Redakcja Bieganie.pl
Kiedy bieg zaczyna się o 9:00 czy 8:30 temperatura jest względnie akceptowalna, ale już około 11-12 dochodzi do 30 stopni, a kiedy najsłabsze osoby docierają do 35-38 kilometra słupek rtęci wędruje jeszcze wyżej. Na godzinę 13 przypada największy upał i jednocześnie największe zmęczenie na dystansie. Dodajmy do tego rozgrzany słońcem asfalt i wychodzi nam piękna katastrofa. Nie walczymy o wynik, opowiadamy znajomym, że się po prostu nie dało i walczyliśmy, żeby wyłącznie dotrzeć do upragnionej mety. A gdyby tak odwrócić kolejność?
Gdy zmęczenie rośnie
Załóżmy, że w przypadku sierpniowo-wrześniowych imprez półmaratońskich i maratońskich bieg nie zaczyna się o 8:30, 9:00 czy 10:00, ale o 18:00 czy w przypadku półmaratonu o 20:00. Impreza Nocny Wrocław Półmaraton został nawet zaplanowany w przyszłym roku na godzinę 22:00 – czyli z punktu widzenia organizacyjnego duży bieg masowy wieczorową porą zrobić można.
Jakie plusy wyniknęłyby z tego typu zmiany? Otóż startując w maratonie o godzinie 18 czy 19 na początku byłoby jeszcze dość ciepło, ale po 15, 20 kilometrach zrobiłoby się już bardzo przyjemnie. Słońce o tej porze roku zachodzi około 18:30-19:00, zatem jego żar nie byłby dla biegaczy żadnym problemem. Dodatkowo wraz ze wzrostem zmęczenia, temperatura na trasie by spadała a nie, jak w przypadku godzin około południowych rosła. Najbardziej narażone (w domyśle słabsze) osoby docierałyby do mety około godziny 23-24:00.
Puste ulice
Natężenie ruchu o tej porze także z godziny na godzinę jest w weekend coraz mniejsze, zatem argument, że miasto znów jest sparaliżowane i po co tyle tych biegów stałby się mniej przekonywujący, bowiem centra handlowe są już nieczynne a ta część społeczeństwa, która preferuje „inne sporty” o tej godzinie nie nadaje się już do tego, żeby za kierownicę auta siadać. Mniejszy ruch, mniejsze problemy z zamykaniem ulic. Łatwiej byłoby także posprzątać miasto po takiej imprezie, bowiem w wielkich aglomeracjach nie jest niczym zaskakującym, że ekipy sprzątające wyjeżdżają do pracy w środku nocy i kończą bladym świtem, bowiem jezdnie są puste a rano wszyscy wychodzą już na czyste chodniki.
Dochodzi jeszcze element noclegów. Osoby, które przyjeżdżają na taki maraton z dalszej części kraju i tak biorą jeden nocleg, zatem nic by się dla nich nie zmieniło. Kończąc bieg w sobotnią noc mieliby całą niedzielę, aby spokojnie dotrzeć do domu i w poniedziałek udać się do pracy, zaś „lokalsi” mieliby jedną noc więcej, aby dojść do siebie przed rozpoczęciem roboczego tygodnia.
Strona zawodowa
Co ciekawe olimpijski maraton w Rzymie w
1960 roku odbywał się pod osłoną nocy. Przeszedł do historii, bo wygrał
go boso Bikila Abebe, ale poprawił także wówczas rekord świata. Niższa
temperatura i brak palącego słońca na pewno nie były elementami, które
pozostawały bez znaczenia w kontekście końcowego rezultatu. Trudno
wytłumaczyć dlaczego obecnie na Igrzyskach, maraton i chód rozgrywane są
przed południem, podczas kiedy przecież wszystkie finały oraz mityngi w
zdecydowanej większości planuje się na sesje wieczorne niezależnie od
strefy czasowej rozgrywania zawodów.
„Biegactwo”
Nie tak dawno w prawicowych mediach nazwano zjawisko, które dzieje się w Polsce „biegactwem”. Ludzie zamiast na mszę są przecież odciągani od Kościoła, bo biegi odbywają się głównie w niedzielę i frekwencja spada. Jak widać nawet argument religijny przemawiałby za przynajmniej okresową reorganizacją kalendarza startów.
Może, zatem warto o takich zmianach podyskutować wspólnie z organizatorami? Co Wy na to biegacze?