową? Po bardzo udanym sezonie 1994, w niewyjaśnionych do końca okolicznościach, zakończyła starty na zawodach. Tego lata występowała na ME w Helsinkach i miała w półfinale pecha. Nie słysząc sygnału falstartu, pokonała samotnie całe 100 m i ponownie musiała za chwilę stawać na linii startu. W finale zajęła trzecie miejsce.
Po przejściu na sportową emeryturę Donkowa jako beneficjentka systemu nie miała zbyt dobrej prasy. W wywiadach z rozrzewnieniem wspominała pensję 3600 lewów z lat 80-tych. Narzekała na małe nakłady na sport w nowej rzeczywistości. Nie zdecydowała się na pracę trenerską, skupiła się na wychowaniu dzieci. Żyje poza blaskiem fleszy – z tego, co ustaliłem, można ją spotkać w rodzinnej miejscowości Gorni Bogrow koło Sofii. Właśnie tam, gdy była w 4 klasie szkoły podstawowej, odkrył ją trener Dimitrow, stamtąd zabrał do stolicy, potem w wielki świat. Teraz Donkowa podobno znów mieszka na wsi i hoduje króliki.
Jej rekord świata 12.21 poprawiła po blisko 28 latach Kendra Harrison. W 2016 roku Amerykanka podczas mityngu Diamentowej Ligi w Londynie uzyskała rezultat 12.20.
Przeczytaj również w cyklu „Pojedynki wszech czasów": BAYI VS MALINOWSKI PREFONTAINE VS VIREN El GUERROUJ VS LAGAT
Bieganie to nudny
sport? Najbardziej zacięte pojedynki wszech czasów mogą przełamać ten
stereotyp. Kontynuujemy serię artykułów poświęconych najciekawszym
biegom w historii. Piszcie w komentarzach, o jakich wyścigach
chcielibyście przeczytać. Postaramy się odświeżyć najbardziej zakurzone
historie.