Barkley Marathons bieg, który w 2023 roku ukończyły 3 osoby
W zdecydowanej większości przypadków, organizatorom zależy, żeby tworzony przez nich bieg ukończyło jak najwięcej uczestników. Lazarus Lake – twórca Barkley Marathons – mówi jasno, że jego zawody, zostały zaprojektowane tak, aby biegacze odnieśli porażkę. Przez kilka lat z rzędu bieg nie miał ani jednego finishera. Nikt nie poradził sobie z zasadami gry ustalonymi przez Lazarusa. Rok 2023 był dla uczestników szczęśliwy, gdyż na mecie zameldowało się aż trzech finiszerów.
Barkley Marathons organizowany jest od1986 roku przez Lazarusa Lakea (w rzeczywistości nazywa się Gary Cantrell) w Tennessee w USA. Nie tylko zasady udziału w tych zawodach – ale również towarzysząca mu otoczka – są bardzo ekscentryczne:
Nie odbywa się “normalna” rejestracja na bieg, lecz osoby, które chcą zostać wybrane muszą wysłać do Lazarusa e-mail z esejem, w którym przekonają organizatora, że to właśnie ją/jego powinien wybrać. Dotarcie do adresu mailowego i doszukanie się konkretnego dnia, w który należy wysłać esej, również nie stanowi powszechnie dostępnej informacji.
Data biegu nie jest z góry znana.
Spośród chętnych Lazarus wybiera około 30-40 uczestników, których o szczęśliwej nowinie zawiadamia wysyłając im… list z kondolencjami.
Osoby, które po raz pierwszy startują w Barkley Marathons muszą przywieść ze sobą tablicę rejestracyjną ze swojego miasta.
Trasa biegu zmieniana jest co roku i nie jest wcześniej znana. Uczestnicy otrzymują mapę trasy tuż przed rozpoczęciem biegu.
Wcześniej wiadomo jedynie, że do pokonania będzie 5 pętli o długości około 20 mil, czyli około 32 km w limicie 60 godzin, a limit na pokonanie każdej pętli wynosi 12 godzin. Przy czym samo zmieszczenie się w limicie nie jest wystarczające. Na każdej pętli znajduje się książka, z której należy wyrwać kartkę z numerem strony odpowiadającym numerowi startowemu. Przewyższenie jest diabelnie duże i wynosi około 16.500 m.
Teren, w którym odbywają się zawody słynie z dzikości, dużej ilości roślin z kolcami i często jest to bieg poza szlakiem.
Stosowanie zegarków z GPS-em lub telefonów komórkowych jest zabronione.
Konkretna godzina rozpoczęcia zawodów także nie jest znana. Na 60 minut przed rozpoczęciem biegu Lazarus dmucha w muszlę, dając znać uczestnikom biegu, że zawody rozpoczną się za godzinę. Sygnał startu nie jest dźwiękowy, jak nas do tego przyzwyczajono, lecz… dymny. Lazarus odpala papierosa i zawody ruszają.
Support na trasie oczywiście nie jest dozwolony, a wsparcia uczestnikom biegu można udzielać tylko w miejscu rozpoczynania się kolejnej pętli.
Ze względu na nietypowość zawodów i odsiewanie 99% uczestników, a czasem nawet 100%, w 2014 r. nakręcono film o tym ultra biegu pt. „The Barkley Marathons: Bieg, który zjada własne młode”.
Od 1986 r. zawody ukończyło 15 osób i na razie nie dokonała tego jeszcze ani jedna kobieta. Pierwszego finiszera Lazarus doczekał się dopiero w 1995 roku. W 2023 roku Barkley Marathons rozpoczął się 14 marca 9:54 czasu lokalnego. Dotychczas rekordowa liczba finiszerów wynosiła trzy osoby i miało to miejsce tylko raz w 2012 r. Tegoroczna edycja okazała się równie szczęśliwa dla uczestników. Jako pierwszy 5 pętli pokonał Aurelian Sanchez w czasie 58:23:12. Drugi na mecie zameldował się John Kelly (58:42:23), dla którego jest to już drugi ukończony Barkley Marathons (poprzednio dokonał tego w 2017 r.). Karel Sabbe dobiegł do mety na niecałe 7 minut do upływu limitu czasu (59:53:33), zostając trzecim i ostatnim finiszerem tych oryginalnych zawodów.
Znając dziwaczne pomysły Lazarusa, z pewnością kolejna edycja biegu będzie jeszcze trudniejsza, żeby nie ukończyła go zbyt duża liczba uczestników. Choć w tym przypadku, słowo “duża” brzmi wyjątkowo nie na miejscu.