19 września 2019 Redakcja Bieganie.pl Sport

Bracia Borlée – genetycznie zdeterminowani?


Statystycznie do ciąży bliźniaczej dochodzi raz na 80 porodów. Do ciąży bliźniaczej jednojajowej jeszcze rzadziej, bo raz na 250-300 urodzeń. Prawdopodobieństwo urodzenia bliźniąt jednojajowych, które dodatkowo zostaną sportowymi mistrzami, musi być zatem podobne do trafienia szóstki w lotka. Takie sytuacje jednak się zdarzają, czego dobitnym przykładem w lekkiej atletyce są bracia Borlée, mistrzowie jednego okrążenia.

Jonathan i Kevin Borlée przyszli na świat 22 lutego 1988 roku w Woluwe-Saint-Lambert. W roku 2012 obaj pobili rekord Belgii na 400 metrów. Pierwszy był Kevin ze swoim 44.56 podczas czerwcowych mistrzostw kraju, dwa miesiące później Jonathan, podczas IO w Londynie ustalił aktualny NR na 44.43.

Sportowy klan Borlée nie kończy się jednak na bliźniakach. Do sprinterskiego rodzeństwa należą również brat Dylan (rocznik 1992) i siostra Olivia (rocznik 1986). Obrazu dopełnia fakt, że ojcem całej czwórki – i jednocześnie trenerem – jest Jacques Borlée, niegdyś doskonały sprinter, halowy wicemistrz Europy z Budapesztu (1983).

Genetycznie zdeterminowani

Biorąc na warsztat przypadek braci Borlée, ale też wielu innych sportowych bliźniaków, którzy osiągnęli sukces, można dojść do przekonania, że wszystko zapisane jest w genach. Bliźniacy monozygotyczni (jednojajowi) posiadają identyczny materiał genetyczny, z tego też powodu nazywani są zastępczo mianem – naturalnych klonów. Różnica w rekordach życiowych na 400 metrów pomiędzy Jonathanem i Kevinem jest kosmetyczna i  wynosi jedyne 0.13 setnych sekundy.

Przykład Belgów nie jest jedyny. Podczas IO w Rio na dystansie maratonu rywalizowały jednojajowe trojaczki z Estonii – siostry Luik. Ich rekordy życiowe różnią się niewiele bardziej niż wygląd – 2:40:30 należy do Lily, 2:39:42 do Liiny, a 2:37:11 do Leily. Inni biegowi bliźniacy, podobnie jak siostry Luik specjalizujący się w biegach długodystansowych – bracia Jake i Zane Robertsonowie – również są podobni do siebie nie tylko fizycznie, ale posiadają niezwykle zbliżone rekordy życiowe.

Zane
Robertson

vs.

Jake
Robertson

3:34.19
Rieti 07.09.2014

1500 m

3:51.17
Dubnica nad Váhom 15.09.2011

3:53.72
Dublin 11.07.2014

1 mila

4:01.82
Walnut 20.04.2012

7:41.37
Cork 08.07.2014

3000 m

8:04.57
Cork 17.07.2012

13:13.83
Heusden-Zolder 13.07.2013

5000 m

13:15.54
Heusden-Zolder 13.07.2013

27:33.67
Rio de Janeiro 13.08.2016

10000 m

27:30.90
Gold Coast 13.04.2018

27:28
Berlin 9.10.2016 (AR)

10 km

27:28
New Orlean 1.04.2018 (AR)

59:47
Marugame 1.02.2015 (AR)

Półmaraton

59:58
South Shields 9.09.2018 (nieregul.)

2:08:19
Gold Coast 07.07.2019

Maraton

2:08:26
Otsu 4.03.2018

Profesor Tim Spector zajmujący się badaniami nad genetyką w King’s College London nie ma wątpliwości, że geny warunkują sportową przyszłość, lub jej brak.

Przeprowadziliśmy badania u bliźniaków dotyczących uczestnictwa w regularnym sporcie, które wykazały, że taka aktywność spowodowana jest w około 70% genetyką – coś w środku decyduje, że wybieramy właśnie tę, a nie inną drogę.

