18 grudnia 2012 Redakcja Bieganie.pl Sport

Być kobietą, być trenerką


Górnik, hutnik, budowniczy, ksiądz – są takie zawody, których kobiety nie powinny uprawiać. Zawodem silnie zmaskulinizowanym jest w Polsce trener. To mężczyźni najczęściej zostają szkoleniowcami drużyn, selekcjonerami reprezentacji w piłce nożnej i trenerami lekkiej atletyki.

Zawód trenera jest trudny, bo wymagający, bardzo angażujący, a przede wszystkim obarczony odpowiedzialnością. Trener musi być wykształcony, bo odpowiada za zdrowie podopiecznych, musi potrafić zmagać się z emocjami, umieć dostosować się do warunków pracy w biegu, częstych wyjazdów na długie zgrupowania. Mimo tych trudnych aspektów zawodu, trenerkami zostają kobiety. 

W zawód trenera przechodzi się często z profesji nauczyciela wychowania fizycznego. Większość trenerów z powodzeniem łączy oba zawody. W ten sposób przygodę z zawodem trenerki zaczęła Anna Sękowska.

– Pracę z młodzieżą rozpoczęłam równolegle z moją pierwszą pracą w szkole- mówi trenerka klubu AZS AWF Gdańsk.- Miałam dużo szczęścia, bo od razu trafiło mi się kilka utalentowanych dziewcząt, z którymi uczyłam się tego zawodu. Niemniej jednak pamiętam dokładnie, że bakcyla do pracy z młodzieżą złapałam na pierwszych praktykach w szkole podstawowej. Okazało się, że uczenie dzieci to fantastyczna sprawa. Jeszcze fajniej jest, gdy uczy się tego, co kocha się najbardziej, czyli lekkiej atletyki.

s__kowska.jpg
Anna Sękowska z podopiecznymi i córeczką (fot. Adam Klein)

Trenerkami zostają także byłe zawodniczki, tak było w przypadku Bożeny Dziubińskiej.

– Pod koniec mojej kariery zawodniczej zaczęłam mieć osobiste spojrzenie na mój trening, swój pomysł na cały proces związany z prowadzeniem zawodnika – opowiada o swojej drodze do zawodu. – Wówczas pomyślałam, że może ja spróbuję "po swojemu" trenować innych.

W przypadku Agnieszki Nowakowskiej, także byłej zawodniczki, zawód trenera był wręcz powołaniem.

– Tak naprawdę to nie wiem, kiedy zaczęłam myśleć o tym, że będę trenerką, ta myśl dojrzewała w mojej głowie chyba od zawsze – wspomina. – Już jako dziecko, a później także jako dorastająca panienka, byłam zawsze aktywna sportowo. Przez wiele lat mieszkałam na osiedlu oddalonym nieco od centrum Włocławka, otoczonym ze wszystkich stron lasem. Gdy przywołuję wspomnienia z minionych lat, pamiętam tylko, że cały wolny czas spędzałam na powietrzu wisząc na trzepaku, uganiając się za piłką, bądź za kolegami i wymyślając wciąż nowe zabawy. W wieku 15 lat trafiłam do odradzającej się wtedy sekcji lekkiej atletyki miejscowego klubu ZRYW Włocławek. I już po pierwszych zajęciach zdecydowałam, że będę uprawiała lekką atletykę. Jakoś intuicyjnie czułam, że właśnie z bieganiem zwiąże swoją przyszłość.

Wioletta Frankiewicz, wielokrotna mistrzyni Polski na 3000 m z przeszkodami, medalistka MŚ i ME prowadzi zajęcia w Akademii Lekkoatletycznej. Chce przez to zaszczepić miłość do sportu u młodszych zawodników.

– Pamiętam dzień kiedy rozpoczynałam moją przygodę z lekką atletyką – miałam wtedy 9 lat i sama zgłosiłam się do nauczyciela wychowania fizycznego z chęcią uczestnictwa w zajęciach SKS. Miałam to szczęście, że odkrył on we mnie talent i wpajał, że grzechem byłoby go nie wykorzystać, a swoją pasją i zaangażowaniem zaszczepił we mnie miłość do sportu – tak zaczęła się moja przygoda, która trwa do dziś – pisze na facebookowym profilu. – Sport od najmłodszych lat uczy rywalizacji, wyzwala ambicje, kształtuje charakter. Pozwala cieszyć się ze zwycięstwa oraz wyciągać wnioski z porażki. Chcę aby dzieci stopniowo poznawały każdą konkurencję „królowej sportu”, a w przyszłości rozwinęły swój talent i osiągnęły wymarzone cele – tłumaczy swoją akcję. 

