Redakcja Bieganie.pl
Mówi się, że Boston Maraton posiada jedną z najtrudniejszych tras maratońskich na świecie, z tego też względu wyniki tutaj uzyskiwane są nieco słabsze chociażby od tych z Londynu, czy Berlina. Mimo to rekordy trasy 2:07:14 (z 2006 roku) u mężczyzn i 2:20:43 (2002) u kobiet uzyskane przez reprezentantów Kenii Roberta Cheruiyot i Margaret Okayo są godne podziwu. Trochę mniej imponujące, ze zrozumiałych względów (początkowo maraton był imprezą regionalną, podczas której nie padały światowe rezultaty), są średnie wyniki wszystkich rezultatów dających zwycięstwa w Bostonie, odpowiednio 2:23:13 u mężczyzn i 2:38:16 u kobiet, które oficjalnie biorą udział w maratonie dopiero od 1966 roku. Co ciekawe na tej dość niewygodnej trasie padały również rekordy świata, jeden wśród mężczyzn autorstwa Suh Yun-Boka (Korea Południowa) – 2:25:39 oraz dwa wśród kobiet: Liane Winter (Niemcy) – 2:42:24 i Joan Benoit (USA) – 2:22:43. Do innych zawodników, którzy na dłużej zapisali się na kartach historii tego maratonu byli biegacze z największą ilością zwycięstw: Clarence DeMar (USA, 7 tytułów) i Catherina Ndereba (Kenia, 4 tytuły). Wśród Polaków największy sukces odniosła Wanda Panfil wygrywając maraton kobiet z czasem 2:24:18 w 1991 roku. Poza nią na uwagę zasługuje Ryszard Marczak, którego wynik 2:27:17 uzyskany 15 kwietnia 1996 jest rekordem maratonu w klasyfikacji weteranów.
W tym roku w połowie kwietnia odbyła się już 111 edycja tego maratonu. Na starcie stanęło 20646 zawodników, z których 20338 ukończyło bieg, wśród nich nie zabrakło światowej klasy maratończyków. Kilka dni przed maratonem na specjalnej konferencji prasowej zaprezentowani przez Johna Hancocka zostali: brązowa medalistka olimpijska z Aten Amerykanka Deena Kastor, zwycięzcy sprzed roku Rita Jeptoo i Robert Cheruiyot, były tryumfator Hailu Negussie z Etiopii oraz głodny zwycięstwa, ciągle drugi (Boston, Chicago i Los Angeles) Benjamin Maiyo. Poza tymi głośnymi nazwiskami nie bez szans w walce o zwycięstwo byli Robert Cheboror ze świetnym rekordem życiowym 2:06:23 (Amsterdam 2003), Philip Manyim, tryumfator z 2005 roku z Berlina (2:07:41), Stephen Kiogora drugi w Nowym Jorku w ubiegłym roku, oraz zwycięzcy mniejszych maratonów: James Kwambai (Pekin), Ruggero Pertile (Padwa), Teferi Wodajo (Kolonia) i Hosea Rotich (Nairobi). Stawkę uzupełniał debiutujący w maratonie Samuel Ndareba, zwycięzca Półmaratonu Bostońskiego w 2006 (63:03), brat słynnej Catheriny Ndareby. Do listy faworytek wśród kobiet dopisać trzeba było Jelenę Prokopczukową, dwukrotną zwyciężczynię z Nowego Jorku (2005 i 2006). Poza nią wśród najlepszych wymieniano także rekordzistkę Meksyku Madai Perez, zwyciężczynię maratonu w Honolulu Lyubovę Denisovą, zwyciężczynię z Los Angeles Lidiyę Grigoryevą, uczestniczkę igrzysk olimpijskich Alice Chelangat i tryumfatorkę z Hamburga Tolę Guta. Z takimi zawodnikami na liście startowej można się było spodziewać emocjonującej walki na trasie oraz dobrego wyniku na mecie. Niestety zła pogoda (deszcz, silny wiatr i temperatura o niewiele przekraczająca 10 stopni Celsjusza) pokrzyżowała plany zarówno biegaczy, jak i organizatorów i te dobre wyniki nie padły, o czym można przeczytać niżej.
