wojcik bieganie
17 marca 2021 Krzysztof Brągiel Sport

Chcę kiedyś zostać mistrzem Polski


Kim jest zwycięzca 17. Recordowej Dziesiątki? Zapraszamy na rozmowę z Michałem Wójcikiem, który w niecałe 3 lata poprawił swoją życiówkę na 10 km z 37:40 na 31:31. Podopieczny trenera Jacka Wośka ma ambitny plan: zostać mistrzem Polski. Nam opowiedział m.in. Dlaczego zmieniał kanał, gdy w telewizji leciała lekkoatletyka? Czy to możliwe, żeby bez specjalnego przygotowania złamać 40 minut na dychę? Jak to się stało, że porzucił piłkarską Barycz Sułów i postawił wszystko na bieganie?


Krzysztof Brągiel (Bieganie.pl): W ostatnią niedzielę dołączyłeś do grona takich biegaczy jak Chabowski, Biwot i Mwangi, czyli zwycięzców dawnej Maniackiej, a dziś Recordowej Dziesiątki. Jak samopoczucie po poznańskim sukcesie?

Michał Wójcik: Jest to dla mnie wyjątkowe uczucie, bo tak naprawdę moja przygoda z bieganiem dopiero się rozpoczyna. Nie mam takiego doświadczenia biegowego jak wyżej wymienieni zawodnicy. Jeszcze do końca do mnie nie dociera, że udało się wygrać. Wiadomo, pandemia, zapewne wielu biegaczy się wycofało, ale mimo wszystko w stawce pojawiło się sporo znanych nazwisk.

Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale jak zobaczyłem wyniki, to moja pierwsza myśl brzmiała: „Michał Wójcik? A kto to?”. 

Ja z kolei, jak zostałem poproszony o wywiad, to pomyślałem, że ktoś sobie ze mnie żartuje. Kompletnie się tego nie spodziewałem.

Jak wyglądała Recordowa Dziesiątka w czasach pandemii? Wiele osób powątpiewało, że bieg w ogóle się odbędzie.

Inni organizatorzy powinni wziąć przykład z Poznania. Raz, że się nie bali, a dwa, że chcieli. Widać było po ludziach, że brakuje im rywalizacji i tej przedstartowej adrenaliny. Do odbioru mieliśmy tylko numer, bez pakietu, bez całej tej pompy. Po to, żeby wszystko odbyło się szybko, w rygorze sanitarnym.

Blisko 1000 biegaczy zostało podzielonych na fale. Ty wystartowałeś w grupie „elita” w niedzielę o 12:00. Ruszyliście razem, czy w odstępach? 

Przed wejściem w strefę startu trzeba było przejść przez bramkę, gdzie mieliśmy jeszcze mierzoną temperaturę. Start był prawie wspólny. Przede mną ruszyło może osiem osób. Były odstępy czasowe: sekunda, dwie. Można to było spokojnie nadrobić na dystansie i biec z kimś. Ja tak naprawdę dogoniłem wszystkich już na pierwszym kilometrze, a potem do piątego trzymał się mnie tylko Jacek Stadnik. Później jednak osłabł, a ja biegłem swoje.

Już na pierwszym kilometrze zniwelowałeś stratę do puszczonej wcześniej ósemki? Szybko. 

Trudno mi powiedzieć kto w ogóle biegł w tej grupie. Ja się dopiero uczę kto jest kto, większości biegaczy nie znam. Ważniejszy, niż to czy dogoniłem czy nie, był czas na mecie. Tak to było rozwiązane przez organizatorów, że nawet jeśli wystartowałbym jako ostatni z całej fali, to w klasyfikacji liczyłby się mój rezultat netto.

Ile wyszła pierwsza piątka? 

15:40, podczas gdy moja życiówka na ulicy wynosi 15:38. Później troszeczkę zwolniłem przez wiatr w twarz. Ale ostatecznie jestem bardzo zadowolony z wyniku. Moja poprzednia życiówka 32:03 pochodziła z listopada z ulicznych mistrzostw Polski, które rozegrano na torze wyścigowym pod Poznaniem. Po trzech miesiącach pracy udało się znowu pobiec lepiej i nie ukrywam, że celujemy w tym roku z trenerem w „30” z przodu. Plan jest taki, żeby na mistrzostwa Polski (MP na 10000 m odbędą się 24 kwietnia – red.) do Goleniowa pojechać po medal w kategorii młodzieżowca.

