Redakcja Bieganie.pl
Dzisiaj wchodzi na ekrany film pt: "Najlepszy". Z punktu widzenia polskiego środowiska biegowego, to spore wydarzenie, bo jest to film o jednym z nas, biegaczu, ultrasie, potem też triatloniście. Mowa o Jerzym Górskim. Film jednym przypomni jego postać a innym, zwłaszcza młodemu pokoleniu, być może po raz pierwszy ją pokaże.
Jerzy Górski, to zwycięzca nieoficjalnych Mistrzostw Świata w podwójnym IronManie z 1990 roku. O tym się w polskich mediach wtedy mówiło. Nie chodzi tylko o to, że Polak wygrał w USA imprezę rangi mistrzowskiej, ale że wygrał tak ekstremalnie trudne zawody, czyli 7,6 km pływania, 360 km na rowerze i 84,4 km biegu.
Maila z propozycją zostania patronem medialnym filmu i książki, czytałem w momencie kiedy na Festiwalu w Gdyni co chwila nagradzany był film "Najlepszy". A ja nie mogłem uwierzyć, że czytam maila w sprawie tego samego filmu, filmu, który właśnie dostawał 5 nagród, w tym Nagrodę Publiczności oraz Złotego Klakiera dla najdłużej oklaskiwanego filmu ! A ja mam zdecydować, czy będziemy patronem medialnym tego filmu?
Reżyser, to Łukasz Palkowski, reżyser „Bogów”, "Belfra". Poza Jakubem Gierszałem grającym główną rolę męską, występują takie znakomitości jak: Arkadiusz Jakubik, Adam Woronowicz, Magdalena Cielecka, Tomasza Kot czy Janusz Gajos. Choćby dla tych nazwisk, to trzeba zobaczyć !
Ale sama sportowa historia jest niezwykła. Historia człowieka, który miał niesamowitą siłę sprawczą. Kogo z nas byłoby na to dzisiaj stać? Do 1984 roku nie miał ze sportem nic wspólnego (poza etapem gimnastyki w szkole). Wtedy zobaczył jakąś relację z finiszu Antoniego Niemczaka, wpadającego na metę maratonu w Wiedniu ze zwycięsko uniesionymi rękoma i bijącego przy okazji Rekord Polski (który poprawiał potem jeszcze dwukrotnie). Pojechał do Wrocławia na trening do Niemczaka i przekonał go, że chce trenować razem z nim. I Niemczak się zgodził, zostając Jurka guru, mentorem, opiekunem.
Łukasz Grass, autor książki Najlepszy, będącej inspiracja dla twórców filmu, pytany czy na filmie jest Antonii Niemczak, powiedział, że niestety nie, ale jest w filmie dokumentalnym, który powstawał równocześnie i będzie pokazywany w Polsacie, który był koproducentem.
Górski pojechał do Niemczaka do USA w 1990 roku, tam Niemczak "wystawił" go do jednego z najstarszych i kultowych biegów ultra: Western States Endurance Run, czyli 160 km z okolic jeziora Tahoe na zachód do Auburn. Górski nie był już wtedy nieopierzonym treningowo młokosem. Od 1984 roku nie tylko solidnie trenował ale startował w różnych długich wyzwaniach, choćby taki jak bieg z Wrocławia do Warszawy (pod nazwą Maraton Nadziei) czy samodzielnie zorganizowane zawody UltraMan (czyli podwójny IronMan podzielony na trzy dni). Ale do tej pory nie miał doświadczeń w biegach górskich z mocną czołówką, ale zawsze mu się wydawało, że jest nomen omen "najlepszy", więc przez pierwsze kilkadziesiąt kilometrów biegł w czołówce. Domyślacie się jak to się skończyło? Oczywiście musiał zwolnić, ale walka jaką potem z sobą stoczył by bieg ukończyć, była naprawdę trudna. Nie chodzi tylko o zupełnie nieprzygotowane do zbiegania mięśnie (Western States to nie tylko bieg górski, ale bieg, gdzie generalnie trasa wiedzie w dół). Okazało się, że miał za małe buty i w trakcie biegu uznał, że odetnie w nich palce. Co się potem działo, musicie przeczytać w książce.
Wyniki z 1990 z roku: http://www.wser.org/results/1990-results/
Łukasz Grass, pytany o to, co w prywatnym rankingu Jurka było jego najtrudniejszym osiągnięciem, mówi, że na pierwszym miejscu jest Western States. Na drugim miejscu Ultraman, czyli 3dniowe zawody, które ukończył w 1995 roku.
Trzy miesiące po Western States, wystartował w nieoficjalnych Mistrzostwach Świata w podwójnym IronManie w Alabamie. I wygrał. Łukasz Grass pytany, czy wyniki Jurka są są nadal dobre, czy były dobre na tamte czasy mówi, że raczej na tamte czasy. Że czasy Jurka w IronMamie były takie jakie dzisiaj osiąga Łukasz, czyli ambitny triatlonista amator, ale to były zupełnie inne czasy. Łukasz mówi, że wtedy, w kategorii PRO na Hawajach w 1990 roku startowało 16 zawodników. Ale jeśli się przyjrzeć wynikom z podwójnego IronMana to już wyniki Jurka nie są takie "łatwe" do powtórzenia. Jego wynik z 1990 roku to 24h47min46sek. Rekord Świata od lipca 2017 roku należy też do Polaka, Roberta Karasia i wynosi 19h44min43sek. Ze swoim wynikiem na tych samych zawodach, Jerzy Górski byłby ósmy, ale na większości zawodów nadal byłby pierwszy lub przynajmniej na podium. Jerzy Górski był po prostu bezdyskusyjnie świetnym ultrasem i wypada nam, biegaczom żałować, że poświęcił swoją karierę głównie triathlonowi zamiast skupić się na np biegach górskich, gdzie mógłby naprawdę wiele pokazać.
