Redakcja Bieganie.pl
Profesjonalistą jest ten, kto zajmuje się zawodowo jakąś dziedziną. Na przykład tylko biega – samo bieganie stanowi więc w tym wypadku jego zawód. W tym wąskim zakresie znaczeniowym profesjonalnych biegaczy w Polsce i na świecie jest niewielu. Są nimi na przykład Kenijczycy, których widziałem w Iten. Zawodowy biegacz teoretycznie powinien być nim 24 godziny na dobę, a wszystko co się składa na jego dobę, ma prowadzić do jak najlepszego wyniku w bieganiu. Każda czynność, podczas której marnowana jest energia i przez którą trudniej jest biegaczowi trenować, odciąga go od swojej profesji. Profesja ta zarazem powinna stanowić jego jedyne źródło utrzymania.
Słownik i intuicja podpowiadają jednak również, że profesjonalnie coś robić, to wykonywać jakieś zadanie na wysokim poziomie rzemiosła, starannie, stosując się do wszelkich prawideł, pisanych i niepisanych, wykonywanej dziedziny. To oznacza również bezustanne poszukiwanie optymalnych rozwiązań, niezaniedbywanie wszystkich dostępnych aspektów tego zajęcia. I w tym znaczeniu profesjonalistów-biegaczy nie jest wielu. O tym kilkanaście linijek dalej.
Nie mylmy przy tym sportu profesjonalnego z wyczynowym. W drugim wypadku moim zdaniem aspekt uzyskiwanego wyniku, sprawności w opanowaniu jakiejś czynności – jest istotniejszy niż nakład pracy i czas poświęcony na jej wykonanie. Paradoksalnie biegaczy wyczynowych byłoby więc więcej, choć miara uznania tego, co jest wynikiem i umiejętnością ponadprzeciętną, jest bardzo umowna.
Wróćmy do profesjonalnych biegaczy. Czemu jest ich wokół nas tak niewielu? Najprościej odpowiedzieć – bo nie wpisują się w żadną z wymienionych w dwóch początkowych akapitach definicji. Weźmy to pierwsze znaczenie. Jeśli ktoś jest żołnierzem na służbie, oddelegowanym do reprezentowania wojska na stadionie, jeszcze jestem w stanie to przyjąć. Tak jak pracującego w kopalni – ale wyłącznie na papierowym etacie – górnika. Ale jeśli ktoś pracuje na co dzień w szkole lub po godzinach w sklepie lub daje regularne wykłady lub pisze dziesiątki planów treningowych, to mimo najszczerszej sympatii odbiorę mu miano profesjonalisty. Nie ze złośliwą satysfakcją, ale w celu uniknięcia nieporozumień.
W drugim znaczeniu profesjonalistą nie jest ktoś, kto partaczy robotę lub ją symuluje. Tak jak w celnym artykule pisał kiedyś trener Darek Kaczmarski: nie jest profesjonalistą ten, kto w dniu zawodów jedzie 100 kilometrów na start, a zaraz po odebraniu nagrody finansowej wsiada w samochód, by jak najszybciej wrócić do domu. Nie zachowuje się profesjonalnie ten, kto trenuje ciężko dwa razy dziennie, a wieczorami chodzi na imprezy i zarywa noc. Trudno za profesjonalistę uznać biegacza, który po treningu na stadionie, mokry i zmęczony, cyka zdjęcia z hasztagami. Ani tego, który oszczędza na zdrowym jedzeniu na korzyść drogich suplementów, ani tego, który trenuje bez narzędzi kontrolnych realizując ten sam trening co rok temu, ale na prędkościach życzeniowych.
Moje semantyczne pretensje wobec profesjonalistów rosną, gdy chcą za takich na siłę uchodzić i gdy chcą na bieganiu zarabiać, nie poświęcając czegoś spoza swojej strefy komfortu czy przyzwyczajeń. Przy tym powtarzam, że nie każdy musi być zawodowcem, bym go podziwiał. Nie każdy musi też być profesjonalistą, by zostać mistrzem podwórka.
Jakby nie było, słowo „priorytet” nie ma taryfy ulgowej. Jeśli chcesz być profesjonalistą w bieganiu, bieganie ma być dla ciebie priorytetem. Nie każę ci głodować czy porzucać swoich pasji lub hobby. Po prostu od deklaracji na swój temat i oczekiwań wobec środowiska, by cię za zawodowca uznało – przejdź do faktycznego zawodowstwa (może na 3-4 lata, ale spróbuj). Ja nie mówię, że jest to łatwe, może trzeba będzie coś poświęcić, może trzeba będzie zebrać zespół i zaryzykować. Sam próbowałem, wiem, że to trudne – ale nie niemożliwe, szczególnie we współczesnej Polsce.
Nic nie ma złego w tym, że się nie uda. Nie ma również nic złego w tym, gdy nie będziesz się pchać do pierwszej strefy startowej. Wiem, że określenie „elita” jest kuszące. Możesz jednak nie deklarować zawodowstwa, nic nie udawać – i stanąć wśród tysięcy biegaczy. I wygrać.
Podział dychotomiczny nakazywałby, by po drugiej stronie profesjonalisty kogoś postawić. Domyślnie więc w opozycji stawiamy tam sportowców amatorów. A że słowo amator kojarzy się dzisiaj raczej z brakiem umiejętności czy zajęciem dorywczym, to już nie jest wina… Bogu ducha winnych profesjonalistów.
____________________