Michał Wójcik Bieganie

Nadmieńmy, że trenujesz u Jacka Wośka, ale zanim porozmawiamy o Waszej współpracy, opowiedz o swoich początkach. Wspomniałeś już, że biegasz od niedawna. Przygotowując się do rozmowy przeszukałem enduhub.com i najstarsze Twoje wyniki znalazłem z lat 2018-2019. Ciekawe jest to, że od razu były to czasy na poziomie 35 minut na dychę… 

Można powiedzieć, że biegam od września 2018 roku. Wcześniej, od szóstego roku życia grałem w piłkę nożną. Były marzenia, żeby zostać piłkarzem, ale najwyżej występowałem w czwartej lidze, nie zawsze w pierwszym składzie. Grając w piłkę, wychodziłem pobiegać sam dla siebie, na 5-6 kilometrów. Tak się składa, że mamy we wsi grupę biegową, dość prężnie działającą. Sytuacja była taka, że nikt z tych lokalnych biegaczy nie mógł złamać 40 minut na 10 kilometrów. Mówiono mi, że to bardzo wymagający wynik i że też nie dam rady. Zebrałem się więc któregoś dnia, bez jakiegoś specjalnego przygotowania czy rozgrzewki i zrobiłem 37:40.

Zmierzyłeś dystans zegarkiem z gps-em, czy pobiegłeś na stadionie? 

Mam u siebie kilometrową pętlę, ale też mierzyłem dystans przez Endomondo.

Ludzie z grupy biegowej musieli być lekko w szoku. 

Osoba, która najbardziej twierdziła, że nie dam rady rzeczywiście była zaskoczona. Powiedziano mi, żebym zrezygnował z piłki i poszedł w bieganie, bo jest szansa na medale i puchary.

Czyli rozumiem, że to właśnie za wrzesień 2018 uznajesz swój biegowy początek. Kiedy trafiłeś pod skrzydła Jacka Wośka?

Mój brat grał w piłkę nożną w FC Wrocław Academy. Pewnego razu zawiozłem go na trening siłowy i kiedy chłopaki ćwiczyli, zacząłem rozmawiać z ich trenerem. Od słowa do słowa, okazało się, że ten pan zna trenera Wośka… Skontaktowałem się z trenerem i na pierwszym treningu pojawiłem się na początku 2019 roku.

Jacek Wosiek przyjął Cię do swojej grupy od razu z otwartymi rękami? Szymon Dorożyński wspominał, że nie udało mu się załapać do Wosiek Team, ponieważ w tamtym momencie trener miał dużo zawodników i był zmuszony mu odmówić. 

Zajęło to trochę czasu. Na pierwszym treningu pojawiłem się w marcu. Ustaliliśmy z trenerem, że przyjmie mnie do swojej grupy, jeśli w kolejnych miesiącach zanotuję progres. W kwietniu pobiegłem Nocną Dychę w Brzegu w 35:05, choć doskwierało mi wtedy pasmo biodrowo-piszczelowe. Potem miałem dwa miesiące pauzy i zaczęliśmy współpracować tak na dobre od 6 czerwca. Przepracowaliśmy solidnie wakacje. We wrześniu zrobiłem 34:08, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że idziemy w dobrym kierunku.

Jaką miałeś życiówkę na dychę, kiedy trafiałeś do trenera?

Moim pierwszym atestowanym biegiem w życiu było „Biegnij Warszawo” w październiku 2018 i tam zrobiłem 36:18. Z takiego poziomu startowałem.

Michał Wójcik Bieganie

Uszeregujmy jeszcze raz chronologicznie. Najpierw wrzesień 2018 – 37:40 na treningu, miesiąc później na Biegnij Warszawo 36:18, kwiecień 2019 – 35:05, wrzesień 2019 – 34:08, a w ostatni weekend 31:31. Szybko poszło. Na jakiej pozycji grałeś w piłkę, że byłeś taki wybiegany?

