19 kwietnia 2019 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

partner do biegania


Niełatwo jest znaleźć dobrego partnera do wspólnego biegania. Bo jaki on powinien być?

Przez lata, kiedy najpierw biegałem w pojedynkę, a potem wciągałem w to po kolei kolegów z zespołu i biegaliśmy razem, poczyniłem kilka obserwacji. Przede wszystkim to duża radocha zakładać buty i ruszać wczesnym rankiem 4-osobową ekipą na podbój kolejnego miasta w Polsce. Każdego ranka inne miejsce, inna miejscowość. Czasami blisko las, ścieżka w parku, albo po prostu asfalt donikąd. No, ale razem. Ku przygodzie, przed śniadaniem, w imię dobrego nastroju na resztę dnia, albo drugiego podbródka – żeby wreszcie odpadł.

Cztery osoby w ekipie, to już duże rozbieżności w upodobaniach amatorskiego przebierania nogami. Pierwszy ma sprzęt z najwyższej półki. Wszystko kompatybilne, odblaskowe, nowoczesne, markowe. Słuchawki z bluetooth sterowane myślami, buty z przyszłości. Nerka ze specjalnym miejscem na bidon, baton, żel, magnez, potas i żelazko na parę. Okulary Neo z Matrixa, czapeczka Dr. Dre i  zegarek Jamesa Bonda. Wystarczy nacisnąć i wyświetla się mapa jak w Gwiezdnych Wojnach. Ten biegający transformers posiada jednak ukrytą wadę fabryczną. Niestety w połowie dystansu, zapalają się w tym modelu wszystkie kontrolki. Niestety na czerwono. Dzieje się tak zazwyczaj na skutek zbyt obcisłych spodni, albo niewygodnego obuwia, albo pustego bidonu, albo nieodpowiedniego profilu daszku w czapce do biegania. Kończy się to zjazdem do pit stopu. 

Model drugi, to z kolei minimalista, ocierający się o biegowy kloszarding. Buty prawie nie do pary i bardziej halówki. Luźne poliestrowe spodnie z obowiązkowym logo adidasa i szara bluza z kapturem w rozmiarze XXL. Koniecznie niemarkowa. Najlepiej nosząca już ślady dużego wysiłku fizycznego właściciela. Nie zmyślam. Serio. Jest też czapeczka. To już nie Dr. Dre, ale limitowana wersja na działkę, do przycinania malin, w kolorze bliżej nieokreślonej wyblakłej zieleni. No i wreszcie najważniejsze –  specyficzny, indywidualny, uwarunkowany genetycznie styl biegania. Taki bardziej do góry, niż do przodu. To wizytówka tego modelu, który zazwyczaj zostaje z tyłu, ale biega zawsze najwyżej.

Model trzeci partnera do biegania to omnibus. Umawia się na siódmą rano, ale jest zawsze trochę wcześniej. Ma opracowaną trasę, tempo, tętno, ilość kroków, wdechów na minutę i przez cały czas opowiada historię kogoś znajomego, który też biega i doradza, jak biegać pod wzniesienia. Bieganie tlenowe, beztlenowe, zakwaszenie, interwały, kadencja, pronacja, supinacja, stopa neutralna, próg mleczanowy. Wie o wszystkim, zna się i czuje się w obowiązku opowiedzieć o tym kolegom podczas biegania.

Trudno znaleźć wymarzony ideał. Biegam więc samotnie. Dbam o buty i o to, żeby nie odpuszczać. Reszta jest przygodą. Czasami jednak brakuje kogoś, z kim można spotkać się w fazie lotu. Niezobowiązująco wybrać razem kierunek i tam biec.

Niedawno dołączył do zespołu nowy człowiek. Na pierwszy rzut oka osobnik raczej niebiegający. Razem wychodzimy na scenę, gramy w serialu, czasem pijemy za dużo czerwonego wina albo kupujemy w okienku wieśmaca z frytkami bez wyrzutów sumienia, bo przecież żyje się tylko raz. Jesteśmy w trasie i Boguś mnie zaczepia.

– Biegamy rano?
– A masz ciuchy do biegania?
– Mam.
– To o której?
– A jak Ci pasuje?
– Ósma?
– Luzik.

Spotykamy się rano przed hotelem. Bez gadania lecimy prosto, potem w prawo i drogą przez las. Biegam  trochę szybciej, ale potrafię się dopasować. Świeci słońce, on słucha nowej płyty Mroza, ja Coldplay. Nagrywam film na Insta. Boguś krzyczy do kamery – BĘDZIE PIĘKNIE! I jest.

Niełatwo jest znaleźć dobrego partnera do wspólnego biegania. Bo jaki on powinien być?

 

____________________

Robert Motyka: Komik, aktor, radiowiec,
weterynarz i biegacz od zawsze. Od 2004 roku ściśle związany z estradą.
Współzałożyciel kabaretu Paranienormalni. Współtwórca scenariuszy
spektakli oraz testów skeczów. Jako członek grupy Paranienormalni
regularnie prowadził największe festiwale muzyczne oraz rozrywkowe w
Polsce. Dużo i szybko mówi. Napędzany pozytywną energią ukończył maraton
w Poznaniu, Nowym Jorku i Londynie. Pasjonat sportu.
Triathlonista.Wiecznie w podróży. Szczęśliwy ojciec i mąż.

Możliwość komentowania została wyłączona.