Redakcja Bieganie.pl
Do księgarni trafia właśnie książka Lopeza Lomonga „Bieg po życie”, w której urodzony w Sudanie Południowym biegacz opowiada o swoim życiu. Sportowiec, który jako dziecko został porwany i spędził dzieciństwo w dwóch obozach, cudem unikając śmierci, dziś jest członkiem kadry Stanów Zjednoczonych. Przeczytajcie kolejny fragment biografii, nad którą nasz portal objął patronat medialny.
Mój przyjaciel uchylił przejście w płocie i skinął na mnie. Prześliznąłem się przez nie. Już z drugiej strony spojrzałem na chatę. Żarzące się pomarańczowe kółka zdawały się być naprzeciwko naszego więzienia. Drugi przyjaciel przecisnął się przez dziurę. Była ona tak mała, że nie wiem, jakim cudem tego dokonaliśmy. Przypomniałem sobie opowieść z Biblii, którą powiedziała mi mama. Powiedziała, że Jezus powiedział, że łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu człowiekowi wejść do bram nieba. „Dlatego tak ważne dla nas jest poświęcanie krów, aby okazać wdzięczność Bogu”, mówiła. „Nasze krowy sprawiają, że jesteśmy bogaci”. Tej nocy jej słowa dźwięczały mi w uszach. Ta dziura w płocie była uchem igielnym, które musiałem przejść, aby zostać ocalonym.
W końcu czwarty z nas przecisnął się przez otwór. Z chwilą, kiedy znalazł się po drugiej stronie, moi dwaj przyjaciele złapali mnie po obu stronach i zaczęliśmy nasz bieg po życie. Przebierałem nogami tak szybko, jak tylko mogłem, usiłując za nimi nadążyć. Kiedy nie dawałem rady, przyjaciele podnosili mnie do góry i mnie nieśli. Żaden z nas nie miał butów. Kamienie raniły moje stopy. Nie przestawaliśmy biec. Nagle wyłoniły się przed nami krzaki. Z trudem zwolniliśmy, wpadłem w gałęzie i kolce rozerwały skórę na nogach. Prawie nic nie czułem. Biegliśmy dalej. Biegliśmy. Biegliśmy.
Nasłuchiwałem odgłosów ścigających nas żołnierzy, ale słyszałem jedynie szybkie bicie mojego serca i przyśpieszony oddech. Moje nogi zaczęły się poddawać. Nawet z pomocą przyjaciół nie dawałem już rady. Jeden z nich zatrzymał się na chwilę. Złapał mnie, zarzucił na swoje plecy i biegliśmy dalej. Nagle wyłoniły się przed nami wysokie drzewa. Wiedziałem, że w jednym z nich może czaić się lew bądź lampart, czekający na antylopę. Moi przyjaciele nie popatrzyli nawet w ich kierunku, nie przestawali biec niosąc mnie na swoich barkach.
Las zniknął za nami. Przyjaciele spuścili mnie na ziemię, tak żebym mógł biec już sam. Wpadliśmy w wysokie trawy sawanny. Znaleźliśmy ścieżkę i biegliśmy, biegliśmy, biegliśmy. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, potknąłem się i upadłem. Przyjaciele pomogli mi wstać.
− Jeszcze trochę, Lopepe i zatrzymamy się na odpoczynek − powiedział jeden z nich.
− Okej – mruknąłem, nie byłem w stanie normalnie mówić.
Biegliśmy przez wysoką trawę. Mijały godziny odkąd prześliznęliśmy się przez nasze ucho igielne i cały czas biegliśmy. Nie wiem, jakim cudem daliśmy radę biec tak daleko, tak szybko i tak długo. Nie biegliśmy dzięki własnej sile, ale dzięki sile, którą dał nam Bóg. Tylko tak można to wytłumaczyć.
Niebo nad naszymi głowami zamieniło się z czarnego jak smoła na niebieskawe. Wkrótce miało wstać słońce. Moi przyjaciele zwolnili. Jeden z nich zboczył na chwile ze ścieżki. Kiedy wrócił skinął na nas. Drugi z nich wziął mnie na ręce i przeniósł przez wysoką trawę. Trzeci z nich szedł za nami poprawiając trawę, aby zatrzeć nasze ślady przed tymi, którzy by nas ścigali.
Nasza czwórka padła na trawę jakieś piętnaście lub dwadzieścia jardów od ścieżki.
− Odpoczynek – powiedział jeden z nich.
Położyłem się na miękkiej trawie. Było to o niebo lepsze niż twarda ziemia w chacie. Niebo się rozjaśniało. Popatrzyłem na swoje nogi. Były pokryte zaschniętą krwią. Jeszcze miesiąc temu płakałbym widząc je w takim stanie. Nie tym razem. Zakrwawione nogi to niewielka cena za wolność.
− W tamtą stronę – powiedział jeden z aniołów wskazując na odległą przestrzeń. – Wszyscy połóżmy się twarzą w tamtą stronę.
− Dlaczego? – ziewnąłem.
− W tamtym kierunku pobiegniemy. Tu łatwo się pogubić i moglibyśmy zawrócić. Jak nie będziemy ostrożni, to możemy pobiec z powrotem do obozu.
− Nie chcę już nigdy widzieć tego miejsca – powiedziałem.
Mój anioł uśmiechnął się.
− Nie martw się – powiedział. – Nie zobaczysz.
Nic nie odpowiedziałem. Moje oczy stawały się coraz cięższe. Zasnąłem i śniłem o domu.
***
KONKURS
Dla naszych czytelników mamy konkurs. W poniższym formularzu napiszcie, jaką książkę dotyczącą biegania, wydaną lub niewydaną, jakiego autora lub o jakiej tematyce przeczytalibyście najchętniej i krótko to umotywujcie. Na wasze odpowiedzi czekamy do 25 czerwca. Pięciu autorów ciekawych naszym zdaniem wypowiedzi otrzyma książkę Lopeza Lomonga.
Przypominamy o przygotowanym we współpracy z wydawnictwem SQN specjalnym kodzie rabatowym dla naszych czytelników do wykorzystania na www.labotiga.pl/bieg-po-zycie:
– z kodem BIEGANIELOPEZ rabat -25%
– cena po obniżce: 26,18 zł
Autor: Lopez Lomong, Mark Tabb
Tytuł oryginału: Running for my Life
Tłumaczenie: Regina Kołek
Data wydania: 17 czerwiec 2015
Cena okładkowa: 34,90 zł
Format: 140 x 205 mm
Liczba stron: 288 + 16 (wkładka zdjęciowa)