WhatsApp Image 2025 05 24 at 09.50.03
11 czerwca 2025 Wiktoria Krupowicz Newsy

Ile się przygotowywałem do Islandii? Całe życie. Przemysław Szapar o treningu i adaptacji do uczucia głodu. Cz. 3


Trzecia część rozmowy z Przemkiem to najbardziej praktyczna część całego cyklu wywiadów o ekstremalnym ultra. Czy do biegu całymi dniami w dzikiej naturze można się w ogóle przygotować w sensie stricte treningu fizycznego? Jakie znaczenie ma żywienie i jakich zasad należy bezwzględnie przestrzegać? Jak bardzo odległe w naszej wyobraźni jest to co robi Przemek najlepiej oddaje ten cytat „Na pytanie, ile się przygotowywałem do Islandii, odpowiadam: całe życie”.

Przed tą rozmową warto jest najpierw zajrzeć do części 1 oraz części 2, aby w pełni zrozumieć: dlaczego tak? Przemek mówi wprost, że to, co robi, może wydawać się nadludzkie, ale jego podejście jest konkretne, wyważone i oparte na cierpliwości. Dlatego w tej części poruszamy bardzo konkretne kwestie:

  • zasady treningu fizycznego do wypraw self-supported,
  • znaczenie odporności psychicznej i sposobów jej budowania,
  • podejście do odżywiania, głodu i funkcjonowania w deficycie kalorycznym,
  • wybór sprzętu, wagi ciała i znaczenia rezerw tłuszczowych,

Wiktoria: Przygotowania i wytrzymałość na trudne warunki – z tym się mierzysz od lat. Czy doświadczenie takich wypraw nauczyło Cię tego, że jednak modyfikacja treningu jest konieczna?

Przemysław: Znasz to uczucie, przychdzi załamanie pogody, jesteś mokra, buty mokre, kurtka i wszystko jest mokre, ale w perspektywie iluś godzin Ty dobiegniesz i po prostu się wszystko zakończy, prawda? W perspektywie różnych wypraw ja już oczywiście miałem z tym do czynienia i na Syberii, i w Szkocji, i tak dalej. Natomiast Islandia proponuje Ci coś na wyższym poziomie. Wiedziałem, że muszę się nauczyć funkcjonować w większym dyskomforcie. No bo ile możesz mieć mokre nogi? Dzień, dwa? A mnie na fiordach zachodnich dorwał straszny szkwał, który trwał tam przez trzy doby i byłem kompletnie mokry. Natomiast to, że się wtedy wycofałem, to było dla mnie motywatorem, żeby jednak więcej przyzwyczajać się do wielodniowego dyskomfortu przebywania w mokrym i w chłodzie.

Bo wiesz, przed wszystkim można się w miarę zabezpieczyć, gorzej lub lepiej, ale to psychicznie Cię katuje. I rzeczywiście to wszystko później mnie nie minęło i wszystko później mnie dopadło. Wszystkie te najgorsze rzeczy mnie i tak dopadły, ale uciekałem trochę przed frontami.

Czyli dobrze rozumiem, że w zależności od typu wyprawy Twój trening wygląda zupełnie inaczej?

Zupełnie nie. No bo wiesz, tak jak Ty biegniesz w biegu górskim czy płaskim, no to generalnie robimy więcej siły biegowej albo więcej czegoś. Natomiast pociąga to za sobą wiele różnych zmian. Wytrzymałość budujesz tą samą – biegową. Bardziej musisz zadbać o przyzwyczajenie się do plecaka, w zasadzie do biegania z plecakiem. Myślę, że w kwestii wyobraźni musisz zrobić u siebie wyłom. I tutaj się już pojawia ta istotna zmiana. Podczas każdej najgorszej pogody w Gdyni, ja od razu wychodziłem na zewnątrz, łącznie z tym, że po prostu wychodziłem z brakiem pewnych podstawowych rzeczy. Specjalnie. Byłem poza domem w lesie powiedzmy 30 godzin.

