Redakcja Bieganie.pl
Zapytałem się Dominiki co dokładnie mówił, jakiego rodzaju sygnały dawało mu jego ciało. Dominika odpowiedziała, że przy niej mówił tylko, że gorzej się czuje, ale że były inne osoby bliżej niego i żebym zapytał się ich. Wymieniła nazwisko jak rozumiem trenera Pawła. Zadałem trenerowi to samo pytanie, jak się czuł Paweł, co mówił? Odpowiedź trenera była: "Trochę szacunku".
Tego typu odpowiedź trochę mnie wkurzyła. Bo ja się nie pytałem po to, żeby dać newsa (choć w efekcie właśnie on powstał) ale po to, żeby zrozumieć co się z tym człowiekiem działo, żeby ewentualnie porozmawiać z kardiologiem, czy można było tego uniknąć. Dlatego teraz zadaję oficjalne pytania do trenera:
– co mówił Paweł przed biegiem?
– czy to co mówił mogło wskazywać na jakieś problemy z sercem a w każdym razie na konieczność wizyty u lekarza?
– dlaczego pomimo złego samopoczucia się miał pobiec 25 kilometrów?
Pytanie generalne. Czy trener to jest osoba, która powinna się za zawodnika czuć współodpowiedzialna? Ktoś powie: trener to nie lekarz, biegamy na własną odpowiedzialność.
Ja powiem: trener to nie lekarz ale część odpowiedzialności spoczywa na trenerze. Są ludzie, którzy są bardzo wrażliwi na punkcie własnego organizmu i o nich trener się bać nie musi, bo oni mają hamulce włączone wcześniej, przed hamulcami trenera. Ale są ludzie, których hamulce są dalej. I za takich ludzi trener musi brać odpowiedzialność, albo zrezygnować z ich trenowania.
Nie wiem jak było w przypadku Pawła. Czy słysząc, że zawodnik źle się czuje, czy trener go hamował? Czy nie daj Boże namawiał: "Dasz radę, przebiegnij chociaż 25 km" ?
Może ktoś zna odpowiedź na te pytania? Bo próbując jednak uszczegółowić pytania u trenera, usłyszałem: "Żegnam".