Pierwsze z grona biegaczy na trasie pojawiły się kobiety, a dokładniej elita kobiet, która wystartowała punktualnie o godzinie 9:35, 10 minut po starcie dla niepełnosprawnych, a 25 przed tym dla pozostałych uczestników. Zaraz na początku (pierwsza mila w 5:32) ukształtowała się skromna grupa liderujących zawodniczek prowadzonych przez Jelenę Prokopcukową, która spokojnie, równym tempem pokonywała pierwsze kilometry. Na inauguracyjnych 5km złapano im (Kastor, Jeptoo, Prokopcuka, Perez, Robe Tola, Volpato, Grigoryeva i Chelengat) międzyczas 17:12, z którego wynikało że zawodniczki biegną na wynik 2:25. Kolejny międzyczas porównawczy: 5 mil pokonanych w 28:02 (piąta mila w 5:43). Na dziesiątym kilometrze (34:50) skład grupy w dalszym ciągu pozostawał bez zmian, zmieniła się tylko prowadząca, Prokopcukową zastąpiła Jeptoo. Dopiero na siódmej mili (39:21) grupa na jakiś czas zrobiła się mniej liczna. Włoszka Giovanna Volpato straciła trochę czasu i dystansu na punkcie odżywczym, jednak szybko go nadrobiła i osiem mil wszystkie pokonały w 45:31. Tempo w dalszym ciągu spadało, a pogoda się nie poprawiała. 15km zawodniczki pokonały w 53:35, w tym samym czasie amerykańska astronautka Sunita Williams rozpoczęła swój bieg maratoński w… kosmosie. Do połowy dystansu (1:17:10), prócz nieznacznych ataków Jeptoo i Volpato na trasie niewiele się działo, dopiero na początku drugiej części dystansu z grupy odpadła Włoszka i Kastor, a odrobinę przyspieszyły Prokopcuka, Jeptoo, Perez i Grigoryeva urywając się od reszty. Na 30km (1:47:37) zostawać zaczęła również obrończyni tytułu Rita Jeptoo, tymczasem pierwsza trójka bardzo ostrożnie zbliżała się do mety. Ze względu na niską temperaturę i silny przeciwny wiatr nikt nie próbował jeszcze poważnie zaatakować. Atak nastąpił dopiero w południe (po 2 godzinach i 25 minutach), kiedy to na prowadzenie wysunęła się znana z biegów na bieżni (10000m) Grigoryeva. Jak się okazało był to bardzo przytomny atak z jej strony, gdyż to dzięki niemu została zwyciężczynią Maratonu Bostońskiego. Czas jaki uzyskała to 2:29:18. Druga na mecie była Jelena Prokopcuka, z czasem 2:29:18, a trzecia Madai Perez – 2:30:16. Faworytka gospodarzy – Deena Kastor była piąta (2:35:09), która będąc zarazem najlepszą z Amerykanek została mistrzynią swojego kraju w maratonie. W pomaratońskim wywiadzie udzielonym zaraz po biegu tryumfująca tego dnia Rosjanka swój sukces zawdzięczała przygotowaniom w swoim kraju ojczystym: Podczas mojego treningu w Rosji, warunki atmosferyczne były bardzo podobne, dlatego nie zostałam niczym tutaj zaskoczona. W innym tonie wypowiadała się nowa mistrzyni USA Deena Kastor: Miałam dziś zły dzień, podczas biegu dopadły mnie skurcze żołądka, przez co straciłam kontakt z grupą. Dodatkowo bieg rozgrywany był w zmiennym tempie, ja wolę biec cały czas równo.
