Redakcja Bieganie.pl
Kuba Jelonek: „Gotowy do biegu. Jak uwolnić
wrodzoną zdolność do biegania bez kontuzji”, bo tak brzmi pełny tytuł
książki nie jest typowym
poradnikiem, który mówi: jak trenować, ile kilometrów pokonywać albo jak
przygotować się do zawodów. To spojrzenie na biegacza z punktu widzenia
fizjoterapeuty, specjalisty od motoryki i leczenia urazów przeciążeniowych.
Kelly Starrett (autor książki) to były kajakarz górski, ale w
biegowym świecie zaistniał już jakiś czas temu dzięki książce „Bądź sprawny jak lampart. Tym
razem jego książka napisana przy współudziale T.J. Murphy’ego (znanego wśród zawodników
trenujących CrossFit) to szczegółowy poradnik dla biegaczy chcących wyrwać się
z kontuzyjnej matni, która wcześniej czy później dopada wielu sportowców i
amatorów. Dla innych będzie to sposób na to, by przerwy, spowodowanej przez
kontuzje możliwie długo uniknąć i cieszyć się pasją biegania jak najdłużej.
Kerry Starrett to znawca
mechaniki ludzkiego ciała, z której to specjalności napisał doktorat. W
młodości był członkiem amerykańskiej reprezentacji w kajakarstwie górskim, a z
drużyną Men’s Water Rafting dwa razy uczestniczył w mistrzostwach świata.
Specjalistą od biomechaniki stał się przez przypadek. Podczas swojej długiej
kariery doznał bardzo poważnej
kontuzji, która spowodowała u niego zakończenie przygody ze sportem. W
trakcie jednego z treningów jego kark i plecy uległy czemuś, co można by uznać
za ludzką wersję „zawieszenia się komputera”. Kerry nie mógł poruszyć głową, a
przeciągająca się przerwa w treningu i długotrwałe leczenie spowodowały
przedwczesne porzucenie kariery sportowca. Okazało się jednak, że to nie błąd
podczas tego jednego treningu spowodował kontuzję. To wszelkie niewłaściwe nawyki, które
praktykował przez wiele lat doprowadziły jego organizm do przeciążeń i kontuzji,
która uniemożliwiła już normalny trening. Codzienne siedzenie przed
komputerem, wpatrywanie się w tablet lub smartphon, brak rozciągania,
rozgrzewki i schłodzenia doprowadziły do naruszenia równowagi w aparacie ruchu.
Brzmi znajomo? U Starretta nie skończyło się to tylko na sportowej złości na
cały świat. Narodziła się w jego głowie obsesja
na punkcie ludzkiego ciała i sposobów jego funkcjonowania. Zaczął
analizować i „naprawiać” wszelkie mechanizmy i nawyki, jakie wykonujemy
regularnie na co dzień i później powielamy podczas biegu. Starrett w swojej
książce sprawia czasem wrażenie, jakby umiał dostrzegać rzeczy, których inni specjaliści nie widzą, podając
jednocześnie konkretne recepty na to, jak można to zmienić.
W książce przeczytamy między
innymi: o butach do biegania i codziennego poruszania się (m.in. dlaczego nie
warto nosić klapek typu „japonki”), znaczeniu poprawnej postawy, zmianie
nawyków w pracy, przygotowaniach do treningu i zachowaniu po nim, regeneracji,
nawodnieniu i wielu dość trudnych wyborach, które trzeba podjąć, aby mieć wpływ
na zdrowie fizyczne i psychiczne.
Osobiście bardzo spodobał mi się
styl „Gotowego do biegu”. Nie jest to głaskanie czytelnika, metody „małych kroków”, którą
proponuje większość autorów poradników dla biegaczy. W wielu miejscach to
prawdziwa rewolucja w podejściu do pacjenta, przewartościowanie dotychczasowego
sposobu myślenia i rodzajów postępowania. „10 minut dziennie”,
„bosonoga sobota”, „kanapowe rozciąganie” to przykładowe metody z
książki, które można wdrażać od zaraz i które może robić każdy z nas. A według
Starreta – tak proste sposoby potrafią zmienić w naszym bieganiu naprawdę wiele. W
książce wiele miejsca poświęcono nawiązaniom do wielu znanych (zwłaszcza za
oceanem) postaci. Jest więc kilka odniesień do „Urodzonych Biegaczy” Christophera
McDoughalla, którego bieganie naturalne autor – dość ostrożnie – poleca (warto
też podkreślić, że obie książki są diametralnie różne). Mamy też krytykę wielu
systemów stosowanych przez producentów obuwia, zachęcanie do wzmacniania
naszych naturalnych mechanizmów funkcjonowania stopy itd. Są i odniesienia do słynnego doktora Nicholasa
Romanova (autora metody Pose) oraz Briana MacKenziego (twórcy programu CrossFit Endurance).
Dużym plusem jest też podsumowanie na koniec każdego rozdziału opracowane przez
T.J. Murphy’ego, którego komentarz „Jak biegacz do biegacza” wyjaśnia w nieco łatwiejszy
sposób kolejne zagadnienia możliwe do zastosowania w jego codziennej praktyce.
W „Gotowym do biegu” znajdziemy
też długą listę błędów, które popełniają niektórzy lekarze i fizjoterapeuci, leczący tylko skutki urazów, nie zastanawiając się nad przyczyną bólu. Wielu specjalistów boi się
spróbować czegoś innego niż leki przeciwzapalne i przerwa w bieganiu. Sam
miałem w swoim życiu masę problemów z kontuzjami, przez co wielokrotnie
próbowałem przeróżnych rozwiązań. Dlatego też wiem, jak ciężka to
przeprawa.
Myślałem też, że o bieganiu wiem
już dużo, ale książka doktora Starretta otworzyła mi oczy na kilka ciekawych
spraw. A jest to o tyle ważne, że te sposoby wydają się znalezieniem kompromisu między postępowaniem ostrożnym
i skutecznym. Nie da się jednak zrobić tego bez wysiłku, dlatego że każda rewolucja wymaga od nas ogromu pracy,
by nagromadzone przez wiele lat
złe nawyki odwrócić. Z rzeczy, które mi się nie podobały mogę
wymienić zbyt uniwersalne podejście do każdej osoby. Autor podkreśla, że każdy powinien
odnaleźć „złoty środek” takiego postępowania, ale mam wrażenie, że brakuje lepszego
podziału ćwiczeń na konkretne schorzenia. Dość sceptycznie podchodzę też do
taśm VooDoo (VooDoo Floss Band) i kompresji, ale nie mówię im stanowczo „nie”. Może
po prostu muszę się jeszcze do nich przekonać. Co ciekawe, autor nie zaleca w
ogóle chłodzenia urazów lodem (o czym pisałem też tutaj), co akurat jest
rzeczą nową, ale ciekawą i wartą uwagi.
Mottem, które przyświeca książce
jest zdanie: „Każdy człowiek
powinien umieć zdiagnozować i usunąć podstawowe problemy swojego ciała”. Dzięki
książce Starretta mamy dużą szansę, że (chociaż w części) uda się nasz problem
zdiagnozować, a potem wyleczyć.
Stron: 300
Wydawnictwo: Galaktyka