W nocy z niedzieli na poniedziałek w maratonie podczas mistrzostw świata w Tokio, w trudnych warunkach pogodowych, Mateusz Kaczor zajął 50. miejsce z czasem 2:21:51. Był to debiut Polaka w zawodach tej rangi. Od początku biegł w drugiej połowie stawki. Sam bieg zaczął się… falstartem.
Zwycięstwo odniósł Alphonce Felix Simbu z Tanzanii (2:09:48), dosłownie tuż przed Amanalem Petrosem z Niemiec (2:09:48). Finisz tych zawodników można obejrzeć poniżej:
Wielkim zaskoczeniem był fakt, że do mety nie dotarł żaden z trzech reprezentantów Etiopii.
Coraz częściej się zdarza, że maraton rozgrywa się na samym finiszu. Tutaj trzeba było pamiętać cały czas, żeby się chłodzić, ja przegapiłem jeden punkt odświeżania na 16. kilometrze. Choćbym miał omdleć, ukończę ten maraton, nie przyjechałem tutaj na wycieczkę. Zrobiłem tyle, na ile byłem przygotowany. Muszę odpocząć, być może w grudniu pobiegnę w Walencji, może uda się dostać do elity biegu. Dzięki wojsku jest mi łatwiej kontynuować karierę” – powiedział Kaczor dla TVP Sport.
W rozmowie z Bieganie.pl dodał: „ Chialem być w pierwszej trzydziestce, jest pięćdziesiątką. Był to bardzo ciężki maraton i cieszę się, że udało mi się go ukończyć. Trasa była obstawiona kibicami, wśród nich było kilkoro Polaków. Walka była bardzo trudna ze względu na pogodę.”
Mateusz Kaczor jest zgłoszony do mistrzostw Polski w maratonie, które odbędą się za dwa tygodnie w Warszawie. Jego start nie jest potwierdzony.