Polski Związek Lekkiej Atletyki ogłosił, że nowym szefem bloku wytrzymałościowego został Mariusz Woźniak. Decyzja ta wzbudziła wiele komentarzy w środowisku biegowym. My o opinię zapytaliśmy m.in. rekordzistę Polski w maratonie Henryka Szósta.
Kilka godzin po ogłoszeniu przez Polski Związek Lekkiej Atletyki decyzji o powołaniu nowego trenera głównego bloku wytrzymałości, zapytaliśmy na gorąco aktualnego rekordzistę Polski w maratonie, Henryka Szosta, co sądzi o tym wyborze.
Jest to całkowicie nowa osoba w polskich biegach długich i w ogóle w bloku wytrzymałości. Od razu obejmuje funkcję szefa, więc to bardzo odpowiedzialne zadanie. Jest wiele do zrobienia, do naprawienia i do poprawienia, bo coraz mniej tych sukcesów w polskiej wytrzymałości i tu trzeba naprawdę bardzo mocno pracować — ocenił Szost.
Jak sam przyznaje, nie do końca wiadomo, czym kierowały się władze PZLA przy wyborze Woźniaka. Wydaje mi się, że postawiono na świeżą krew. Może chodziło o inne podejście, nie takie typowo polskie, które reprezentował trener Rolbiecki przez wiele lat. — dodał.
Szost zwraca też uwagę na to, że szef bloku powinien być nie tylko trenerem, ale sprawnym menadżerem, który wprowadzi nową koncepcję i zaproponuje spójny plan działania. Nadzieje wiąże z międzynarodowym doświadczeniem Woźniaka.
Mam nadzieję, że to, że pracował kiedyś w Norwegii, przyniesie efekty u nas. Trzymamy kciuki– podkreślił.
Na koniec przyznał, że spodziewał się innego finiszu: Było kilku kandydatów. Trochę liczyłem na Piotrka Rostkowskiego, ale być może właśnie ta świeża krew coś zmieni. Będziemy kibicować i życzyć powodzenia. Bo naprawdę czas coś z tą wytrzymałością w Polsce zrobić — zakończył Henryk Szost.