Mówiąc o genach, które prowadzą do sportowego sukcesu profesor Spector zwrócił uwagę, że są to nie tylko geny w mięśniach, ale kluczowy gen najprawdopodobniej zlokalizowany jest w mózgu. Sęk w tym, że o ile badania nad podobieństwem genetycznym na poziomie budowy mięśni, ścięgien czy kości są bardzo precyzyjne i zaawansowane, to wciąż brakuje odpowiedzi na pytanie, dlaczego bliźniacy jednojajowi potrafią niezwykle różnić się pod względem cech osobowości.

Różnica charakterów

W filmie dokumentalnym BBC z roku 2010 autorzy zastanawiają się, dlaczego Kevin Borlée zdołał zdobyć złoty medal ME w Barcelonie, podczas gdy jego naturalny klon, poddany identycznym metodom treningowym – Jonathan, wywalczył dopiero 7 miejsce. Z pomocą przychodzą naukowcy Uniwersytetu w Rzymie, którzy szczegółowo przebadali bliźniaków uprawiających chód sportowy. Badani, przez 19 lat trenowali w ten sam sposób, posiadali identyczne geny, ale ostatecznie jeden z nich zdobył złoty medal olimpijski, a drugi – choć też reprezentował międzynarodowy poziom sportowy – nawet nie zbliżył się do pozycji medalowej IO.

Naukowcy orzekli, że różnice pomiędzy braćmi na poziomie fizjologicznym rzeczywiście były nieistotne. Ale już różnice w cechach osobowościowych pomiędzy bliźniakami, okazały się wyraźne i to one zdecydowały o przewadze jednego z nich na mecie olimpijskiego wyścigu.

W przypadku bliźniaków Borlée ciekawe jest to, że choć lepszy rekord życiowy na 400 posiada Jonathan (44.43), więcej sukcesów indywidualnych na swoim koncie ma Kevin  – włącznie z brązowym medalem MŚ w Deagu i wspomnianym złotem ME z Barcelony.

Środowisko

Na pytanie, czy wszystko uwarunkowane jest genetycznie, profesor Spector odpowiada krótko:

Jak ktokolwiek może twierdzić, że w stu procentach jesteśmy zdeterminowani przez geny? Przecież bliźniacy poza tym samym materiałem genetycznym, robią w zasadzie wszystko razem, dorastają w identycznym środowisku, a to ma ogromne znaczenie.

Bracia Borlée w niedawnym materiale dla IAAF Inside Athletics więcej uwagi poświęcają efekcie grupy i wzajemnemu napędzaniu się do sukcesów, niż identycznym genom.

Gdy jeden z nas jest kontuzjowany lub nie może rywalizować z innego powodu, jest to dla nas  trudne. Z jednej strony muszę skupić się na swoim treningu, ale z drugiej strony chcę, aby moi bracia również byli w dobrej formie. Zdarza się, że czasem biegniemy razem w finale wielkiej imprezy i jeden zaprezentuje się świetnie, ale drugi będzie siódmy lub ósmy… Pojawiają się wtedy bardzo mieszane uczucia, trudno o pełne czerpanie radości z takiego startu – powiedział Jonathan.

W podobnym tonie wypowiedział się Dylan Borlée najmłodszy z braci, którego pula genów jest nieco inna niż bliźniaków (co nawiasem mówiąc znajduje odzwierciedlenie w wynikach, jego życiówka na 400 jest, jak na razie o sekundę słabsza – 45.55).

Kiedy jestem przygnębiony lub mam trudności z treningiem, bracia przypominają mi, że mogę biegać 44 na 400 i bardzo mi to pomaga ciężko trenować. Bieganie z nimi w sztafecie 4×400 lub na treningach to dla mnie super sprawa. Mogę powiedzieć, że zacząłem uprawiać lekkoatletykę właśnie poprzez przykład mojego rodzeństwa.

Trochę w kontrze do ostatniego zdania Dylana opowiedział o swojej motywacji do biegania Kevin.

Ludzie czasem myślą, że zaczęliśmy z Jonathanem biegać, ponieważ nasz tata tego chciał, ale to zawsze był tylko nasz wybór. Nie sądzę, żebym był tu gdzie jestem, gdybym robił to dla mojego taty lub kogokolwiek innego.

