Redakcja Bieganie.pl
Piękna pogoda, zapowiadająca złotą polską jesień. Hektolitry potu wylane na trasie. Tysiące uśmiechów i duma, której nie da się zmierzyć. To był wspaniały weekend z 41. PZU Maratonem Warszawskim, którego zwieńczeniem był rekordowy bieg Kenijki Rebecci Jepchirchir Korir. W annałach zapisał się również biegacz, który pokonał trasę w nieco wolniejszym tempie, ale został stutysięcznym finiszerem w historii imprezy! Na mecie czekała na niego cenna nagroda.
2 godziny 11 minut i 39 sekund. Tyle czasu potrzebował najszybszy zawodnik na pokonanie trasy 41. PZU Maratonu Warszawskiego. Etiopczyk Dadi Yami Gemeda jako pierwszy z blisko pięciu tysięcy startujących przeciął linię mety i zapewnił sobie wygraną. Aż do finiszu wspólnie z nim biegł rodak, Chalachew Asmamaw Tiruneh, który jednak zachował mniej paliwa w baku na ostatnie metry i musiał zadowolić się drugą lokatą z czasem 2:11:54. Etiopskie podium uzupełnił Endale Abeyneh Belachew, który na metę wbiegł ze sporą stratą do czołowej dwójki (2:15:10).
Gemeda na mecie musiał jednak poczekać z pełną radością, aż pojawi się na niej pierwsza kobieta. W wyścigu o główną nagrodę, Fiata Tipo Street, mężczyźni rywalizowali bowiem z kobietami. Organizatorzy wyznaczyli handicap dla pań. Miały one szansę zgarnąć nagrodę, jeśli różnica w ich rezultacie końcowym, w porównaniu do mężczyzn, nie będzie większa niż 18 minut. Z każdym kolejnym kilometrem pokonywanym przez przewodzącą żeńskiej stawce Rebeccę Jepchirchir Korir, jej szansa na wygranie samochodu się zwiększała. Kenijka biegła jak natchniona, pokonując kolejne kilometry z imponującą lekkością. Kiedy wpadła na metę i spojrzała na swój rezultat, nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Nie dość, że wygrała 41. PZU Maraton Warszawski, nie dość, że pobiła swój rekord życiowy, to na dodatek jej bieg był najszybszym w całej historii kobiecych startów w Maratonie Warszawskim! Od niedzieli nowy rekord wynosi 2 godziny, 29 minut i 4 sekundy. Od Dadiego Gemedy była wolniejsza o niespełna 17 i pół minuty, co pozwoliło jej sięgnąć po główną nagrodę. – Nie miałam na trasie żadnych problemów – podkreślała zachwycona zwyciężczyni.
Co ciekawe, czas osiągnięty w Warszawie pozwoliłby jej sięgnąć po złoto lekkoatletycznych mistrzostw świata, które odbywają się w Dosze. W tamtejszym maratonie, rozgrywanym w ekstremalnych, upalnych warunkach, wygraną dał czas 2:32:43 O ponad 3 minuty wolniejszy od nowego rekordu Maratonu Warszawskiego. Wysokie miejsce w rywalizacji kobiet udało się zająć Polce, Joannie Dorociak. Srebrna medalistka Mistrzostw Europy w wioślarstwie udowodniła, że jest nie tylko silna, ale też niebywale wydolna. Z czasem 2:59:16 zajęła szóste miejsce, będąc drugą Europejką na mecie – szybsza od niej była tylko reprezentantka Wielkiej Brytanii Eilidh Bell. Wśród mężczyzn najszybszy Polak, Dariusz Nożyński, był ósmy. Jego czas to 2:24:52.
W 41. PZU Maratonie Warszawskim nie tylko szybki, ale również nieco szczęśliwy bieg mógł zapewnić cenną nagrodę. Organizatorzy byli przygotowani na to, że w trakcie niedzielnej edycji biegu metę przekroczy stutysięczny uczestnik w historii imprezy. Szczęśliwcem okazał się Damian Skała z Przasnysza, który reprezentował AWF Biała Podlaska. Kiedy usłyszał, że to właśnie on stał się osobą, która symbolicznie wprowadziła imprezę w nową erę, od razu się rozpromienił. Na głównej scenie, w obecności fotoreporterów i dziennikarzy, otrzymał cenną nagrodę ufundowaną przez partnera Fundacji „Maraton Warszawski”, agencję PR Partner of Promotion. Jej prezes, Paweł Trochimiuk, wręczył zaskoczonemu i zachwyconemu biegaczowi najnowszego iPhone’a 11 Pro – smartfona, który nie jest jeszcze dostępny na polskim rynku.
– Ta nagroda to wyraz łączenia historii z nowoczesnością, która jest ideą przyświecającą Fundacji „Maraton Warszawski”. Wyróżniając Damiana, symbolicznie nagradzamy wszystkich uczestników tej pięknej imprezy – powiedział Paweł Trochimiuk.
Niedzielny maraton był kolejną imprezą organizowaną przez Fundację Maraton Warszawski, na którą można się było rejestrować przez charytatywną ścieżkę #BiegamDobrze. Wybierając ten rodzaj uczestnictwa w imprezie, należało zebrać minimum 300 złotych na jedną z organizacji charytatywnych: Amnesty International, Fundację Dajemy Dzieciom Siłę, Rak’n’Roll, Synapsis, WWF Polska, PAH, UNICEF, Spartanie Dzieciom, Fundację Wcześniak, Non Iron, lub Warszawski Ogród Zoologiczny. Dobroczynni bohaterowie byli na trasie oznaczeni pomarańczowymi numerami startowymi, a kibice i wolontariusze mocno dopingowali ich na trasie. Dzięki tej akcji od 2015 roku udało się zebrać na cele charytatywne ponad 5 milionów złotych! Uczestnicząc w #BiegamDobrze miłośnicy biegania udowadniają, że mają nie tylko zdrowe, ale też wielkie serca.
Mieszkańcy stolicy z każdym kolejnym rokiem coraz mocniej przekonują się do biegów ulicznych. Na trasie 41. PZU Maratonu Warszawskiego znalazło się aż 29 punktów kibicowania, w których warszawiacy przy muzyce i atrakcjach zapewnianych przez partnerów biegu zagrzewali do boju biegaczy. Jednym z ciekawszych miejsc była strefa zorganizowana w Łazienkach Królewskich przez firmę New Balance, sponsora technicznego biegu. Uczestników imprezy witał tam znany dziennikarz Filip Chajzer, który przebrany w szaty postanowił w iście królewskim stylu dopingować biegaczy. Dzięki wsparciu fanów każdy z biegaczy mógł dać z siebie maksimum możliwości i walczyć o pobicie rekordu życiowego.
– Bardzo nas cieszy, że warszawiacy nawet kiedy sami nie biegną w maratonie, to chętnie wspierają biegaczy. Zachęcam wszystkich, żeby pojawili się na trasie przyszłorocznego Półmaratonu i Maratonu Warszawskiego, aby samemu poczuć atmosferę sportowego święta. W końcu klimat imprez biegowych jest w równie dużym stopniu zasługą kibiców, co samych uczestników – mówi dyrektor biegu Marek Tronina.
W trakcie biegowego weekendu w stolicy, dobra sportowa zabawa trwała nie tylko na trasie królewskiego dystansu. Organizatorzy zadbali o to, żeby każdy znalazł coś dla siebie, organizując liczne imprezy towarzyszące. Świetna zabawa trwała od piątku, kiedy na Torze Wyścigów Konnych Służewiec otwarto targi Expo Sport&Fitness, aż do wbiegnięcia na metę ostatniego maratończyka w niedzielę. W międzyczasie blisko tysiąc dzieciaków wzięło udział w MiniMaratonie, blisko 3 tysiące osób wystartowało w 7. Biegu na Piątkę, a wspólnie z maratończykami na trasę wybiegło 260 trzyosobowych sztafet, rywalizujących o zwycięstwo w Bridgestone Sztafecie Maratońskiej. – Biegowy weekend to nie tylko 41. PZU Maraton Warszawski.– Chcieliśmy zapewnić dobrą, zdrową, sportową rozrywkę każdemu, niezależnie od stopnia wytrenowania. Dlatego niezmiernie nas cieszy, że wiele osób zdecydowało się wziąć udział w imprezach towarzyszących. MiniMaraton, Bieg na Piątkę czy Bridgestone Sztafeta Maratońska to również świetny sposób na stawianie pierwszych biegowych kroków. Jak ktoś złapie bakcyla biegania, to pewnie w niedługim czasie zobaczymy się z nim też na trasie półmaratonu czy maratonu – mówi Marek Tronina.
Łącznie przez cały weekend blisko dziesięć tysięcy osób biło swoje życiówki, ścigało się z innymi, a przede wszystkim dzieliło się miłością do biegania. Uczuciem czasami trudnym, które wymaga wiele – szczególnie w trakcie jesienno-zimowych treningów w deszczu i mrozie. Bieganie jednak jest hojne. Na mecie oddaje wszystko, co mu się poświęciło. W końcu co może być piękniejsze, niż przełamanie własnych słabości i wygranie walki z samym sobą?