564917_527433620603910_730668457_n.jpg
Zajęcia Akademii Lekkoatletycznej Wioletty Frankiewicz (fot. źródła prywatne)

Czy jeśli płeć piękna, to znaczy płeć słaba? Niekoniecznie. Kobiety wielokrotnie udowadniały, że są w stanie znieść wiele i mają przysłowiowe jaja. Mimo to, bardzo rzadko panie mianowane są na np. trenerów kadrowych. Czy w zawodzie trenera mogą rządzić jedynie mężczyźni? Czy kobiety trenerki mają po prostu trudniej?

 – Z perspektywy czasu widzę, że maja trudniej pod jednym względem. Chodzi o pogodzenie pracy z życiem rodzinnym. – mówi Anna Sękowska. – Opinia publiczna nie jest zbyt łaskawa dla matek, które codziennie całe popołudnia spędzają z obcymi dziećmi, ciągle jeżdżą na zgrupowania i wszędzie za sobą ciągną dziecko.

– W środowisku lekkoatletów zawód trener zdominowany jest przez mężczyzn – mówi Agnieszka Nowakowska, trenerka Vectry Włocławek. – Kobiecie-trenerce z wielu względów jest na pewno trudniej w nim funkcjonować, ale myślę, że to nie jest na tyle ważny powód, żeby rezygnować z pracy, którą się lubi. 

319863_441108309234121_892055971_n.jpg
Agnieszka Nowakowska z zawodniczką (fot. źródła prywatne)

Ewa Kasprzyk, kiedyś wspaniała sprinterka, rekordzistka Polski na 100m kilka lat temu zrezygnowała z zawodu trenera.

– To ciężka praca. Jako zawodniczka nie miałam ani soboty, ani niedzieli, ani wakacji na odpoczynek. Kiedyś córka powiedziała mi, że ze względu na moje częste wyjazdy na zgrupowania i zawody tak naprawdę nie miała mamy. W czasie, gdy zajmowałam się trenerką to samo mówiła o swoim synu, że nie ma babci. Dało mi to do myślenia – mówiła w wywiadzie dla bieganie.pl (przeczytaj wywiad: 26 lat od niewiarygodnego rekordu Ewy Kasprzyk). 

Kobiety od lat 60-tych XX wieku zaczęły poważniej walczyć o swoje prawa i postulować hasła równouprawnienia. Feministki dążyły do rozszerzenia działalności kobiet na różne obszary życia, także te zdominowane przez mężczyzn. Czy w zawodzie trenera, panie muszą zmagać się z seksizmem i przejawami dyskryminacji ze strony „płci brzydkiej”?

– Bezpośrednio się z tym nie zetknęłam – mówi Bożena Dziubińska, której zawodnikiem jest brązowy medalista paraolimpijski Rafał Korc. – Jednak kilkakrotnie panowie trenerzy dali mi odczuć, że przecież to oni wiedzą najlepiej jak się trenuje. Że jedynie oni umieją zmotywować każdą dziewczynę do biegania, a jeśli chodzi o chłopaków to nie wolno wcale z nimi dyskutować, tylko po prostu pogonić do porządnego biegania. 

Trenerka Agnieszka Nowakowska, której wychowanką jest maratonka Iwona Lewandowska, nigdy osobiście nie spotkała się w swojej pracy trenerskiej z przejawami seksizmu.

– Kolegów-trenerów, traktuje jak kumpli po fachu. Szanuje ich za ciężką prace, doceniam sukcesy, często kibicuje i, jak mam taka szansę, to rywalizuje. Jednak nie ma to nic wspólnego z układami damsko-męskimi.