Gdy najlepsze maratonki były już na mecie na trasie trwała walka wśród mężczyzn, walka nie tylko o tytuł mistrza, ale także o wysokie premie finansowe (pula nagród wśród mężczyzn wynosiła 242 500 dolarów) oraz kolejne punkty w klasyfikacji World Marathon Majors. Pierwsze kilometry maratonu były dość zaskakujące, a to ze względu na odważny początek w wykonaniu dwójki zawodników, nie zaliczanych dotychczas do faworytów, Josephata Ongeri i Jareda Nyambok, którzy z każdym metrem zyskiwali przewagę nad pozostałą grupą biegaczy. Pierwszą milę wymieniona dwójka pokonała w 4:49, co wskazywało na szybkie tempo gwarantujące, przy założeniu że takie utrzyma się do końca, wynik w okolicach dwóch godzin i 6 minut, co byłoby rewelacją zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę trudne warunki panujące na trasie. Oczywiście nikt nie zakładał, że taki wynik padnie, chociaż przewaga nad pozostałymi zawodnikami utrzymywała się przez dłuższy czas. Na dwóch milach pokonanych w 9:47 różnica między dwiema grupami wynosiła 48 sekund, na pięciu natomiast już 1:35. Grupa pościgowa ani przez chwilę nie myślała o tym, aby zacząć gonić dwóch uciekinierów. Tempo było bardzo wolne, przez co w czołówce biegło aż 30 biegaczy, wśród których nie zabrakło oczywiście wszystkich faworytów, dla których tempo na wynik 2:17 było tempem znanym z treningów.
Zawodnicy mijali jedenastą milę, a sytuacja się nie zmieniała, liderom odnotowano czas 55:48, natomiast drugiej grupie 57:54 (różnica 2 minut i 6 sekund). Nikt z grupy pościgowej nie kwapił się do jakiegoś groźnego ataku. Dopiero po minięciu 20 kilometra na kilka metrów przed cały peleton wyskoczyli Amerykanie Jason Lehmkuhle i Peter Gilmore. Jednak już na półmetku grupa znów się wyrównała; liderzy pokonali go w 1:07:07, natomiast pozostali, liczący się w biegu w 1:08:42. Od tego momentu Ongeri i Nyambok zaczęli zwalniać, a przyspieszali faworyci na czele z Cheruiyotem. Przewaga tych dwóch zawodników, wypracowana w pierwszej części dystansu, zaczęła bardzo szybko topnieć. Pierwszy z sił opadł Ongeri i na 16 mili dzieliło go od pozostałych maratończyków już tylko 30 sekund. Krótko po minięciu siedemnastej mili przed grupą pościgową, obejmującą 20 biegaczy, biegł już tylko Nyambok, drugi z dotychczas prowadzących zawodników bezlitośnie został wyprzedzony przez grupę. Dwie minuty później taki sam los spotkał Nyamboka i na czele biegu znajdowały się już właściwe osoby. Na 19 mili (1:39:00) w grupie znajdowało się 16 biegaczy prowadzonych przez Stephena Biwotta, w dalszym ciągu czekających na atak któregoś z rywali, do, którego doszło na 21 mili po tym jak szybsze tempo podyktowali Cheruiyot i James Kwambai. Dzięki temu grupa zaczęła się wyszczuplać i na prowadzeniu było już tylko siedmiu biegaczy. Na 23 mili skład czołówki jeszcze bardziej się zedukował i obejmował tylko trzech Kenijczyków: Cheruiyota, obrońcę tytułu, Jamesa Kwambai i Kiagoro. Bieg nabierał tempa i niczym nie przypominał tego z pierwszych minut wyścigu, ramię w ramię