Ciekawym przykładem sportowego genu w dzisiejszej, polskiej lekkoatletyce jest rodzeństwo Konieczków. Alicja zdobyła w tym roku złoto Uniwersjady i szykuje się do MŚ w Dosze, gdzie będzie reprezentować kraj na swoim koronnym dystansie 3000 metrów z przeszkodami. Aneta wielokrotnie zdobywała złoto MP w różnych kategoriach wiekowych, również „na belkach”. Dawid trenował biegi średnie, ale najbardziej wartościowy wynik (biorąc pod uwagę klasy sportowe) wybiegał, a jakże, na 3000 metrów z przeszkodami. Zapytaliśmy Alicję o dorastanie w tak niezwykle usportowionej rodzinie.

Nasz dziadek, Kazimierz Konieczek kiedyś biegał sprinty. Oglądaliśmy jego dyplomy, miał dobre osiągnięcia na poziomie lokalnym, wiadomo bez kolców i na żużlu to nie były jakieś wystrzałowe czasy, ale jak na tamte lata, biegał dosyć szybko. Wydaje mi się, że genetycznie, wszyscy mieliśmy jakieś predyspozycje, jednak styl życia pomógł wydobyć te geny jeszcze bardziej. Nasza rodzina od małego zawsze była aktywna. Na podwórku zawsze się ścigaliśmy – czy na rowerach czy na boso. Czasem nawet ze szkoły podstawowej, po lekcjach, kto będzie pierwszy w domu, ten będzie mógł grać na playstation pierwszy… Także motywacja była. Wiadomo, że Dawid najstarszy zawsze wygrywał, ale my się nigdy nie poddawałyśmy. Aneta była jeszcze malutka, ale już miała papiery na bieganie. Nie było zbyt dużo czasu na lekcje czy na zabawy w domu, jak była pogoda to i my byliśmy na dworze – zawsze aktywni i konkurujący.
Mieliśmy predyspozycje genetyczne, ale styl życia, wsparcie rodziców i wuefistów wspomogło nasz rozwój. Dawid i Aneta są bardzo do siebie podobni, nie wiem czy to dlatego, że mają ten sam znak zodiaku – bliźnięta… Mają podejście „co będzie to będzie”, a ja mam „tak musi być i koniec.” Zawsze mam plan, a oni podchodzą do życia luzacko
.

Usportowionych rodzin jest w Polsce wiele. O tym, że bliźniaków łączy przedziwna więź, inna niż klasyczne rodzeństwo, chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Kilka lat temu w rozmowie z Robertem Błońskim ojciec reprezentantów Polski w piłce nożnej – bliźniaków Żewłakowów, na pytanie – czy jeden za drugim skoczyłby w ogień, odpowiedział bez cienia wątpliwości.

Zdecydowanie. Gdyby grali w jednej drużynie i Michał nie strzeliłby karnego, Marcin chodziłby struty do końca dnia. Jak kopną Marcina, boli Michała… Gdy byli niemowlakami, jednemu wiązaliśmy wstążeczkę na przegubie dłoni, żeby czasem nie był dwa razy karmiony. To były bardzo żywe dzieci. Do szkoły jeździli autobusem na ulicę Zbaraską. Któregoś dnia mocno się spóźniali. Znaliśmy rozkład i wiedzieliśmy, o której powinni być. Godzinę po czasie wpadli do domu zziajani. Okazało się, że w ramach treningu, zamiast jechać komunikacją miejską, biegli do domu. Zjedli obiad i pojechali na trening na Marymont. Tak mniej więcej było codziennie. Mają inne temperamenty. Michał szybciej robi, niż myśli, Marcin jest bardziej wyważony. Do dziś Michał opowiada dowcipy, a Marcin słucha.

Może to zatem nie geny, nie podobne warunki środowiskowe, ale właśnie fakt, że bliźniak przez życie idzie „wespół w zespół” jest największą wartością dodaną w rozwoju sportowej kariery?

Źródła: bleacherreport, bbc.com, iaaf.org, warszawasport.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.