WhatsApp Image 2025 05 24 at 09.49.58 1
Zdjęcie z kolekcji prywatnej Przemysława Szapara

Właśnie to jest to do czego dążę, bo pojęcie treningu w moim wyobrażeniu (i pewnie wielu innych osób, które będą to czytać) to trening jest powiedzmy jakąś małą częścią dnia. Wychodzimy na trening, robimy co trzeba zrobić, wracamy po zakończonym zadaniu. Ile ty poświęcasz czasu dziennie na trening? Jakiego rodzaju to jest trening? Czy dokładasz siłownię, czy raczej stawiasz na budowę wydolności?

Pewnie bym Cię zaskoczył ile ja trenuję. Generalnie ja już mam w życiu trochę wybiegane. Na pytanie ile się przygotowywałem do takiej wyprawy jak Islandia, to ja odpowiadam krótko – całe życie. Ja nie otwieram jakichś nowych pokładów, zasłużyłem sobie na to całe życie. Do tego stopnia, że powiem Ci, że w pierwszym momencie, kiedy wymyśliłem Islandię – to było z 15 lat temu, to śmiem twierdzić, że wtedy bym tego nie zrobił, że byłbym za słaby, nie wytrzymałbym psychicznie. Uznałbym w ogóle, zresztą bardzo niesłusznie, że może jest to niemożliwe. Odczekałem swój czas, dojrzewałem nie myśląc o tym, ale po prostu z drogi mi to wyszło. Uznałem, że jestem przygotowany, że mam te cechy wolicjonalne już tak wyrobione i jestem przede wszystkim cierpliwy, bo to jest kluczowa cecha, którą uważam u mnie za rzecz podstawową. I w ogóle większości ludzi polecam rozszerzanie tej cnoty – cierpliwości. Mówimy to w kontekście przygotowań do treningu.

Oczywiście robię specjalistyczny trening pod wyprawy, chodzę na siłkę, normalną siłkę, brutalne żelazo. Znam swoje punkty, które muszę wzmacniać i robię bardzo specjalistyczne ćwiczenia. Czyli tak: chodzę na siłownię, biegam, robię 30-kilometrowe rozbiegania, wychodzę na przykład na dwie doby na trening. Na przykład jadę pociągiem do Słupska, PKS-em do Łeby, wracam do Gdyni wzdłuż morza, ale nie plażą, tylko lasami. Nie mam nic do spania dodatkowego. Jak znajdę jakąś wiatę albo miejsce pod drzewem, to po prostu śpię chwilę i dalej wracam do domu.

To jest niesamowite, jak często robisz taki trening?

Nie za często. Chciałbym częściej, ale nie mam na to aż tyle czasu. Kilka razy w roku na pewno mi się to zdarza. Chciałbym częściej z samej tylko przyjemności tego robienia, bo to jest naprawdę piękne. Wyobraź sobie, że się pakujesz w mały plecaczek, masz żele, wodę znajdujesz w terenie albo wiesz, że będzie w wiosce sklep, albo pukasz do domu i prosisz po prostu o napełnienie camelbaka. Ja byłem w tym samym momencie, w którym każdy by sobie pomyślał ,,ale co w lesie, co ja zrobię jak…?’’. Natomiast ja już dawno przekroczyłem tą granicę. Trenuję w nocy, wieczorami bardzo często. Jest 19:00, ciemno, ja idę na 3 godziny do lasu, robię swoje i wracam i nawet mam słuchawki na uszach. Nie interesuje mnie co się dzieje na zewnątrz. Biegam po prostu dłużej niż dobę, oczywiście ze spaniem, z uczuciem głodu. I to jest część mojego przygotowania takiego, którego Ty nie robisz. Więcej uprawiam przygodowego biegania, gdzie muszę się przedostać od punktu A do punktu B.

W takim razie odpowiedziałeś na kolejne pytanie. Jak wygląda budowanie Twojej odporności psychicznej? Ja podejrzewam, że Ty nie potrzebujesz żadnych technik, rozmów z psychoterapeutami, którzy mówią Ci co masz robić. Ty po prostu wychodzisz na trening i sam uczysz się tej odporności.