Jak pewnie zauważycie, do tej pory nie było ani słowa o narkomanii. Bo Jurek Górski, do 1984 roku przez 15 lat był pełną gębą narkomanem, z całą historią psychiatryczno-więzienną.
Na pewno ta przemiana z narkomana w sportowca jest dla świata filmu najciekawsza. Ale nie da mnie, a wynika to z dwóch powodów. Po pierwsze, dla mnie najciekawsza jest jego siła sprawcza i bezdyskusyjne sportowe osiągnięcia. Relatywizowanie jego sportowych osiągnięć poprzez jego narkomańską przeszłość nawet mnie czasem denerwuje i uważam, że umniejsza sportowe osiągnięcia, bo można powiedzieć, że był "dobry jak na byłego narkomana". Tymczasem on był bezdyskusyjnie dobry. Po drugie, kiedy w latach ’80 byłem szkole, narkomani byli "na porządku dziennym". Miałem koleżankę w szkole podstawowej w klasach 7-8, która była narkomanką. Potem w liceum, chyba w 1985 czy 1986 roku dwukrotnie przyjeżdżał do nas Marek Kotański, w związku z inicjatywą "Szkoła czystych serc" i wywołał u nas sporą dyskusję. Tak więc tematyka narkomanii nigdy nie była dla mnie czymś specjalnym. Wyjście z alkoholizmu też nie wywołuje mojego podziwu. Do moich kolegów byłych alkoholików czy narkomanów mówię: lubię was nie dlatego, że byliście nałogowcami i z tego wyszliście, ale dlatego, że jesteście wartościowymi ludźmi. Podejrzewam, że wśród tych, którzy skończyli z nałogiem też parku sukinsynów się znajdzie, więc wyjście z nałogu nigdy nie było dla mnie żadnym handicupem, żadną wartością dodaną.
Ale oczywiście, jeśli do sportowej historii Jurka dodamy faktyczne fizyczne problemy z jakich wyszedł (narkomańskie, alkoholowe czy dowolne inne) to historia nabiera dodatkowego znaczenia.
Spiritus movens samego filmu, jest Krzysztof Szpetmański, późniejszy producent filmu, ale przede wszystkim montażysta takich filmów jak: Dług (1999), Przedwiośnie (2001), Cześć Tereska (2001), Mój Nikifor (2004), Komornik (2005), Plac Zbawiciela (2006), Papusza (2013) . Kilka lat temu oglądał jakiś telewizyjny wywiad z Łukaszem Grasem, który opowiadał o pracy nad książką i skontaktował się z Łukaszem.
Ta historia od razu wydała mu się ciekawa z punktu widzenia filmu i dziwił się, że do tej pory żaden filmowiec się do niej nie dobrał. Przygotowania trwały kilka lat, na początku Łukasz Grass dostarczył swój scenariusz, ale producent uznał jednak, że powinien być on napisany od nowa, przez profesjonalnego scenarzystę.
Przygotowania do filmu trwały kilka lat, ale Krzysztof Szpetmański wiedział, że jest temat na duży film. Wspomina, że kiedy w 2014 roku był na festiwalu w Korei przy okazji promocji filmu Grand Street, w którym był montażystą, opowiedział w skrócie historię amerykanom siedzącym przy stole i oni od razu powiedzieli, że jeśli będzie miał problemy ze znalezieniem finansowania to oni chętnie tę historię wezmą.
Krzysztof Szpetmański od początku chciał aby to Łukasz Polkowski reżyserował film, ale Łukasz był wtedy zajęty (Bogowie, Strażacy, Belfer). Ponieważ jednak scenariusz nie był jeszcze gotowy, to ciśnienia nie było. Scenariusz, na podstawie materiałów faktograficznych Łukasza Grassa, napisali w końcu Marcin Karpiński i Agata Dominik. Zdjęcia do filmu rozpoczęły się we wrześniu 2016 roku i ostatnia wersja scenariusza pochodzi z 4 września 2016.
Film jest raczej fabularyzowaną historią życia Jurka, nie jest to biografia. Producenci (Producent, scenarzyści, reżyser) uznali, że film rządzi się swoimi prawami i muszą stworzyć przede wszystkim ciekawy film.
Łukasz Grass, który widział film już pięć razy, jest nim zachwycony, choć przyznaje, że ma do niego skrzywiony stosunek. Mówi, że pewne sceny są fantastyczne, symbolicznie, np. niesamowita scena z lustrem, czy zombie jako demony z przeszłości. Łukasz cieszy się, że ten kto zobaczy film nie znudzi się książką, że odkryje tutaj nowe rzeczy.
Warto zobaczyć taki film o jednym z nas, biegaczy. Zapraszamy do kin.