Redakcja Bieganie.pl
Rosną szanse Chorzowa na organizację mistrzostw Europy w lekkiej atletyce w 2024 roku. Po wycofaniu się Göteborga, w wyścigu zostało tyko śląskie miasto oraz białoruski Mińsk. PZLA prognozuje sukces, my pytamy o warunki rywalizacji, liczymy ewentualne zyski i zastanawiamy się, kto do mistrzostw dotrwa.
Proces przyznawania organizacji imprez mistrzowskich w lekkiej atletyce jest wielostopniowy. Miano gospodarza mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich zobowiązuje, ale i owocuje wymiernymi korzyściami dla konkretnych miast czy regionów. Na widowisku zawsze można było nieźle zarobić…
Pewnie dlatego w poprzednich latach głośno było o aferach w łonie międzynarodowej federacji lekkoatletycznej, której niektórzy prominentni oficjele byli otwarci na nepotyzm i łapówki. Szef IAAF w latach 1999-2015 Lamine Diack został nawet oskarżony o korupcję i był trzymany w areszcie domowym. Udowodniono też wiele nieprawidłowości proceduralnych w przyznaniu przez IAAF poszczególnym miastom-gospodarzom wszystkich edycji mistrzostw świata od 2009 do 2021 roku.
Wydaje się, że wszystko wraca do normy. Imprezy takie jak mistrzostwa Europy zaliczają się do grupy mniejszego ryzyka, a proces eliminacji jest coraz bardziej przejrzysty. Mamy Ministra Sportu wywodzącego się z "lekkiej", polska lekkoatletyka ma coraz lepszy PR i udane imprezy na koncie. Odbyły się u nas ostatnimi laty halowe mistrzostwa świata (2014 Sopot) oraz kilka czempionatów juniorskich. W niedalekiej przyszłości rękami miast i federacji zorganizowane zostaną drużynowe ME (2019 Bydgoszcz) oraz halowe ME (2021 Toruń). Chorzów jest na ostatniej prostej w wyścigu po mistrzostwa Europy w 2024 roku (edit).
Właśnie z rywalizacji o organizację tych zawodów zrezygnował Göteborg. Miasto bogate i pełniące już w 2006 roku rolę gospodarza ME. Spytaliśmy Stefana Olssona, generalnego sekretarza szwedzkiej federacji lekkoatletycznej, dlaczego Göteborg wycofał się z aplikowania o mistrzowską imprezę.
– Głównym powodem była mała ilość czasu, jaką mieliśmy w nowej sytuacji politycznej w Szwecji (we wrześniu 2018 roku odbyły się w tym kraju wybory parlamentarne i zmieniła się tamtejsza scena polityczna – przyp. red.). Nasi politycy chcieli otrzymać więcej informacji, zanim powiedzą „tak” lub „nie”. Göteborg nie był więc pewny ich gwarancji przed ubiegłą jesienią. Dlategi też wiadomo było, że nie uda się sprostać terminom wyznaczonym przez European Athletics – odpowiedział nam Olsson.
W tej sytuacji jedynym rywalem Chorzowa w walce o ME 2024 został Mińsk. Białorusini będą w tym roku organizować Igrzyska Europejskie, ale to nasze miasto wydaje się mieć większe szanse na końcowy sukces.
Stadion Śląski jest olbrzymi, może pomieścić 55 tysięcy kibiców i w skali mistrzostw kraju istnieje problem z jego zapełnieniem. W zeszłym roku zrezygnowano m.in. z organizacji tam mistrzostw Polski seniorów. Jednakże z drugiej strony na arenie zorganizowano już, poza wielkimi wydarzeniami piłkarskimi i żużlowymi, Ogólnopolską Olimpiadę Młodzieży i międzynarodowe mityngi lekkoatletyczne, świetnie punktujące w rankingu IAAF – Memoriał Kusocińskiego oraz Memoriał Kamili Skolimowskiej. Obydwie imprezy odbędą się w tym roku w Chorzowie ponownie. Na memoriale Skolimowskiej we wrześniu pojawi się najpewniej kontrola European Athletics, która w ostatniej fazie pojedynku Chorzów-Minsk będzie miała głos decydujący.