Tak, ja nie jestem na tym etapie. Znaczy wiesz, nie korzystam z usług dodatkowych z pogranicza psychologii sportu. Mi się wydaje, że w psychologii jest trochę efektu placebo, a trochę rzeczywiście prostych technik, w które nie trzeba angażować psychologii jako takiej, która mogłaby Ci pomóc. W rzeczy samej, bardzo dużo ludzi trenowałem i uczyłem tego biegania ultra i zawsze mówiłem o jednym: jest to niemożliwe, żeby po prostu Cię to nie bolało w pewnym momencie. I mówiłem to z perspektywy człowieka, który wiele razy to zrobił, a nie jako psycholog, który tego nie doświadczył. 

Ja nie uczestniczę np. w wykładach motywacyjnych organizowanych przez firmy. Zadzwoniła do mnie w tamtym roku firma ,,Czy mógłbyś przyjść? Nam by zależało, żeby ludzie mieli od Ciebie motywację…’’  Ale mówię do czego motywację? ,,Żebyśmy budowali lepiej zespół’’. Ja powiedziałem ,,sorry, ale ja nie pomogę w tym, bo dla mnie człowiek, który ma budować lepiej zespół i być bardziej wydajny w pracy, to on powinien zacząć od tego, żeby po prostu pokochać świat, pokochać siebie, mieć czas poza pracą, a nie żyć tylko pracą.’’ Jeżeli chcecie przekroczyć siebie i w pracy być lepsi, to nauczcie się najpierw być po prostu lepsi dla samego siebie. 

WhatsApp Image 2025 05 24 at 10.07.07
Zdjęcie z kolekcji prywatnej Przemysława Szapara

Dobrze, wiemy jakie masz spojrzenie na odporność psychiczną, a powiedz proszę, jak Ty sobie radzisz z takim trudem odporności fizycznej, jakim jest głód?

Ja lubię być głodny, stosunkowo mało jem w ogóle. Najlepiej się czuję, jak jestem głodny. Wbrew pozorom, lubię jedzenie, uwielbiam gotować w domu. Robię zaprawy, nastawiam wina, nalewki, uwielbiam wszystko robić i uwielbiam jeść, ale głodny jestem najbardziej twórczy.

A w trudnej podróży Ci to jednak nie doskwiera?

Oczywiście na Islandii byłem na granicy wszystkiego i też zrozumiałem pewną rzecz, pewien błąd, którego już nie popełnię. W drugiej połowie dużych wypraw moje depozyty muszą być większe, bo mój głód się buduje. Ja nie znałem tej granicy, myślałem, że cały czas na euforii będę mógł działać pod natchnieniem, które mnie wypełnia. Islandia mnie zaskoczyła. Byłem strasznie głodny. Nie cierpiałem bardzo, bo depozyty były tak rozłożone, aby jedzenia mi wystarczyło, ale jakbym miał został gdzieś pół dnia dłużej, to nie miałem już nic do jedzenia. Dlatego musiałem się przesuwać. Musiałem bardzo liczyć kalorie. 

Zawsze byłem piewcą teorii, którą później potwierdzono medycznie, że na treningach trzeba w sposób kontrolowany dochodzić do pewnego deficytu. I ja zawsze się w tym odnajdywałem i ukułem sobie taką teorię, żeby biegać na niskim poziomie wysycenia wartości kalorycznych, a raczej startować na wysokim poziomie i wtedy wykorzystywać te nadwyżki. Mam kilka trików, które pozwalają mi dobrze funkcjonować, pomimo, że jestem głodny. Dbam bardzo o ilość elektrolitów, dobrych elektrolitów. Kiedyś na trening zbierało się wodę z sokiem porzeczkowym albo wodę z miodem i z odrobiną soli. I ja do dzisiaj z tego korzystam, z elektrolitów w postaci naturalnej albo z apteki. 

Na wyprawie, dziennie nie przekraczam powiedzmy 2 tysięcy kalorii. Nie mam po prostu możliwości zabrania tego, więc siłą rzeczy cały czas głoduję. Natomiast staram się wysypiać i cały czas się rozwijam i poszukuję tematów do zmiany przy kolejnej wyprawie. Będę starał się dołożyć tłuszcz zwierzęcy. Na Islandii go nie miałem, ale miałem puszki z sardynkami w depozycie.

