Redakcja Bieganie.pl
Bieganie ultra w Krynicy rozpoczęło się wraz z Festiwalem Biegowym w 2010 roku. Wówczas jednak pomysł biegania setki po górach, z dużym przewyższeniem, jawił się zgoła jako niezwykle odważny eksperyment. Niewielu było takich, którzy mieli odwagę pomyśleć o pokonaniu podobnego dystansu. Niewielu też przyjechało w Beskid Sądecki, by się z takim wyzwaniem zmierzyć.
Bieg ukończyło wówczas ledwie 47 osób, w tym 7 pań. Bogowie ultra. Nieustraszeni, twardziele. Najszybszy był znany z dobrych wyników w krótszych biegach Adam Długosz, który pobiegł w 11 godzin i 17 minut. Czas zdawał się kosmiczny. Najlepsza wśród dziewczyn, Iza Cieluch, uporała się z setką w nieco poniżej 16 godzin i nie czas tu budził respekt, ale sam fakt, że dała radę dobiec i jeszcze w końcówce ścigać się o wygraną w gronie pań.
Rok później na starcie było już znacznie bardziej tłumnie. Nagrody finansowe, przekonanie, że jednak się da zmierzyć z takim dystansem – dość, że z walki z trasą zwycięsko wyszły 193 osoby. Wśród pań – dwudziestu trzech, które dobiegły – wygrała Magda Łączak, osiągając wówczas wynik 11 godzin i 26 minut – czyli ledwie 9 minut wolniej, niż ubiegłoroczny zwycięzca! Jan Wydra, który uzyskał zaś najlepszy wynik w klasyfikacji generalnej, pobiegł w 9 godzin i 35 minut. Był to czas na tyle dobry, że pojawiły się nawet spekulacje, iż zwycięzca korzystał po drodze z niedozwolonej pomocy i w ten sposób oszczędzał czas i kilometry.
W ubiegłym roku z krynicką setką przyjechali się już zmierzyć bardzo dobrzy zawodnicy zza granicy; przeciw nim stawił się zaciąg najlepszych Polaków – ze zwycięzcami z lat minionych, czyli Wydrą i Długoszem oraz eksportową gwiazdą teamu Salomona – Marcinem Świercem na czele. Wszystkich pogodził jednak węgierski rutyniarz Csaba Nemeth, który ustanowił nowy rekord trasy – 8 godzin i 51 minut! Świerc przegrał z nim o zaledwie cztery minuty… Tym razem nie było zarzutów o skracanie trasy. Jan Wydra zresztą pobiegł dokładnie w takim samym czasie, jak rok wcześniej, zajmując trzecie miejsce. Adam Długosz był piąty – nieznacznie przekraczając 10 godzin. Sklasyfikowano aż 293 osoby, w tym 19 pań, wśród których Ewa Majer pobiegła w 11 godzin i 59 minut. Pod tym względem więc rekordu nie było.
No i Bieg 7 Dolin, który zakończył się raptem kilka godzin temu… Znowu wygrywa Csaba Nemeth, ale w czasie nieznacznie gorszym od swojego rekordu – 8 godzin i 57 minut. Pierwszy z Polaków – Józef Pawlica – tym razem na 3. pozycji, bowiem na drugiej uplasował się Litwin, Gediminas Grinius. Padł jednak rekord frekwencji – do mety dobiegło aż 346 osób, w tym 27 pań. No i Magda Łączak, która zajęła 9. miejsce w klasyfikacji generalnej, uzyskując czas 10 godzin i 7 minut! Własny rekord trasy poprawiła w ten sposób o ponad godzinę i kwadrans…
Wszystko pięknie, gdzie więc powody do przerażenia? No, tak naprawdę, to nie ma się czego bać… Chyba, że ktoś się porywa na bicie rekordów. Radosne czasy – nie tak odległe, bo to przecież raptem trzy lata temu – już nie wrócą. Zwycięzcy Biegu 7 Dolin (a także innych biegów ultra) pokonują trasy w niezwykle szybkim tempie. Tu nikt przypadkowy się nie zaplącze w okolice podium. Co więcej, panie – nie tylko Magda – również poruszają się w górach w takim tempie, że trzeba się solidnie napracować na treningach, by nie powtórzyć za Maksem Paradysem „Kobieta mnie bije…”. A i tak nie będzie żadnej gwarancji, że się na liście wyników któraś z dziewczyn nie pojawi wyżej. No i kameralne to te biegi już nie będą, oj, nie… Trudno, postęp kosztuje. Także sportowy.