Czy kobietom trudniej rozdzielić emocje od pracy? Podobno to największy zarzut kierowany wobec pań. Że płaczą, krzyczą, szybciej się denerwują. Anna Sękowska, która wychowała reprezentantkę na MŚ juniorów, Syntię Ellward, przyznaje, że najtrudniejsze w tym zawodzie jest właśnie rozdzielenie emocji od pracy.
– W moim przypadku nie potrafię pracować na co dzień zawodnikami, z którymi nie czuję się związana emocjonalnie czyli, których po prostu nie lubię. Dlatego grupa, którą prowadzę na co dzień w klubie, składa się z samych sympatycznych młodych ludzi.

Agnieszka Nowakowska nie może znieść, kiedy czuje się bezradna:

– Nie znoszę uczucia, gdy widzę załzawione, zawiedzione oczy zawodnika. Czy to po nieudanym starcie, czy w czasie kontuzji. Nie bardzo wiem co mu powiedzieć, żeby go jeszcze bardziej nie zasmucić.

Z kolei Bożena Dziubińska uważa, że najtrudniejsze w byciu trenerką jest zbyt silne zaangażowanie. 

– Gdy trener bardziej wierzy w zawodnika niż on sam w siebie – te sprawy bardzo utrudniają współpracę. Boli, gdy niestety trzeba bezsilnie przyglądać się sytuacji, kiedy zawodnik, mający tzw. "papiery na bieganie” niweczy pracę zarówno swoją, jak i trenera, poprzez głupie zachowania.

MP_2012__12_.JPG
Bożena Dziubińska (fot. Aleksandra Szmigiel)
Trenerki współpracują zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. Baba z babą zawsze jakoś się dogada, ale czy facet potrafi się jej słuchać i wykonywać wszystkie polecenia? Czy z trenowaniem mężczyzn jest trudniej?

– Nie ma dla mnie różnicy – mówi Bożena Dziubińska – Najlżejsza jest praca z zawodnikami, którzy mają bardzo dużą motywację do tego co robią. Dobrze pracuje nam się gdy, biegacze nie zadają zbędnych pytań, a po prostu bardzo wierzą w trenera i swoja ciężką pracę.

– Chyba podobnie, zależy od charakteru zawodnika – mówi Anna Sękowska, współpracująca z medalistą MP w biegu 400 m ppł, Jarosławem Cichoszem. – Ale mimo wszystko dziewczyny mają więcej humorów. Wiadomo, zależy to od hormonów, które się zmieniają w cyklu miesięcznym. I to jest chyba ta jedyna różnica

Jak to z kolei wygląda ze strony zawodników? Doświadczenia z trenowaniem zarówno z mężczyzną jak i kobietą ma Mariola Ślusarczyk, młodzieżowa wicemistrzyni Polski na dystansie 3000 m z przeszkodami. Zawodniczka przez wiele lat trenowała pod okiem Grzegorza Wrony, z którym zdobyła kilkanaście medali mistrzostw Polski w młodszych kategoriach wiekowych. W sezonie 2012 zaczęła współpracę z Bożeną Dziubińską. Przyznaje, że widzi zasadnicze różnice między podejściem kobiety, a mężczyzny do zawodnika:

– Kobieta trener nie zakłada od razu, że we wszystkim ma rację – mówi Mariola. – Niestety trener-facet nie zawsze potrafi przyznać się do błędu. Wydaje mi się, że trenerka bardziej wyczuwa to, co czuje zawodnik i stara się jakoś mu pomóc. Mężczyźni także to potrafią, ale rzadziej widzą, że coś gnębi zawodnika. Poza tym trener-kobieta chyba bardziej wyczuwa jak podejść zawodnika podczas mocnego treningu, aby wykonał go jak najlepiej i uwierzył, że może go zrobić. Natomiast mężczyzna z góry narzuca trening, który koniecznie trzeba zrobić. Cenię to, że trenerka, wie, że bieganie może czasami się nudzić i stara się wnosić jakieś zmiany, aby nie było monotonii.

IMG_7794.JPG
Mariola Ślusarczyk (fot. Aleksandra Szmigiel).

Biegaczka, która ma na koncie wiele medali z kategorii juniora i młodzieżowca zauważa, że w jej przypadku trenowanie z kobietą kosztuje mniej nerwów.

– Z trenerką staramy się mieć dosyć luźne kontakty, bo często żartujemy, śmiejemy się. Czasem narzekam, ale tak naprawdę dobrze wiem, że i tak zrobię, co mam zrobić. Myślę, że emocję są zawsze, zarówno pozytywne i negatywne. Wszystko zależy od stażu trenera z zawodnikiem. Ważny jest dystans obu stron do siebie samych. Im większy dystans, tym lepsza współpraca na dłużej.

