Joanna Mazur, jedna z czołowych polskich sportsmenek paralimpijskich, zakończyła swój start na Igrzyskach Paralimpijskich w Paryżu 2024 na szóstym miejscu w biegu na 1500 metrów w kategorii T11 (dla osób niewidomych). Razem z przewodnikiem Michałem Stawickim, mimo trudnego roku zmagania się z depresją, zdołała dotrzeć do finału. Mazur, która w 2017 roku, w Londynie zdobyła mistrzostwo świata na tym dystansie, przyznała, że walka z depresją była jej najtrudniejszym wyzwaniem.
Tempo finałowego biegu było niezwykle wysokie, a zwyciężczyni, Yayesh Gate Tesfaw z Etiopii, z przewodnikiem Kindu Sisayem Grimą, ustanowiła nowy rekord świata z czasem 4:27.68. Mazur i Stawicki mieli plan na ten bieg, jednak nie udało im się go w pełni zrealizować, kończąc na szóstym miejscu. Mimo braku medalu, Mazur uważa, że przetrwanie tego trudnego okresu i ukończenie biegu to wielki sukces.
„Plan był taki, żeby zamieszać na początku, przepuścić grupę i dać jej się pomęczyć na wirażu. Ale widać było, że tam jest zbyt duży kaliber zawodników, żeby się mieli szybko zmęczyć. Odjechali nam i nie starczyło mocy w nogach, żeby ich dogonić. Jesteśmy szóstą parą na świecie” – komentował Michał Stawicki, przewodnik i trener Joanny.
Joanna Mazur, laureatka tytułu Najlepszego Sportowca Niepełnosprawnego w Polsce w 2017 roku oraz zwyciężczyni programu „Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami” w 2019 roku, otwarcie mówi o swojej walce z depresją, podkreślając, jak trudnym i niezrozumiałym doświadczeniem była dla niej ta choroba.
„Tylko dlatego tu jesteśmy. Miało nas tu nie być. Ale dotarliśmy. Więc choć pod względem wyniku to szóste miejsce nie jest sukcesem sportowym, to fakt, że przetrwaliśmy wspólnie tak trudny okres, traktujemy jako wielki sukces naszego zespołu” – podkreślała na mecie Mazur ze łzami w oczach.
Na tym samym dystansie do finału awansował także inny polski zawodnik, Aleksander Kossakowski, który będzie rywalizował we wtorek w klasie T11 wraz z przewodnikiem Krzysztofem Wasilewskim.