Bartłomiej Falkowski
Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.
Kilkanaście dni temu słynny Yuki Kawauchi odebrał kolejny certyfikat wpisania do Księgi Rekordów Guinnessa. Doceniono jego setny bieg maratoński poniżej wyniku 2:20. Japończyk osiągnął ten próg 20 grudnia podczas maratonu w Hofu. Niedawno, w opisywanym przez nas maratonie w Otsu, osiągnął wynik sub2:20 w swoim sto pierwszym biegu maratońskim (na 105 biegów w ogóle). Jednocześnie ustanowił swój nowy rekord życiowy 2:07:27. Z tej okazji przypominamy sylwetkę biegacza z dalekiego wschodu.
„Nie musi być nic trudnego w pobiegnięciu raz 2:20” – powiedział Kawauchi podczas internetowej konferencji prasowej. „Ale nawet jeśli łatwo jest to osiągnąć raz, aby osiągnąć to sto razy, musisz umieć trenować przez długi czas, musisz być w stanie uczestniczyć w wielu wyścigach, a przede wszystkim musisz być zdrowy. W przeciwnym razie nie osiągniesz tego.” Z punktu widzenia amatora może wydawać się to niewiarygodne, ale faktycznie wynik 2:20 wśród mężczyzn nie jest czymś co jest zarezerwowane dla wybrańców. W 2019 roku osiągnęło go około 1400 zawodników na całym świecie.
Młody Kawuachi, który piątego marca obchodził 34. urodziny, nie wybijał się na tle rówieśników. W swoich pierwszych zawodach w szkole podstawowej przebiegł 1500 m, ale bez fajerwerków. Poziom biegania w Japonii w tamtych czasach był równie wysoki jak teraz i nic nie wyróżniało Yukiego spośród kolegów z rocznika 1987. W liceum doznał kontuzji, która wykluczyła go z biegania na kilkanaście miesięcy i sprawiła, że zmienił podejście do treningu. Postanowił, że ułoży trening tak by był on bezpieczny, dawał radość z biegania, a jednocześnie przynosił dobre wyniki. Może się to wydawać zaskakujące, ale faktycznie umiał połączyć te kwestie.
W maratonie zadebiutował w 2009 roku w słynnym Beppu z wynikiem 2:19:26. W pierwszym roku maratońskich startów pobiegł „jedynie” trzy razy i zarówno w drugim jak i trzecim maratonie poprawiał swoją życiówkę. Rok skończył w Fukuoce z 2:17:33. W 2013 roku w Seulu ustanowił swój rekord życiowy 2:08:14. W tym samym roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski poinformował o przyznaniu Tokio praw do organizacji Letnich Igrzysk Olimpijskich w 2020. Kawauchi postanowił wtedy, że osiągnie sto maratonów poniżej 2:20 przed Igrzyskami w swoim kraju. W samym 2013 roku przebiegł jedenaście maratonów, a na swoim koncie miał już dwadzieścia osiem biegów.
Do 2018 roku Japończyk był uznawany za najszybszego amatora na świecie. Zatrudniony jako urzędnik nie miał, wg japońskiego prawa, możliwości pobierania świadczeń od sponsorów ani tzw. startowego za udział w biegach. Ze względu na pracę od poniedziałku do piątku musiał trenować inaczej niż zawodowi biegacze. W tygodniu, poza środą, robił praktycznie same spokojne treningi trwające około półtorej godziny. Biegał je luźno, nawet w tempie pięciu minut na kilometr. W środy realizował mocniejsze treningi tempowe np. 10 x 1000m czy 20 x 400m. W weekendy przeważnie startował w zawodach lub wykonywał cięższe biegi w terenie lub długie, mocne wybiegania. Taki układ treningów, w połączeniu z normalną pracą, pozwalał mu na bieganie na wysokim poziomie w okolicach 2:10 i reprezentowanie Japonii na imprezach międzynarodowych, m.in. na Mistrzostwach Świata w Moskwie.
Tu jednak warto wyprzedzić argumenty wyznawców „teorii talentu”. Osoby patrzące z amatorskiego punktu widzenia mogą wpaść w pułapkę myślenia, że zawodnik musiał mieć specjalny talent by przy pracy i stosunkowo lekkim treningu osiągać takie wyniki. Należy pamiętać, że mimo nazywania Kawauchiego amatorem, był to zawodnik, który od szóstego roku życia trenował bieganie w japońskich klubach dziecięcych i młodzieżowych. W wieku dwudziestu lat biegał 5000 m w 14:22.68. Dlatego nie należy porównywać jego poziomu oraz jego treningów do amatora, który w wieku dwudziestu lat bardziej interesował się nocnym życiem studenckim, a za bieganie zabrał się po trzydziestce.
Zmiany w amatorskim życiu urzędnika z Saitamy zaszły w 2018 roku, w deszczu i chłodzie na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Słynny Boston Marathon przywitał uczestników swojej 122. edycji silnym deszczem i wiatrem potęgującym zimo (około 4 °C). Na starcie biegu stanęła śmietanka światowego maratonu. Zawodnicy z Afryki oraz gospodarze mieli na sobie przeważnie kurtki przeciwdeszczowe. Yuki Kawauchi stał na linii startu w Hopkinton w singlecie, rękawkach oraz czapce z daszkiem i okularach. Pierwsze kilometry prowadzą z górki, ale i tak mocne zerwanie tempa przez Japończyka już w drugiej minucie biegu robiło wrażenie. Po dwóch minutach i sześciu sekundach kamera pokazywała Yukiego pędzącego z dużą przewagą przed całą grupą faworytów. To w tym momencie komentatorzy relacjonowanego na żywo biegu po raz pierwszy kpiąco zaśmiali się i zaczęli mówić o szalonym biegu Japończyka. Wspominali o tym, że za chwilę szarża zawodnika skończy się, że tempo jest za szybkie, a ten chce się pokazać w telewizji. Pierwszy kilometr minął w około 2:39. Około dziesiątego kilometra ambitnego zawodnika dogoniła jednak i wciągnęła grupa, a komentatorzy z dumą stwierdzili, że stało się to co przewidywali.
Po godzinie biegu już nie można było mówić o deszczu. Pogoda przypominała raczej monsun, ale ściana wody i wiatr nie zniechęciły Kawauchiego do kolejnego ataku, który ponownie wywołał uśmiech u dziennikarzy w wozie transmisyjnym. Ucieczka została jednak szybko skasowana przez zawodników z pierwszej grupy. W okolicach 25. kilometra sytuacja się powtórzyła. Nastąpił kolejny atak wywołujący kolejny śmiech, jednak teraz miał on już coraz mniej kpiący ton. Dało się słyszeć konsternację. Z każdą minutą biegu, gdy Kawauchi powiększał przewagę, dziennikarze z coraz większym podziwem i zakłopotaniem zaczęli opowiadać o urzędniku z dalekiego kraju. Gdy z rywalizacji wycofywali się kolejni faworyci z Afryki czy amerykański mistrz Galen Rupp, Yuki z konsekwencją parł do mety. Na ostatnich kilometrach jego nazwisko było już wymawiane poprawnie, a poczynania nie były okraszone szyderczym tonem. Coś co na początku określano głupim wybrykiem zakończyło się zwycięstwem na trudnej, nawet w zwyczajnych warunkach pogodowych, trasie. 2:15:54 nie było powalającym wynikiem, jednak w kontekście trasy i przede wszystkim pogody robiło kolosalne wrażenie. Opisywany na całym świecie sukces spowodował, że Kawauchi porzucił pracę w urzędzie i podpisał kontrakt zawodowy z Aioi Nissay Dowa Insurance Co. Ltd.
Przejście na zawodowstwo wcale nie zmieniło taktyki częstych startów Japończyka. W 2019 roku wystartował w ośmiu maratonach. Dwa z nich, w Vancouver i Shizuoce, wygrał. Zajął też 29. Miejsce w Mistrzostwach Świata w Katarze. W 2020 roku, wystartował jedynie w czterech biegach. Było to spowodowane początkiem ogólnoświatowych problemów z wirusem. Mimo to w swoim ostatnim biegu w Hofu osiągnął cel czyli setny maraton poniżej 2:20.
Jak już wspominałem, w lutym zrobił to kolejny raz i przy okazji poprawił swój rekord życiowy po ośmiu latach. Po tym biegu wypowiedział słowa, które powinny być w głowie każdego biegacza, niezależnie od tego czy jest amatorem, czy zawodnikiem pokroju Damiana Czykiera, który w wywiadzie po nieudanym starcie podczas Mistrzostw Europy w Toruniu w gorzkich słowach opisał swój bieg. Maratończyk powiedział „W końcu pobiegłem 2:07. Miałem 23 lata gdy pobiegłem 2:08 i postawiłem sobie za cel 2:07. Wierzyłem w siebie i nigdy się nie poddałem. Zajęło mi to dziesięć lat, ale zrobiłem to. Były ciężkie chwile, miałem kontuzje, nie mogłem biegać, albo nie potrafiłem złamać nawet 2:10. W mojej głowie cel coraz bardziej się oddalał, ale nie poddałem się. Opłaciło się! Nigdy nie zapomnę maratonu Lake Biwa”.
Na koniec jeszcze cytat z przywołanej już konferencji z okazji Rekordu Guinnessa „Był taki biegacz (w maratonie Lake Biwa – przyp. red.), który w wieku 48 lat po raz pierwszy w swojej karierze pobiegł poniżej 2:20 w miniony weekend, więc wierzę, że mógłbym to zrobić i ja w wieku 49-50 lat. (..) teraz myślę, że mogę pozostać na poziomie poniżej 2:20 jako czterdziestolatek czy nawet w wieku 50 lat. Ale jeśli ktoś inny pobiegnie tyle w wieku 52 czy nawet 53 lat, prawdopodobnie poczuję, że ja też mogę to zrobić. (..) Osobiście uważam, że nigdy nie wycofam się z maratonów i będę to robić tak długo, jak żyję”. Takie podejście to nie jest kwestia wrodzonego wysokiego VO2max, odpowiedniej proporcji włókien mięśniowych czy budowy ciała…
W tabeli poniżej najlepsze wyniki w poszczególnych latach:
2021 | 2:07:27 | Otsu (JAP) |
2020 | 2:10:26 | Hofu (JAP) |
2019 | 2:09:21 | Otsu (JAP) |
2018 | 2:11:29 | Hofu (JAP) |
2017 | 2:09:18 | Gold Coast (AUS) |
2016 | 2:09:01 | Gold Coast (AUS) |
2015 | 2:12:13 | Zurich (AUS) |
2014 | 2:09:36 | Hamburg (GER) |
2013 | 2:08:14 | Seoul (KOR) |
2012 | 2:10:29 | Fukuoka (JPN) |
2011 | 2:08:37 | Tokyo (JPN) |
2010 | 2:12:36 | Tokyo (JPN) |
2009 | 2:17:33 | Fukuoka (JPN) |