Bieganie z plecakiem, który waży 10 -11 kg powoduje, że organizm się troszeczkę inaczej zachowuje. Przez to następuje większy pobór węglowodanów, bo po prostu to jest innego rodzaju bieganie i ono jest niebezpieczne. Natomiast mam kilka żeli na dzień i tak staram się troszeczkę ten organizm oszukiwać, ale oszukiwanie siebie i myślenie o przetrwaniu do końca jest deprymujące, bo perspektywa tego jest odległa. Stajesz się bardzo niecierpliwy i odkrywasz swoją słabą stronę. Wtedy jesteś niepewny, bo myślisz o końcu, a przecież nie przyjechałeś tutaj myśleć o końcu. 

Czy też tak skrupulatnie pilnujesz swojej wagi ciała? 

Ja przed wyprawami staram się przytyć trochę. Muszę mieć tłuszcz trzewny. Który mam na niskim poziomie cały czas. Jeżeli nie masz tego rezerwuaru, no to sprawa zaczyna być bardzo bolesna. To może śmiesznie zabrzmieć, ale ja aby to zrobić wstaję wieczorem, jem na noc, popijam piwem żeby się dosłownie otłuścić i jestem w stanie przytyć 1,5 – 2 kg pomimo, że trenuję. Teraz ważę ok. 73 kg, mam wzrost 178. To jest taka moja normalna waga. Nie chciałbym ważyć mniej na kolejnej wyprawie, najlepiej gdybym ważył 75 kg. Natomiast na Islandii chyba ważyłem 74 kg, a dobę po powrocie ważyłem 71 kg.

WhatsApp Image 2025 05 24 at 09.50.34
Zdjęcie z kolekcji prywatnej Przemysława Szapara

Opowiedz, jak wygląda sprawa wagi Twojego ekwipunku.

Ostatnio zaryzykowałem trochę i odchudziłem swój plecak o półtorej kilograma. Na przykład odchudziłem swój zestaw kuchenny, czyli palniki, garnek o 70 gram. Zaryzykowałem z ubraniami, że jakby było bardzo zimno to bym miał problem, ale no kto nie ryzykuje, nie pije szampana.

Sprzęt sam kompletujesz?

Tak. To część całej przygody. Research sprzętu zabiera mi mnóstwo czasu. Muszę szukać rzeczy ultralekkich, super funkcjonalnych. Sprawdzam, testuję, zmieniam. Czasem kupuję plecak, idę z nim na próbę i po chwili wiem, że nie pasuje, więc szukam dalej.

Wspominałeś, że starasz się wybierać polskie produkty, prawda?

Tak, kiedy tylko mogę. Mam świetny sprzęt puchowy od polskich producentów. Jedzenie liofilizowane też staram się brać polskie. Ale wiadomo jak coś jest za ciężkie albo za słabe, to muszę szukać za granicą. Nie mogę ryzykować na wyprawie tylko dlatego, że coś było „patriotyczne”. Tutaj liczy się każdy gram i każde zabezpieczenie.

Zwróciłam uwagę na to, że w Twoich filmach na YouTubie pojawia się często muzyka. Ty też mówiłeś właśnie o muzyce, że w pewnym miejscu włączyłeś Mozarta i tak się tą chwilą delektowałeś. Czy muzyka w ogóle w Twoim życiu ma jakieś duże znaczenie czy po prostu dodaje Ci towarzystwa w tej Twojej podróży?

Słucham muzyki, moja cała rodzina słucha. Staram się, żeby grali na czymś. Film z Islandii ma motyw muzyki Sigur Rós – Islandzka kapela, której słuchałem dużo, dużo wcześniej, zanim wyruszyłem na Islandię. Napisałem do nich maila, że rozumiem ich muzykę, że przebiegłem Islandię i rozumiem, o czym jest ta muzyka, bo byłem pośrodku tego. Oni są z Islandii i grają piękną muzykę i pozwolili mi ją wykorzystać do filmu. 

W pewnym momencie w mózgu zderzyło się to co słyszałem z tym co widziałem. Te długie, takie powłóczyste dźwięki, takie niepokojące, niespotykane… wtedy byłem bardzo wzruszony stojąc z plecakiem gdy, zrozumiałem to dogłębnie.

Bądź na bieżąco
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments