Nie ma dnia, żeby na Polski Związek Lekkiej Atletyki nie spadały gromy od zawodników. Tym razem głos zabrał Marcin Lewandowski, który w wywiadzie z Filipem Kołodziejskim (TVP Sport) zdradził, że PZLA odmówił mu pomocy, gdy jej potrzebował.
Dla mnie PZLA nigdy dobrze nie funkcjonował. Mojego brata – Tomasza – też źle potraktowano. Gdy odchodził, nikt nie chciał go zatrzymać (…) Otrzymywałem pieniądze ministerialne, a nie związkowe. Czasami potrzebowałem dodatkowej pomocy, a ta się nie pojawiała. Najgłośniejsza afera była ze stypendiami. Poradziłem sobie bez wsparcia. Mimo wszystko pierwszy raz po dziesięciu latach tyrania chciałem dostać coś w zamian. Nie prosiłem o kwoty z kosmosu. PZLA dostawał duże sumy do wykorzystania, ale nie zgodzili się na pomoc – mówi wielokrotny rekordzista Polski.
Lewandowski dołączył do Iwony Bernardelli, Adrianny Sułek, czy Damiana Czykiera, którzy w ostatnich dniach nieprzychylnie wyrażali się na temat działaczy. „Rzucanie kłód pod nogi” to najczęściej pojawiający się zarzut.