10 października 2007 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

Trucht ulicą szarlatanów


A272_79.jpg

Nie od dziś wiadomo, że Polacy znają się na
wszystkim. Jesteśmy krajem ekspertów od wszystkiego. Upolowany na ulicy zjadacz
razowego chleba celnie wypunktuje błędy taktyczne selekcjonera piłkarskiej
reprezentacji Polski, aby potem płynnie przejść do krytycznego omówienia
meandrów polskiej polityki zagranicznej. Ziemie naszych przodków kryją miliony
fachowców, doskonale wiedzących, jak Balcerowicz powinien był przeprowadzić
reformy gospodarcze oraz dlaczego jest źle i co zrobić, aby było lepiej. A
ponieważ sami czujemy się fachowcami-amatorami, nie ufamy tym, których uznaje
się za fachowców-profesjonalistów.

W bieganiu
sprawa wygląda podobnie. Wystarczy wejść na internetowe forum, aby natknąć się
na domorosłych szkoleniowców, ze znawstwem i pewnością siebie omawiających,
krytykujących i radzących. Oto jeden biega już dwa tygodnie i w związku z tym
czuje się na siłach, aby radzić, co zrobić, by inny poprawił życiówkę na 10km o
dwie minuty. Kolejny niedawno rozpoczął studia na AWF-ie, oczywiste więc, że
trening maratoński nie ma przed nim tajemnic. To zresztą nie tylko forum. Kiedyś
w lesie zaczepił mnie nawiedzony maratończyk-amator i przez pół godziny tłumaczył,
jakie robię błędy treningowe i co powinienem zmienić, aby biegać szybciej!
Wszystko na podstawie 30-sekundowej obserwacji mojego treningu…
Przyznam ze wstydem, że zawiodłem faceta, bo niczego nie zmieniłem, a w sezonie
pięciokrotnie biłem życiówki na 800m i 1500m.

Niewiele
zmienia fakt, że ktoś ma doświadczenie zawodnicze. Czy bowiem zawodnik, który
przez 20 lat sumiennie wykonywał polecenia trenera, automatycznie sam staje się
trenerem?

Zaprawdę,
powiadam wam, parafianie, nie dajcie się zwieść fałszywym prorokom, malowanym
szarlatanom. Nie dajcie omamić się fachowcom-amatorom. Nie podążajcie za złotym
cielcem, nie powielajcie pewnych biegowych mitów. Od co najmniej stu lat
trenerzy testują nowe idee treningowe i nazbierało się ich wiele. Nie pomoże
sama, zwykle zresztą powierzchowna, znajomość owych idei. Zwolennikowi interwałów
przydałaby się wiedza, że stosowano je już w latach 50. XX wieku i szybko
przekonano się o ich ograniczeniach. Miłośnik wyciskania jak największej ilości
kilometrów powinien wiedzieć, że już Lydiard i von Aaken 40 lat temu poznali
wady tego rodzaju treningu. Biegano mało, biegano dużo, biegano szybko, biegano
wolno, ćwiczono na siłowni, nie ćwiczono na siłowni… Wszystko już było,
wszystko wymyślono, sztuką jest takie poskładanie powszechnie znanych
elementów, aby przyniosło to zamierzony efekt.

Aby
skutecznie udzielać porad treningowych, przydałaby się wiedza na temat wad i
zalet danego systemu, nie sama wiedza, że taki system istnieje. Musi to być
wiedza kontekstowa – nie bez znaczenia jest bowiem fakt, że np. Kenijczycy
trenują w klimacie ciepłym i suchym, biegając głównie po miękkiej nawierzchni,
jedząc to, czy to. A Eskimosi stawiają na siłę, bo nogi rozjeżdżają im się na
lodzie. Musi to być wiedza systemowa – połączona ze znajomością sposobów
regeneracji, unikania przetrenowania, umiejętności rozpisania mikro- i
makrocyklów. Wsparta wiedzą fachową na temat odżywiania, fizjologii wysiłku i
tym podobnych zagadnień. I jeszcze… konieczna jest wiedza praktyczna o tym,
jak dany system sprawdził się na jakich zawodnikach. Bo może komuś, kto jest
wysoki i szczupły, nie przypasuje trening siłowy. Może komuś, kto ma krótkie
nogi, nie pomoże bieganie ogromnej ilości kilometrów. I może komuś, kto mieszka
w Zakopanem, trzeba rozpisać trochę inny trening niż temu, kto mieszka w
Szczecinie.

Szanujmy
trenerów! Jest to ważne dla starszych biegaczy-amatorów, a wręcz konieczne dla
młodych organizmów, próbujących trenować wyczynowo. Ech, nazbierałoby się
bowiem historii o tym, jak to rodzic ambitny, wiedząc lepiej od trenera, co
zrobić, aby pociecha była mistrzem świata, zabiera dzieciaka z grupy i
zaczyna… Zaczyna i szybko kończy, bo takie eksperymenty kończą się porażką.
Zawsze. Trzeba lat studiów i doświadczeń, aby kogoś trenować. Polecam te słowa
do rozważenia wszystkim internetowym prorokom i ich wyznawcom.

Tym zaś,
którzy na trenera czują się zbyt starzy lub zbyt cyniczni, polecam bieganie.pl.
Postaramy się przedstawiać przykłady treningów z całego świata, z kilkudziesięciu
ostatnich lat, dbając o to, aby były przedstawione systemowo i w odpowiednim
kontekście. Nie zastąpi to trenera, ale być może pozwoli uniknąć rytualnego
samobójstwa, jakim jest bezsensowne trenowanie według rad fałszywych
proroków.

Autor od ośmiu lat testuje na sobie i innych,
zamęcza dyskusją trenerów kadry biegów i z każdym rokiem czuje się mniejszym
ekspertem, niż rok wcześniej.


Możliwość komentowania została wyłączona.