Redakcja Bieganie.pl
Ku wielkim sprzeciwom mojej mamy grożącej, że wrócę z zapaleniem płuc pobiegłam. Biegałam dość nietypową jak dla mnie trasą. Nie po lesie, nie po mojej standardowej cztero kilometrowej chodnikowej trasie, a po asfaltowej drodze prowadzącej z Wołomina przez okoliczne wioski czy raczej małe mieścinki. Co chwila byłam ochlapywana wodą z kałuż przez mijające mnie samochody. Byłam jednak twarda i biegłam nie zwracając na to większej uwagi.
Przebiegłam 8km w czasie 52:35. Dwa pierwsze kilometry biegło mi się bardzo dobrze, mimo że zacinał deszcz ze śniegiem. Pomyślałam, że nie potrzebnie panikowałam. Niestety później z każdym kilometrem czułam się coraz słabsza. Oddech ciężki, nogi jak z ołowiu. Nie jest dobrze. Jeśli uda mi się przez te dwa tygodnie trochę pobiegać i nie przypałęta się kolejna choroba to wystartuję. Wystartuję bez nastawiania się na jakiś konkretny czas. Tak po prostu na przebiegnięcie.
W dzisiejszym biegu towarzyszył mi kolega jadący za mną samochodem. Nie wiedziałam jak to ze mną będzie, więc wzięłam obstawę. Dobiegłam do słynnej miejscowości Zabraniec. Skąd słynnej? Z tekstu Adama (tu jest link). Przebiegałam obok owego przystanku autobusowego (jedyny przystanek w Zabrańcu) i kolega zrobił mi tam zdjęcie. Oddaje klimat. Gdy zatrzymał się chcąc zrobić mi zdjęcie mężczyzna z przystanku od razu zaczął pakować sie do samochodu:
"- Do Okuniewa" – zaordynował.
Wysiadł niezadowolony kiedy się okazało, że nic z tego nie będzie.
Chwilę później jakaś Pani idąca mi na przeciw zapytała się:
" – Biegnie Pani do Okuniewa? "
Już teraz mam cel następnej biegowej wycieczki. Okuniew. 🙂