Redakcja Bieganie.pl
Końcówka 17. IAAF Mistrzostw Świata w lekkiej atletyce przyniosła polskim biegom dwa medale! Marcin Lewandowski w najszybszym w naszej historii wyścigu na 1500 m (3:31.46) wywalczył brąz. Rekord Polski poprawiły również – i to zdecydowanie – uczestniczki sztafety 4×400 m, które zostały wicemistrzyniami świata z rezultatem 3:21.89. Amerykanie w niedzielę dołożyli do swojego dorobku 3 biegowe tytuły, wygrywając jednocześnie klasyfikację medalową MŚ.
O ile w ciągu dziewięciu dni w Dosze nie mieliśmy wielu medalowych szans, o tyle na finiszu MŚ polska reprezentacja zaprezentowała się skutecznie. W niedzielę 6 października, w niewiele ponad półtorej godziny zostały poprawione dwa rekordy kraju, które przełożyły się na dwa miejsca na podium MŚ. O 18.40 swój bieg po brąz rozpoczął Marcin Lewandowski, o 20.15 wystartował zaś finał sztafety 4×400 m kobiet z Polkami w rolach głównych. Oba sukcesy łączy osoba Tomka Lewandowskiego – trenera Marcina i Patrycji Wyciszkiewicz, najszybszej zawodniczki z biegu rozstawnego.
Finałowy dzień MŚ otworzyły półfinały na 100 m przez płotki kobiet. W drugim biegu świetnie rozpoczęła Karolina Kołeczek. Podopieczna Piotra Maruszewskiego na 3-4 płotku liczyła się jeszcze w walce o 2 premiowane bezpośrednim awansem miejsca, potem jednak do głosu doszły rywalki. Dobry odbieg dał Polce czwarte miejsce, ale wiadomo było od razu, że rezultat 12.86 nie wystarczy na finał.
Kołeczek, którą w Katarze sklasyfikowano na 12 lokacie, jest i tak wielką wygraną tego sezonu. Po zmianie trenera płotkarka ustabilizowała się na poziomie 12.75-12.90 i stała się w krótkim czasie czołową zawodniczką Europy. Poziom światowy w jej konkurencji jest bardzo wysoki – aby liczyć się w finale igrzysk w Tokio trzeba będzie regularnie biegać na poziomie 12.30-12.50. Tak też było w walce o medale w Dosze. Najlepsze płotkarki sezonu – Jamajkę Danielle Williams i rekordzistkę świata Kendrę Harrison pogodziła inna Amerykanka Nia Ali, która tuż przed 31 urodzinami poprawiła swój rekord życiowy na 12.34.W finałowym biegu MŚ w blokach została rewelacja tego sezonu, czyli Nigeryjka Amusan, od wewnętrznej kolejny rekord Kostaryki zaliczyła Andrea Carolina Vargas, na ostatnim torze kardynalny błąd przy dobiegu zrobiła Jamajka Tapper. W środku walczyły zaś liderki rankingu IAAF. Williams, która o mały włos na MŚ by nie przyjechała, bo w krajowych eliminacjach popełniła falstart, goniła bezskutecznie Kendrę Harrison. Skupienie się rywalek na sobie wykorzystała Ali i dołożyła tytuł mistrzyni świata do dwóch wygranych w HMŚ oraz srebra igrzysk olimpijskich.
Finał 100 m ppł kobiet
1. Nia Ali (USA) USA 12.34 PB
2. Kendra Harrison (USA) 12.46
3. Danielle Williams (JAM) 12.47
4. Tobi Amusan (NGR) 12.49
5. Andrea Carolina Vargasn (CRC) 12.64 NR
6. Nadine Visser (NED) 12.66
7. Janeek Brown (JAM) 12.88
Megan Tapper (JAM) DNF
W interesującym finale na 10000 metrów panów wydawało się, że Etiopczycy czają się, podobnie jak w katarskim maratonie, na zgarnięcie co najmniej dwóch medali MŚ. Początkowo tempo było znośne dla większości finalistów – w stawce prowadzonej przez Ugandyjczyka Mande i Rhonexa Kipruto utrzymywali się m.in. Norweg Moen, Szwajcar Wanders i Włoch Crippa. Ten ostatni wytrzymał również kolejne szarpnięcie, kiedy prędkość wzrosła do 2.40/km, jednak przy kolejnym był już bezradny.
