Redakcja Bieganie.pl
Bieganie prawie od zawsze
wydawało mi się nieprzyjemne. Będąc nastolatką, zdarzyło mi się przebiec kawałek
kiedy było zimno, ruszyłam oczywiście bardzo szybko i od razu zaczęło mnie boleć
gardło i zęby z zimna. Potem przez wiele lat moja aktywność fizyczna to był już
tylko aerobik w klubie.
Poznałam kiedyś kolegę, który biegał i zaczął ze
mnie żartować, że chodząc na aerobik nie bardzo sobie zdaję sprawę z tego co to
jest prawdziwy wysiłek. Trochę mnie to złościło, bo na tych zajęciach naprawdę
się męczyłam i przykładałam do ćwiczeń, zostając czasami na dwie sesje pod
rząd.
Zdecydowałam się kiedyś z nim przebiec. Trochę z ciekawości, żeby
sprawdzić jak się będę czuła biegnąc ale i żeby jemu pokazać, że ten aerobic
daje mi całkiem dobre podstawy do biegania.
Pierwszy bieg.
Było majowe popołudnie. Nasza trasa to miało być
około 6 km po Warszawskim parku.
Ruszyliśmy. Przyznam, że na początku byłam
trochę zdziwiona tempem nadawanym przez mojego kolegę. Było wolne, jego
utrzymanie nie sprawiało mi żadnego problemu. Myślałam nawet, że mogliśmy zacząć
szybciej. Kolega wiedział jednak co robi. Zmęczenie szybko narastało. W pewnym
momencie wydawało mi się, że przebiegliśmy już olbrzymi dystans i zaraz będziemy z powrotem, tymczasem był to dopiero drugi kilometr. Po przebiegnięciu całych
sześciu kilometrów – trzęsły mi się nogi. Cała się trzęsłam. Ale 6 km za jednym
razem ? Byłam z siebie bardzo dumna. Po powrocie do domu od razu
zasnęłam.
Ten bieg dał mi do myślenia. Bieganie z kimś było nawet fajne,
kolega cały czas o czymś opowiadał, wydawało mi się to niesamowite jak to jest
możliwe żeby biegać tak długo i jeszcze rozmawiać. Na następny bieg
zdecydowałam się kilka tygodni później.
Grupa biegowa
Tym razem czułam się mocno niepewnie. Ten sam kolega namówił mnie na przyjście
na biegowe spotkanie grupy amatorskich biegaczy startujących w maratonach. Nie
wiedziałam nawet przedtem, że w ogóle są takie grupy.
Idąc na to spotkanie
byłam zaciekawiona. Co to będą za ludzie? Może poznam tam kogoś interesującego?
Niedawno rozstałam się z chłopakiem więc ten aspekt miał też pewne znaczenie.
Trochę byłam rozczarowana – wszyscy faceci mieli obrączki. Tym razem trasa była
dłuższa – 2 razy po 4,5 km z 20-to minutową przerwą. No i tempo było większe –
chciałam biec w środku grupy. Kończąc pierwsze 4,5 km już czułam się mocno
zmęczona. Paliłam wtedy jeszcze papierosy, to nie pomagało. Po biegu byłam
absolutnie wyczerpana.
Następnego dnia, kiedy się obudziłam czułam że nie jestem
w stanie zejść z łóżka, bolało mnie wszystko. Chciało mi się pić. Na stole w
kuchni stała woda. Zastanawiałam się, jak to zrobić aby się do niej dostać i
przerażało mnie to, że będę musiała pewnie jakoś się do niej ruszyć.
Na
spotkania tej grupy biegowej zaczęłam przychodzić regularnie. Po rozstaniu z
chłopakiem miałam więcej wolnego czasu, więc próbowałam też biegać samotnie
eksplorując ścieżki pobliskiego parku. Dystanse stawały się dłuższe, ja czułam
się coraz mocniej. Zresztą mój biegowy kolega starał się pokazywać mi coraz to
nowe aspekty biegania.
Biegać można wszędzie
Zobaczyłam, że biegać można latem i zimą, nawet po
śniegu, w nocy i poranku, po ulicach czy w lesie. Zawsze najbardziej
podekscytowana byłam zbliżającą się niedzielą – wtedy robiłam długi jak na moje
możliwości bieg – w pewnym momencie były to nawet 22 km. To bieganie jakoś
naturalnie wkomponowało się w moje życie. Były też dodatkowe zalety – mogłam
więcej jeść, rzuciłam palenie.
W maju kolejnego roku pojechałam na biegowe
wakacje w góry, gdzie odkrywałam niezwykłe piękno Karkonoszy i Gór Izerskich
męcząc się, biegając i pokonując długie dystanse. A w lipcu tego samego roku –
mój biegowy kolega stał się moim mężem.
Teraz spodziewam się dziecka i już nie mogę
doczekać kiedy znowu wrócę do biegania.
PS. Urodziłam nawet już dwójkę.