Według „przeszkodówki” trenowanie z kobietą ma więcej plusów, bo panie bardziej się rozumieją:

– Kobiety z natury bardziej rozumieją problemy niż mężczyźni. Oni często ich po prostu nie widzą. Moja trenerka rozumie to, że oprócz tego, że trenuję, mam też inne obowiązki. Czuje, że mimo nawału zajęć, chcę wykonywać trening jak najlepiej. Z doświadczenia wiem, że trener-facet uważa bieganie za najważniejszą rzecz w życiu, dla której wszystko trzeba poświęcić i której wszystko musi być podporządkowane.

Z trenerką Henryką Blausz Agata Bednarek, wielokrotna mistrzyni Polski na 400 m, olimpijka z Londynu, trenuje od momentu rozpoczęcia studiów w Łodzi, już od sześciu lat. Zanim podjęły współpracę Agata sporo o niej słyszała i, jak szczerze przyznaje, bała się, co ją czeka.
– Okazało się jednak, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Polubiłyśmy się w sumie od razu. Teraz nie wyobrażam sobie współpracy na co dzień z kimś innym. Łączy nas to, że mamy często wspólne zdanie na wiele spraw. Moja trenerka to bardzo twarda kobieta, więc jeśli ktoś płacze i zbytnio się emocjonuje – to ja. Ona też zapewne przeżywa, ale na swój sposób, bo nie pokazuje tego sobie. Tu się znacząco różnimy. Myślę, że kobieta trener i mężczyzna trener niczym się w zasadzie nie różnią. Każdy człowiek jest inny, każdy trener ma inny sposób pracy – według nie jedynie z tego mogą wynikać różnice.

agata.jpg
Agata Bednarek

Bycie trenerką to nie lada wyzwanie. To, co kobietom daje parę i motywację do pracy to nie tylko satysfakcja z uzyskiwanych wyników.

– Kontakt z młodymi ludźmi, pozwala się czuć troszeczkę młodszą osobą – śmieje się Bożena Dziubińska. –A tak poważnie mówiąc, tak jak rzeźbiarz tworzy swoje dzieło z wielkim zaangażowaniem, wkładając w pracę całe serce i wówczas efekt końcowy jego pracy jest wyjątkowy, niepowtarzalny, tak też jest w mojej pracy. Dość często z "brzydkiego kaczątka" udaje się nam ukształtować, a przede wszystkim wychować pięknego łabędzia.

– Uwielbiam, gdy zawodnicy wracają do mnie po latach i są wdzięczni, że pozytywnie zaraziłam ich bieganiem. – zdradza Agnieszka Nowakowska. – Nigdy nie zapominam o pięknych chwilach przeżytych na stadionach, o zdobytych medalach i łzach radości moich wychowanków. Dla takich chwil naprawdę warto pracować.

Czy nadejdą czasy, kiedy to kobiety będą rządzić w zawodzie trenera lekkiej atletyki? W Bazie Pro Bieganie.pl aż 92 % zarejestrowanych trenerów stanowią mężczyźni, jedynie 8 % – panie. Statystyka na razie nie wskazuje, aby to kobiety miały przeprowadzić nagle swego rodzaju rewolucję w trenerskiej profesji.

Poza tym w Polsce role społeczne nadal uzasadniają status quo pracujących kobiet. W naszym kraju najważniejszymi obowiązkami kobiet wciąż jest macierzyństwo, opieka nad rodziną i domowym ogniskiem. Zawód trenera wymaga wyjazdów z domu na zgrupowania, szkolenia, zawody, rozłąki z rodziną, a co za tym idzie poświęcenia czasu na wychowywanie "innych dzieci", czyli zawodników. Trener czołowych lekkoatletów przebywa na obozach sportowych co najmniej 100 dni w roku, jednak w opinii publicznej jest to akceptowane. Panie, aby spełniać swoje zawodowe aspiracje, np. trenerskie, muszą mi.in. walczyć ze stereotypem matki Polki. Na przykładzie naszych bohaterek widać, że jest to możliwe, choć nie zawsze łatwe. 

Możliwość komentowania została wyłączona.