Kenijczycy próbowali zmieniać się na prowadzeniu, najwięcej sił do męczenia rywali miał Kipruto, ale to atak Joshuy Cheptegeiego z Ugandy na około 3 koła do mety był decydujący. Ze stawki odpadł wówczas faworyzowany Hagos Gebrhiwet, widać było, że z trudem utrzymuje się w niej również inny Etiopczyk Belihu, czy też brązowy medalista 5000 m Kanadyjczyk Ahmed. Jedynym kontrkandydatem dla Ugandyjczyka, którego na prowadzeniu dopingował m.in. dublowany rodak, okazał się Yomif Kejelcha. Wysoki zawodnik Oregon Project, który ma teoretycznie zapas prędkości (w końcu jest halowym rekordzistą świata na milę) – przypuścił jednak atak zbyt wcześnie. Na ostatnim wirażu Cheptegei po profesorsku przewiózł go po drugim torze – nie pozwalając zbiec do krawężnika i narzucając mu dodatkowy dystans. Przełajowy mistrz świata z Aarhus został nowym mistrzem 10000 m ze świetnym rezultatem 26:48.36 (ostatni km poniżej 2:28, drugie 5000 m w 13:14). Kejelcha skupił się na utrzymaniu pozycji wicemistrza, jako trzeci dotarł do mety Kipruto. Mimo dalszych miejsc, nowe rekordy kraju wywalczyli Ahmed i Crippa.
Najlepsi w finale 10000 m mężczyzn
1. Joshua Cheptegei (UGA) 26:48.36 WL
2. Yomif Kejelcha (ETH) 26:49.34 PB
3. Rhonex Kipruto (KEN) 26:50.32
4. Rodgers Kwemoi (KEN) 26:55.36 PB
5. Andamlak Belihu (ETH) 26:56.71
6. Mohammed Ahmed (CAN) 26:59.35 NR
7. Lopez Lomong (USA) 27:04.72 PB
8. Yemaneberhan Crippa (ITA) 27:10.76 NR
Bieg na 1500 metrów z Dohy przejdzie do historii polskiego sportu. Marcin Lewandowski, który w Katarze uratował honor polskich biegów średnich, potwierdził, że ani doborowa stawka, ani taktyka przeciwników nie są w stanie go zaskoczyć. Nowy rekord Polski 3:31.46 został osiągnięty w finale najważniejszej imprezy sezonu, a „Lewy" pewnością siebie zaraził największych pesymistów.
Stawka rozciągnęła się i podzieliła szybko. Na szpicy biegł lider rankingów i list w tym roku Timothy Cheruiyot, któremu kroku próbował dotrzymać inny Kenijczyk Ronald Kwemoi. Zapłacił jednak za swoją brawurę w drugiej części dystansu. W grupie pościgowej najbardziej aktywni byli mistrzowie olimpijscy: Matthew Centrowitz i Taoufik Makhloufi, potem Youssouf Bachir z Dżibuti. Lider minął kilometr w 2:20.49 i widać było, że ma wszystko pod kontrolą. Dopiero na ostatniej prostej Cheriuyot stracił nieco przewagę nad ścigającym się peletonem, ale mimo wszystko jako jedyny poradził sobie (i to prowadząc od startu do mety, i to z uśmiechem na finiszu) z granicą 3:30. „Lewy" trzymał się końca grupy. Kiedy było miejsce, nie szarpiąc tempa schodził do bandy, ale w żadnym momencie nie był na tyle zamknięty, by nie móc odpowiedzieć na atak rywali. Po usłyszeniu dzwonka przesunął się nieco do przodu, nie bojąc się biegu na granicy 1 i 2 toru. Poszedł na całość na ostatnich 300 metrach i, co miało wpływ na końcowy sukces, przytrzymał się Makhloufiego. Pokonał wiraż na plecach Algierczyka, zaś na ostatniej prostej nie zmieniła się w zasadzie – ani jego strata do srebra, ani przewaga nad Jakobem Ingebrigtsenem oraz Brytyjczykiem Wightmanem.
