Redakcja Bieganie.pl
Być jak La Résistance
Biegać zacząłem z prostej motywacji – zrzucić zbędne kilogramy. A że robię to stosunkowo krótko, to jeszcze trochę tych kilogramów przede mną jest. Kiedy więc wiosną okazało się, że ruch na świeżym powietrzu nie jest czynnością niezbędną do życia, padł na mnie blady strach – jak przestanę się ruszać, to znowu przytyję! Albo będę biegał z narażeniem budżetu domowego. Wiadomo, mandacik 500 zł lub w skrajnym przypadku 30 tys. kary. W desperacji przyszedł mi nawet do głowy pomysł, aby biegać po schodach – jakiś plus mieszkania w wielkiej płycie, a i można się wytrenować pod zawody w tower runningu. Jednak na szczęście przypominała mi się pewna historia…
Otóż kilka lat temu pojechałem wraz z grupą kolegów z pracy do Francji, służbowo. A konkretnie do Lyonu. Początek listopada, a tam cieplutko i fiesta: coroczne Beaujolais Nouveau – Święto Wina. Z tej okazji nasi Francuscy koledzy zaprosili nas na nocne zwiedzanie starej części miasta – oczywiście z butelką wina w ręce.
Gdy tak sobie spacerowaliśmy brukowanymi, klimatycznymi uliczkami, jeden z naszych przewodników wprowadził nas do jakiejś bramy. Weszliśmy do środka, a tam po drugiej stronie muru małe patio, z którego odchodziły trzy inne uliczki prowadzące do trzech inny bram, z których wychodziło się na jeszcze inne uliczki. Taki „rozgałęźnik”. I usłyszeliśmy historię o tym, jak to dzielne, francuskie Résistance uciekało tędy Niemcom i gubili w tym miejscu biednych gestapowców, którzy stawali jak wryci, bo nie wiedzieli, którą odnogą gonić zbiegów. Wiadomo, Francuzi zawsze wykorzystają okazję, żeby zaznaczyć, że oni też mieli swój ruch oporu. A zatem – jestem uratowany!
Oto sztuka biegu „na Résistance”: poczekaj do zmroku, lub choćby do wieczornej szarówki. Ubierz się w ciemne ciuchy (ja nie mam z tym problemu, mam dużo czarnych koszulek bo wiadomo – czarne wyszczupla). Kaptur na głowę – koniecznie. Zabierz ze sobą słuchawki, można wtedy zignorować gwizdek policmajstra tłumacząc się, że „nie słyszałem, bo muzyka głośno gra”. Biegnij w cieniu budynków, a nie pod latarniami. I kluczowa sprawa – zawsze znaj swoją drogę ucieczki. W każdej chwili musisz wiedzieć, gdzie skręcić, jaki unik zrobić, gdy na horyzoncie pojawi się on – patrol. Ja mam o tyle łatwo, że mieszkam na dość sympatycznym blokowisku, w którym jest dużo zieleni, różnych podwórek i zakamarków oraz, co najważniejsze, bram przelotowych. Oczy dookoła głowy i można ruszać w drogę! Skuteczność potwierdzona brakiem mandatów.
Mam jednak nadzieję, że jesienią nie trzeba będzie już uprawiać takiego miejskiego surwiwalu. Teraz zdaje się biegać już można, kwestią sporną jest jedynie konieczność zakładania maseczki. Ale z tym to podobno prosta sprawa – wystarczy udowodnić, że się jest… wyczynowcem.
Jeśli chcesz, aby Twój wpis również znalazł się w Strefie Biegacza, to wyślij go na adres redakcja@bieganie.pl.
Zachęcamy do przesyłania nam tekstów bez względu na formę, długość oraz charakter. Wspólnym mianownikiem jest to, że będą one dotyczyć naszej pasji – BIEGANIA