walczyli już tylko Cheruiyot i Kwambai, który pod koniec również musiał uznać wyższość swojego kolegi z reprezentacji. Najwięcej sił na ostatnich metrach maratonu zachował zatem ostatatni zwycięzca z Bostonu i Chicago i to on okazał się po raz trzeci zwycięzcą Maratonu Bostońskiego. Jego wynik 2:14:13 jest najsłabszym wynikiem uzyskanym przez zwycięzcę od 1977 roku. Drugi linię mety przekroczył James Kwambai (2:14:33), natomiast trzeci był Stephen Kiagoro (2:14:47). W czołowej dziesiątce znalazło się miejsce dla dziesięciu Kenijczyków, na tej podstawie widać, że zawodnicy tego kraju w ostatnich latach zdominowali ten maraton o czym świadczy 16 zwycięstw reprezentantów tego kraju w ostatnich dwudziestu latach. W wywiadach udzielonych już po zakończeniu biegu Robert Cheruiyot nawiązywał do swojego nieszczęsnego wypadku z Chicago, kiedy to wpadając na metę z uniesionymi rękoma poślizgnął się i uderzył głową o asfalt: Mogłem przygotowywać się bez przeszkód, ale z powodu bólów głowy nie mogłem powiedzieć, że jestem gotowy do startu na 100%. Mimo to dałem z siebie wszystko. Jednym z moich najsilniejszych punktów było to, że cały czas wierzyłem w siebie i byłem przekonany, że dobrze sobie poradzę.
Z pewnością wyniki maratonu mogły trochę rozczarować, niemniej przy takiej pogodzie trudno było spodziewać się po zawodnikach walki o dobry wynik. Rekordy nie padały, ale za to nie zabrakło licznych uczestników, kibiców, emocji i ciekawych rozstrzygnięć na trasie, co świadczy o tym, że bieg był dobrze zorganizowany i z pewnością taki będzie w kolejnych edycjach. Najbliższą już 21 kwietnia 2008.
Podsumowując warto dodać, że maraton był także inauguracyjnym biegiem w drugim cyklu World Marathon Major, a także kolejnym w pierwszym cyklu. W obu klasyfikacjach na dzień po maratonie w Bostonie prowadzi Robert Cheruiyot. Wśród kobiet natomiast na prowadzeniu znajdują się Jelena Prokopczuka (2006/2007) i Lidiya Grigoryeva (2007/2008). Na zwycięzców tej ciekawej rywalizacji czeka nagroda w postaci miliona dolarów, dlatego na pewno jest o co walczyć.
Wyniki Boston Maraton 2007:
Mężczyźni | |||
1. CHERUIYOT Robert | 1978 | Kenia | 2:14:13 |
2. KWAMBAI James |
1976 | Kenia | 2:14:33 |
3. KIOGORA Stephen |
1974 | Kenia | 2:14:47 |
4. KOSKEI James |
1968 | Kenia | 2:15:05 |
5. WODAJO Teferi |
1982 | Etiopia | 2:15:06 |
6. MAIYO Benjamin |
1978 | Kenia | 2:16:04 |
7. PERTILE Ruggero |
1974 | Włochy | 2:16:08 |
8. GILMORE Peter | 1977 | USA | 2:16:41 |
9. NDEREBA Samuel | 1977 | Kenia | 2:17:04 |
10. CHEBOROR Robert | 1978 | Kenia | 2:18:07 |
Kobiety | |||
1. GRIGORYEVA Lidiya |
1974 | Rosja | 2:29:18 |
2. PROKOPCUKA Jelena | 1976 | Łotwa | 2:29:58 |
3. PEREZ Madai | 1980 | Meksyk | 2:30:16 |
4. JEPTOO Rita | 1981 | Kenia | 2:33:08 |
5. KASTOR Deena | 1973 | USA | 2:35:09 |
6. TOLA Robe | 1986 | Etiopia | 2:36:29 |
7. CHELANGAT Alice | 1976 | Kenia | 2:38:07 |
8. ALYANAK Ann | 1978 | USA | 2:38:55 |
9. PRICE Kristin | 1981 | USA | 2:38:57 |
10. AKOR Mary | 1976 | USA | 2:41:01 |