5 marca 2007 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

Zamierzam biegać dalej


W wymiarze gatunkowym moje bieganie jest odwieczne i sama myśl o
prześledzeniu tej historii przyprawia mnie o zawrót głowy. Gdzieś na obrzeżach
mojej pamięci znajdują się ucieczki przed niedźwiedziami jaskiniowymi, różne
militarne okazje biegowe – z tą najsłynniejszą spod Maratonu na czele.

Pomimo mojego nikłego dawniej zaangażowania, gdy myślę o tych dziejach
pojawia się całe mnóstwo skojarzeń, aż po współczesny fenomen sportu – z którego
też jednak sporo zapamiętałem. Zastanawia mnie, że właściwie w ogóle nie
pamiętam istotnych i inspirujących biegów z literatury, w przeciwieństwie do
filmu. Ale właściwie w sposób oczywisty jest to filmowy temat. I muszę choćby
wspomnieć o niezwykle dla mnie ważnym biegu Foresta Gumpa, który ze swoją spontanicznością jest dla mnie
ideałem biegacza. Korci mnie niesłychanie, aby rozwinąć te wątki – ale
podejrzewam, że już zostałem posądzony o całkowite rozminięcie się z
tematem.

Moja osobista historia biegowa, mimo poważnego, już półwiecznego życiorysu,
jest stosunkowo krótka i obejmuje około 15 wiosen, poprzedzonych długim
szeregiem właściwie zupełnie niesportowych lat. Muszę jednak wspomnieć o
niezapomnianym dla mnie biegu na dystansie 1km na przepięknym, również w czasach
mojej szkoły średniej, sopockim stadionie lekkoatletycznym. Był to zwykły WF,
nie żadne zawody. Metę osiągnąłem z najwyższym trudem jako ostatni i piszę o tym
powodowany nie ekshibicjonizmem, lecz dla wykazania jak słabym byłem materiałem
na biegacza. I dzisiaj zupełnie już nie wiem czy to kompletna indolencja
sportowa popchnęła mnie w stronę zainteresowań bardziej intelektualnych czy też
moje wrodzone skłonności nie pozwoliły się rozwinąć sportowemu talentowi.

Myślę, że wpisuję się w dość chyba typowy gatunek już nieco podstarzałego
biegacza amatora, który najpierw pracowicie doprowadza swój organizm do
kompletnej ruiny, na którego nachodzi jednak chwila opamiętania i w wyniku
zbawiennego natchnienia rozpoczyna nowe życie. Być może jest to szczególna
wersja rozwiązania osławionego kryzysu wieku średniego – która zastępuje gonitwę
za płcią odmienną bardziej konstruktywnym wysiłkiem sportowym.

Wybór biegania spośród innych dyscyplin jest dosyć oczywisty, przez
urzekającą prostotę i dostępność biegu. Nie ma tutaj wielkich i w rezultacie
kosztownych wymagań sprzętowych (co dla niektórych może być wadą), ani nie są
potrzebne żadne, równie kosztowne obiekty sportowe. Dalej już jest trochę gorzej
– nie należy mówić komuś, kto ma za sobą kilkadziesiąt lat siedzącego trybu
życia, wypala codziennie kilkadziesiąt papierosów i robi wiele innych równie
niezdrowych rzeczy – że bieganie to bułka z masłem. Być może należałoby kazać
takiemu osobnikowi, aby trzymał się od biegu z daleka – gdyż nadmierny wysiłek
szybciej go wykończy niż nikotyna. Na początku dla kogoś takiego jak ja w owej
chwili przełomu nie jest lekko.

Zaczynałem od truchtu na krótkich, parunastu-minutowych dystansach i
największym problemem było zmuszenie się do wysiłku kolejnego dnia. Bo też jak
tu biegać gdy płuca są zatopione w smole i nie ma się potrzebnych do tego
mięśni. Żeby wytrwać trzeba zaciętości poznaniaka urodzonego pod znakiem
Koziorożca. Udało się i po kilku latach stałem się regularnym biegaczem z
tygodniowym przebiegiem 50-60km (obok biegania moją drugą pasją stała się
cyklistyka i narty biegowe).

Jakie są pożytki z biegania (oczywiście z mojej osobistej perspektywy):

– Po pierwsze okazało się, że na dłuższą metę nie da się pogodzić biegania z
paleniem papierosów. Ten idiotyczny nałóg, zwłaszcza przy dłuższym stażu, kłóci
się z jakimkolwiek większym wysiłkiem. Musiałem pilnować abstynencji co najmniej
godzinę przed biegiem, bo w przeciwnym razie brakowało mi oddechu. Męczyłem się
z tym przez jakiś czas, aż w końcu musiałem wybrać. Bieganiu zawdzięczam wolność
od tego koszmarnego nałogu, po 17 latach. Inna rzecz że bieganie które wybrałem
to chyba również nałóg.

– Oczywistą korzyścią jest zdobyta sprawność fizyczna, zrzucone kilogramy
nadwagi (tutaj muszę dodać, że według mojego doświadczenia ważniejsze od
wybieganych kilometrów jest trzymanie diety).

– Jeżeli chodzi o zdrowie to sprawa jest dyskusyjna. Lekarze z którymi miałem
kontakt odnoszą się do intensywnego biegania z niechęcią. Zaś sam nie potrafię
powiedzieć stanowczo co przeważa w bilansie strat i zysków, zwłaszcza, że jestem
pod wrażeniem zeszłorocznej kontuzji kolana. Muszę też pomiętać o trzykrotnie
połamanych żebrach (rower i narty).

– Pożytki natury duchowej są najważniejsze. Bieganie sprzyja różnym formom
kontemplacji, otwierają się przykurzone kanały percepcji. Łatwo jest zarówno
wyłączyć sie całkowicie z codzienności, jak i skupić na analizie wybranego
zagadnienia czy szukać natchnienia dla nowego pomysłu. Można odzyskać świeżość
odczuwania, która jest przywilejem młodości. Smak wysiłku jest samoistną
wartością, która promieniuje na inne sfery: sen, jedzenie, stan
psychiczny.

Cóż, zamierzam biegać dalej.

Możliwość komentowania została wyłączona.