W jubileuszowej, pięćdziesiątej edycji maratonu w Dębnie zwyciężyli Ezekiel Kipkorir z Kenii i Polka Aleksandra Tarnowska. Wśród mężczyzn drugie miejsce zajął Patryk Pawłowski. Udziałem w tej imprezie, Henryk Szost, pożegnał się oficjalnie z maratońską karierą. Zapraszamy do krótkiej relacji z 50. AMPANEL Maratonu Dębno.
W biegu mężczyzn od początku grupę liderów stanowiło czterech reprezentantów Kenii oraz Patryk Pawłowski zawodnik RLTL GGG Radom. Zawodnicy mijali półmetek rywalizacji w nieco ponad 1:08. Niedługo później tempo z pierwszej połówki utrzymywał już tylko Kipkorir, który samotnie zmierzał do mety. Ruch Kenijczyka rozerwał grupę co spowodowało, że również najlepszy Polak musiał zmagać się z samotnym biegiem w drugiej części dystansu.
Ostatecznie Ezekiel Kipkorir z Benedek Team uzyskał wynik 2:16:52. Drugi na mecie był Patryk Pawłowski z nowym rekordem życiowym 2:19:14. Trzeci z 2:20:26 dobiegł rekordzista trasy, reprezentant Benedek Team, Kenijczyk Cosmas Kyeva.
Pawłowski tuż po przekroczeniu mety nie ukrywał, że był zniesmaczony tym, że na listach startowych dostępnych tuż przed bieg nie widniał żaden z kenijskich reprezentantów Benedek Team.
Wśród kobiet na prowadzenie w pierwszej części biegu wyszły również zawodniczki Benedek Team Vitalyne Kibii i Rose Jepchumba. Na ostatnich fragmentach biegu obie zawodniczki nie zauważyły, że do pokonania została im jeszcze jedna pętla. Wykorzystały to Aleksandra Tarnowska, która wygrała z czasem 2:46:30 oraz druga na mecie, Czeszka Petra Pastorova z 2:47:59. Podium uzupełniła Vitalyne Kibii z 2:49:18.
Henryk Szost ukończył swój ostatni maraton z wynikiem 2:44:09 na trzynastej pozycji.
Wcześniej na metę wbiegali też uczestnicy towarzyszącego biegu na 10 km. Wśród kobiet wygrała nasza redakcyjna koleżanka Aleksandra Guzik z czasem 40:13. Druga była Małgorzata Smyk z 42:00. Trzecia dobiegła Wiktoria Martynowicz z wynikiem 47:28. Wśród mężczyzn wygrał Arkadiusz Blacharski z wynikiem 33:30, drugi był Artur Pereć (35:03), trzeci z 35:52 dobiegł Sebastian Łukaszewski.
Henryk jak z brzuszkiem 2.44 to rekord Polski piwoszów.
Coś mi się wydaje, że jednak rywalizacja wygladała odrobinę inaczej (przynajmniej do połowy dystansu). Czy gdzieś zagubił się zawodnik z Ukrainy?
Był zającem? A może zszedł z trasy z innych powodów?
Skoro Panie Vitalyne Kibii i Rose Jepchumba nie przebiegły ostatniego okrążenia to jak znalazły się na podium? Chyba nie ukończyły maratonu?
Arleta MELOCH przybiegła parę minut po czarnych koleżankach i zawrócona wróciła na trasę. Jakim cudem 15minut różnicy? Czy panie z 4 i 5 miejsca wyruszyły na ostatnie kółko? Tego nie wiem ale coś jest nie teges, ale może się mylę. Tyle się działo. Od tego są sędziowie.