Poszczególne międzyczasy w biegu na rekord Polski. W nawiasie miejsca zajmowane w danym momencie rywalizacji.
Uszczęśliwiony Lewandowski w wywiadach telewizyjnych dziękował nie tylko trenerowi-bratu, fizjoterapeucie, psychologom, sponsorom, wojsku, ale przede wszystkim żonie i córkom. Podkreślał kilka razy, że mają z nim ciężko i że 300 dni roku nie ma go w domu. Przyznał jednocześnie, że medal MŚ na otwartym stadionie jest jego największym sukcesem w karierze, ale w perspektywie są jeszcze igrzyska:
– Tokio dla mnie jest najważniejsze, do tego czasu (bieganie na 1500 m – przyp. red.) zamierzam opanować do perfekcji (…) Szósty finał imprezy mistrzowskiej i w końcu wracam z medalem, także mega, mega się cieszę (…) Dzisiaj mądrze zacząłem, mądrze się przesuwałem, dzisiaj zaprezentowałem mądrość w podejmowaniu decyzji, był też atak w odpowiednim momencie. Piękny bieg z nowym rekordem Polski, przed którym Was przestrzegałem drodzy kibice – przypomniał Lewy – Poziom 1500 m jest w tym roku kosmiczny, cieszę się, że ja też jestem takim kosmitą – dodał w innym miejscu wywiadu dla TVP brązowy medalista MŚ, który od pewnego czasu sam siebie nazywa „starym lisem" na bieżni.
Kiedy rozpoczynała się rozmowa na antenie Eurosportu, a Kacper Merk zapytał Lewandowskiego, czy ten bieg mógł się lepiej ułożyć, rekordzista Polski podrapał się w głowę i uśmiechnął:
– Zawsze można było wygrać, nie?!
Finał 1500 m mężczyzn
1. Timothy Cheruiyot (KEN) 3:29.26
2. Taoufik Makhloufi (ALG) 3:31.38 SB
3. Marcin Lewandowski (POL) 3:31.46 NR
4. Jakob Ingebrigtsen (NOR) 3:31.70
5. Jake Wightman (GBR) 3:31.87 PB
6. Josh Kerr (GBR) 3:32.52 PB
7. Ronald Kwemoi (KEN) 3:32.72 SB
8. Matthew Centrowitz (USA) 3:32.81 SB
9. Kalle Berglund (SWE) 3:33.70 NR
10. Craig Engels (USA) 3:34.24
11. Neil Gourley (GBR) 3:37.30
12. Youssouf Hiss Bachir (DJI) 3:37.96
Polki wystąpiły w finale 4×400 m w składzie: Baumgart-Witan, Wyciszkiewicz, Hołub-Kowalik, Święty-Ersetic (a więc nie było w nim Anny Kiełbasińskiej). Praktycznie od początku do końca biegły na drugiej pozycji, co nie znaczy, że walka o srebro MŚ była łatwa. Zresztą w eliminacjach widać było, że o ile pozycja Amerykanek jest niezagrożona, o tyle miejsce na podium będzie wymagało zakręcenia się wokół rekordu Polski – bo w granicach 3:23-3.24 biegały i Jamajki, i Brytyjki.
Iga Baumgart-Witan na pierwszej zmianie udowodniła, że nieprzypadkowo znalazła się w finale indywidualnym. Zmagająca się z katarem w ostatnich dwóch dniach długonoga sprinterka świetnie pobiegła zwłaszcza drugi wiraż i oddawała pałeczkę tuż po Amerykankach (międzyczas 51.4). Na drugiej, wymagającej niemałych umiejętności taktycznych, zmianie wystąpiła podopieczna Tomasza Lewandowskiego – Patrycja Wyciszkiewicz. Zbiegła do krawężnika przed Brytyjkami oraz Jamajkami, na ostatniej prostej oderwała się na kilka metrów od rywalek. Zanotowano jej najlepszy międzyczas w naszej ekipie – poniżej 50 sekund.
Z przodu z kolei najlepszy międzyczas wszystkich zawodniczek finału, jak się później okazało, uzyskała Sydney McLaughlin (48.7). Wicemistrzyni świata z 400 m ppł przekazała pałeczkę mistrzyni Muhammad, która powiększyła jeszcze przewagę ekipy USA. W tej sytuacji Amerykanki kończyły zmagania niezagrożone, osiągając na mecie oczywiście najlepszy w tym roku wynik 3:18.92.
Na trzeciej polskiej zmianie doskonale pobiegła Małgorzata Hołub-Kowalik (około 50.7 sekundy). Co ciekawe Polka stała w strefie zmian jako trzecie od krawężnika, za Jamajką, co po zawodach było powodem protestu i początkowej dyskwalifikacji nieprawidłowo ustawionych Jamajek (powinny zajmować czwarte od krawężnika miejsce zgodnie z pozycją, jaką miała ich sztafeta na 200 m do zmiany). Na ostatnim odcinku serce kibiców w Polsce zadrżałoby… gdybyśmy nie znali umiejętności Justyny Święty-Ersetic (50.1). Biegająca rytmicznie zawodniczka trenera Matusińskiego dała się wyprzedzić rywalce z Karaibów, ale wyszła na ponowne prowadzenie na 50 m do mety. Polska sztafeta uzyskała finalnie 3:21.89, a więc poprawiła stary rekord kraju aż o 2,6 sekundy.
Finał biegu rozstawnego 4×400 kobiet
1. USA 3:18.92 WL
2. Poland 3:21.89 NR
3. Jamaica 3:22.37 SB
4. Great Britain & NI 3:23.02 SB
5. Belgium 3:27.15
6. Ukraine 3:27.48
7. Netherlands 3:27.89
Canada DQ
W ostatniej konkurencji mistrzostw amerykańscy sprinterzy powtórzyli występ rodaczek i triumfowali na 4×400 m z rezultatem 2:56.69. Drugie miejsce zajęli Jamajczycy (2:57.90), trzecie dość niespodziewane Belgowie (2:58.78), którzy wyprzedzili między innymi mistrzów świata z Londynu – reprezentantów Trynidadu i Tobago (piąte miejsce). Nie udało się przekazać pałeczki Brytyjczykom.
Zarówno IAAF jak i gospodarze mistrzostw w Dosze w minionym tygodniu poddawani byli krytyce – ze względu na niedociągnięcia organizacyjne, opustoszały w wielu dniach stadion, brak promocji zawodów wśród Katarczyków. Wymagająca pogoda, szczególnie w konkurencjach rozgrywanych poza stadionem, wpłynęła na wiele nieoczekiwanych rozstrzygnięć i rezygnacji z udziału wielu zawodników. Poziom sportowy mistrzostw był jednak wysoki, m.in. za sprawą rekordu świata na 400 m przez płotki i świetnych rezultatów w sprintach.
Polska kończy zmagania z 6 krążkami, zajmując 11 miejsce w klasyfikacji medalowej (9 w punktowej). To niezły wynik, jednak należy pamiętać, że połowa zdobyczy jest zasługą młociarzy. Honor polskich biegów uratowały właściwie ostatni dzień i dwa występy – 1500 m z Marcinem Lewandowskim oraz sztafety 4×400 m kobiet. Trzeba podkreślić, że uzyskane w nich nowe rekordy Polski dają nam dostęp do światowej elity. Wbrew temu, co słyszeliśmy w komentarzach telewizyjnych trudno jednak nas nazwać potęgą lekkoatletyczną – na 17. IAAF Mistrzostwach Świata w Lekkiej Atletyce Polacy wystąpili w 11 finałach na 49 rozgrywanych konkurencji (nie licząc występu chodziarzy). Odbyły się tylko dwa finały z udziałem naszych przedstawicieli konkurencji biegowych.
PEŁNE WYNIKI – IAAF World Athletics Championships, DOHA 2019