Na początku grałem w środku pomocy, a jako senior zostałem przesunięty na boki obrony, ewentualnie na pozycję skrzydłowego. Tak naprawdę w piłkę nie gram dopiero od kilku miesięcy. Zrezygnowałem jesienią po dokończeniu rundy.

Co się dzieje z Twoją drużyną? Idą na awans? 

Grałem w lidze okręgowej w Baryczy Sułów. Rundę jesienną skończyliśmy na pierwszym miejscu. Teraz po dwóch kolejkach rundy wiosennej chłopaki są na drugim miejscu a dwa zespoły awansują.

Jak to się stało, że na etapie szkoły podstawowej i gimnazjum nikt nie wyłapał Twoich predyspozycji biegowych? Jeździłeś w ogóle na zawody?

Jeździłem, ale może problem polegał na tym, że moja szkoła dość szybko odpadała. Nigdy nie mieliśmy okazji, żeby pojechać na zawody wojewódzkie. Dalej przechodziła szkoła, która wygrała powiaty i to nigdy nie byliśmy my. Inna sprawa, że kiedyś jak w telewizji leciała transmisja z zawodów lekkoatletycznych, to szybko przełączałem kanał. Nie podobało mi się to, nie chciałem tego oglądać. Teraz z kolei czytam wszystkie artykuły, oglądam relacje… Chciałbym kiedyś biegać na takim poziomie, żeby znajomi i rodzina, mogli mnie zobaczyć podczas transmisji telewizyjnej.

Jak wyglądały przygotowania do tego sezonu? Udało się pojechać na jakiś obóz?

Trenowałem u siebie w Krośnicach, nierzadko biegając po dwa razy dziennie. W grudniu kilometraż wyniósł około 400, w styczniu 500, w lutym 420. Na cięższe treningi dojeżdżam do Wrocławia do trenera, a lżejsze robię sam. Tej zimy zrobiłem duże postępy treningowe.

Michał Wójcik Bieganie

O jakich postępach dokładnie myślisz? 

Zdecydowanie poprawiły mi się prędkości na biegach ciągłych. Jeszcze jesienią biegałem drugi zakres po 3:35-3:40, a teraz biegam dwunastkę ciągłego po 3:20/km i nie sprawia mi to najmniejszego problemu.

Miałeś w ogóle okazję sprawdzić na się na krótszych dystansach, niż 5000 i 10000 metrów?

Niestety nie. Nigdy nie biegałem na zawodach na półtoraka, czy 3000 metrów. Latem zrobiliśmy z trenerem jedynie test na trójkę z pełnego treningu, który wyszedł w 9:20. Ale wiem, że czekają mnie takie dystanse, jako przetarcie przed docelowymi startami.

Masz 22 lata, co robisz na co dzień? Studia? 

Nie zdecydowałem się na studia i nie planuję. Na co dzień pracuję jako ratownik na basenie. Jeśli są grupy, to co jakiś czas uczę też innych pływać. W czasach pandemii jest tego niestety mało. Jest to praca, która nie obciąża mnie fizycznie. Po dwunastu godzinach na basenie, mogłem normalnie zrobić trening i nie czułem zmęczenia. Plus jest też taki, że do pracy mam blisko – 700 metrów.

Wygląda to wszystko u Ciebie bardzo profesjonalnie. Trener z krajowego topu, sponsor, coraz lepsze wyniki. Jakie masz biegowe cele? 

Przede wszystkim mam wielkie szczęście, że trafiłem do trenera Wośka, który moim zdaniem jest jednym z najlepszych trenerów w Polsce. Na pewno chcę postawić wszystko na jedną kartę, jeśli chodzi o bieganie. Zaryzykować. Chcę kiedyś zostać mistrzem Polski na 10000 metrów, a w dalszym etapie się wydłużyć. Nie ukrywam, że chciałbym osiągnąć wiele, bo widać, że są do tego predyspozycje

Możliwość komentowania została wyłączona.

Krzysztof Brągiel
Krzysztof Brągiel

Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.