Piotr Długosielski, dyrektor do spraw międzynarodowych w Polskim Związku Lekkiej Atletyki jest spokojny. Podkreśla, że w walce o organizację Mistrzostw Europy bardzo ważna jest koncepcja i pomysł na zawody. W ostatecznej rywalizacji z Mińskiem trzeba nie tylko przygotować szczegółową, liczącą około 100 stron aplikację.
– Należy dostarczyć stosowne gwarancje, w tym rządowe, również gwarancje finansowe. Europejska Federacja finansuje co prawda sporą część budżetu, czyli zakwaterowanie reprezentacji w ramach limitu danej federacji. My wstępny budżet wypracujemy w ciągu najbliższych miesięcy – zastrzega Długosielski.
Budżet to zawsze kwestia wrażliwa. Nie wystarczy oczywiście liczyć tylko na dochody ze sprzedanych biletów. Ostatnie Mistrzostwa Europy w Berlinie kosztowały niemiecką stolicę nieco ponad 20 milionów Euro. Według raportu opracowanego przez komisje szwajcarskie gospodarka niemiecka zanotowała jednak po mistrzostwach zysk na poziomie 144 milionów Euro, nie licząc dochodów z reklam i różnego rodzaju koncesji (w sumie ponad 91 milionów Euro). Powstało też około 1000 nowych miejsc pracy. W wypadku śląskiego miasta inwestycja w infrastrukturę hotelową i ogólnie – turystyczną będzie pewnie języczkiem u wagi w trakcie komponowania preliminarza kosztów.
Co więc czyni akurat Polskę atrakcyjnym gospodarzem kolejnej wielkiej imprezy lekkoatletycznej? Piotr Długosielski z PZLA wymienia kilka ważnych składowych:
– Mamy doświadczenie zebrane podczas organizacji wielu imprez mistrzowskich, Mam tu na myśli kapitał wypracowany przez zawody organizowane w województwie kujawsko-pomorskim. Jesteśmy darzeni zaufaniem i znani z profesjonalnego podejścia do każdego detalu. Możemy poszczycić się silną reprezentacją Polski, która przyciąga kibiców. No i mamy coraz lepszą infrastrukturę, bo oprócz Stadionu Śląskiego możemy zorganizować mistrzostwa np. w Arenie Toruń, czy na modernizowanym stadionie bydgoskiego Zawiszy – wylicza Długosielski. – Moim zdaniem w porównaniu do Mińska mamy większy i bardziej dojrzały rynek. Z biznesowego punktu widzenia i biorąc pod uwagę nasz potencjał, bijemy Mińsk na głowę.
Rada European Athletics podejmie decyzję o przyznaniu prawa organizacji ME 2022 prawdopodobnie dopiero jesienią. Osobną kwestią, jednak chyba najbardziej interesującą kibiców w Polsce, jest to, czy mistrzostwa dostarczą nam pozytywnych emocji. Innymi słowy, czy za 5 lat będziemy nadal uchodzili za potęgę w europejskiej „lekkiej”?
Spośród biegowych gwiazd, które dzisiaj dostarczają nam medali, zostanie pewnie kilka. Marcin Lewandowski zapowiedział zakończenie kariery w 2021 roku, trudno też spodziewać się, że za 5 lat narodowe sztafety 4×400 metrów będą nadal opierały się na tych samych zawodnikach.
Na Stadionie Śląskim mogą za to wciąż błyszczeć biegaczki i biegacze młodego dziś pokolenia, jak Sofia Ennaoui (ur. 1995), Ewa Swoboda (ur. 1997), Klaudia Siciarz (ur. 1998), Martyna Kotwiła (ur. 1999), Mateusz Borkowski (ur. 1997) czy Michał Rozmys (ur. 1995). Za wychowanie innych gwiazd pośrednio odpowiada PZLA oraz szkoły i kluby sportowe, ale i cała atmosfera wokół biegania wyczynowego w kraju, również media. Pozostaje mieć nadzieję, że ewentualna wygrana w walce o organizację mistrzostw w Chorzowie będzie miała nie tylko korzystny wymiar gospodarczy, ale również swoje drugie, medalowe oblicze.