Karolina Obstój
Z wykształcenia prawniczka, a z zamiłowania ambitna biegaczka amatorka, spełniająca się w biegach górskich, choć od asfaltu nie stroni. Trenerka biegania i organizatorka obozów biegowych. Więcej o mnie znajdziesz na Instagramie.
Część biegaczy planuje kalendarz startów z dużym wyprzedzeniem. Często powodem jest to, że zapisy na niektóre zawody rozpoczynają się i kończą kilka miesięcy przed datą startu. Jednak, na sporą ilość zawodów, szczególnie tych mniejszych imprez, można zapisać się na kilka dni przed startem. Niezależnie od tego, które zawody wybierasz, warto zapoznać się z kilkoma radami, które ułatwią zaplanowanie kalendarza startów. Szczególnie jeśli bieganie jest Twoją pasją dopiero od niedawna.
W rozmowie z bieganie.pl Magda Łączak – utytułowana polska biegaczka ultradystansowa – zwróciła uwagę na ważną rzecz w kontekście planowania zawodów: “Nie ma nic gorszego niż zaplanować za rok swój wymarzony bieg i przez ten rok tylko trenować i nie startować. Uważam, że jest to kardynalny błąd, bo potem taki człowiek staje na starcie i nie wie, czy ustawić się z przodu, czy z tyłu, czy śniadanie zjeść 1, 2, czy 3 godziny wcześniej. Okazuje się, że założył nie takie ubranie, nie te buty, jedzenia zabrał za mało lub za dużo, boli go brzuch.” Warto zaplanować jeden lub dwa starty rangi A – najważniejsze biegi sezonu – i pod nie dopasować pozostałe starty, niższej rangi. Przykładowo, jeśli biegiem docelowym jest górski maraton odbywający się w czerwcu, to startami rangi B może być górski półmaraton czy bieg w okolicy 30 kilometrów, odbywający się np. miesiąc przed startem głównym. Oprócz tego można także zaplanować starty rangi C. Będą to np. biegi stosunkowo krótkie, w okolicy 10-15 km. Starty pośrednie są papierkiem lakmusowym naszej formy i przygotowania do zawodów, w szerokim tego słowa znaczeniu.
Z jednej strony odradza się startowanie tylko na jednym biegu docelowym, ale na drugim biegunie są biegacze, którzy mają pokusę na zbyt częste startowanie. Ani jedno, ani drugie wyjście nie jest dobre. Trzeba szukać salomonowego rozwiązania. Jeśli zapytacie: “jaka ilość startów będzie idealna?”, odpowiem: “to zależy”. Po pierwsze, zależy, na jakich dystansach startujesz. Im dystanse są krótsze, tym częściej można startować. Po drugie, zależy, w jakim jesteś wieku i co za tym idzie, jak szybko się regenerujesz. Im człowiek młodszy, tym jego organizm szybciej dochodzi do siebie. Pamiętaj, że zbyt częste starty mogą prowadzić do przemęczenia, a wtedy ryzyko kontuzji wzrasta. Wiąże się to nie tylko ze zmęczeniem fizycznym, ale także psychicznym. Jeśli zaplanujesz zbyt dużo startów, to wzrasta prawdopodobieństwo, że w ostatnich startach w sezonie wystartujesz tylko dlatego, że zostały opłacone. Warto wziąć te aspekty pod uwagę planując starty na przyszły sezon.
Jeszcze kilka lat temu, najbardziej elektryzującym dystansem wśród biegaczy amatorów był maraton. Obecnie, w dobie rosnącej popularności biegów górskich, marzeniem wielu biegaczy jest dystans ultramaratoński, liczący ponad 42,195 m, a już najlepiej “prawdziwe” ultra, czyli 100 km. Jeśli zależy Wam na starcie w takim długim biegu, to oczywiście nie będę go odradzać, ale warto racjonalnie się do niego przygotować i na pewno nie rzucać się na bieg na 100 km w pierwszym roku przygody z bieganiem. Bieg ultra wymaga cierpliwości i czasu, tak samo przygotowania do niego. Potraktuj to jako proces, czerp z niego radość. Najpierw postartuj w biegach na krótszych dystansach, które będą środkiem do osiągnięcia celu, a bieg ultra potraktuj jako wisienkę na torcie i start w tych zawodach odłóż w czasie. Im przygotowywania będą solidniejsze, tym większa szansa na to, że ukończysz zawody w zdrowiu i z satysfakcją.
Nawet jeśli Twoim ulubionym dystansem są biegi maratońskie czy ultra, warto w ramach startów pośrednich “posmakować” biegów na krótszych dystansach. Taki start można potraktować jako mały eksperyment. Do startu na długim dystansie trzeba podejść bardzo rozważnie. Maraton czy bieg ultra może nie wybaczyć zbyt szybkiego tempa na początku. Natomiast na biegu na 10-15 km można trochę bardziej zaryzykować, pobiec mocniej. Oczywiście w granicach rozsądku. Nawet jeśli się okaże, że tempo było ciut za szybkie, to do mety pozostanie tylko kilka, a nie kilkadziesiąt kilometrów. Warto także spróbować biegów np. w stylu alpejskim – pod górę. Można startować w nich stosunkowo często. Wynika to z tego, że są one zazwyczaj dość krótkie – zazwyczaj do 10 km – i dużo mniej obciążające, bo z założenia nie występują na nich zbiegi, a jeśli nawet się pojawią, to stanowią maksymalnie do 10% długości trasy. Choć nie oznacza to, że są mniej męczące.
Nawet jeśli podchodzimy do sportu bardzo ambitnie, dobrze jest pamiętać o tym, że bieganie powinno być przede wszystkim źródłem radości. Gdy startowanie w zawodach nie sprawia Ci frajdy, nie musisz brać w nich udziału. Można trenować dla samego trenowania. Natomiast jeżeli lubisz często startować, to rozważ dodanie do kalendarza startów na krótszych dystansach, żeby nie mnożyć długich biegów, które mogą doprowadzić do przemęczenia, a nawet psychicznego wypalenia. Szukaj balansu i baw się tym.