Border to Hel, czyli niesamowita sztafeta 400 kilometrów w 3 dni
Wewnętrzny pociąg do sprawdzania swoich możliwości, zarówno tych psychicznych, jak i fizycznych, spędzanie wolnego czasu bez jakichkolwiek wygód. Żar lejący się z nieba, brak snu, nieprzewidywalna przygoda – takimi określeniami można w skrócie opisać wyzwanie, stworzone przez członków Swords Athletics, czyli coroczną sztafetę Border To Hel, która biegnie ze Świnoujścia do Helu.
– Ideą samą w sobie tego corocznego wydarzenia jest integracja wewnętrzna ludzi z naszej ekipy Swords Athletics, choć trzeba przyznać, że od pewnego czasu dołączają do nas również ludzie spoza niej. Ogólnie rzecz biorąc geneza była taka, że 6 lat temu chcieliśmy pobiec w biegu, który rozgrywał się na trasie pomiędzy Las Vegas i Los Angeles, stwierdziliśmy, że żeby wziąć udział w takim biegu w grupie, powinniśmy najpierw się sprawdzić i ocenić, czy jesteśmy w stanie podołać takiemu wyzwaniu. Postanowiliśmy pobiec w miarę podobnych warunkach w Polsce. Szukając odpowiedniej trasy o długości około 400 kilometrów, natrafiliśmy na odcinek Świnoujście- Hel i tak rozpoczęła się nasza przygoda. Najpierw pobiegliśmy jedną ekipą i tak się to nam spodobało, że rok później to powtórzyliśmy. Na starcie stanęły już dwie grupy, w kolejnym roku było ich już bodajże sześć i tak z roku na rok ta idea się rozrastała nie tylko wśród ludzi z Swords Athletics. Również osoby z zewnątrz, które dotychczas nas obserwowały, chciały podjąć wyzwanie i zmierzyć się z obliczem prawdziwej przygody – tak o powstaniu inicjatywy Border to Hel mówi Karol Klepacki, jeden z organizatorów, a zarazem uczestnik tego wydarzenia.
W tym sztafetowym wyzwaniu biorą udział 6-osobowe drużyny, a w każdej z nich muszą być przynajmniej dwie kobiety. Aby stanąć na linii startu, należy wcześniej zadbać o całą logistykę we własnym zakresie, w tym m.in. o samochód kempingowy, rower, wyżywienie oraz nawodnienie. Ogóle zasady wydarzenia są proste: jedna osoba biegnie, druga jedzie obok niej na rowerze, reszta pozostaje w samochodzie kempingowym. Dystans, jaki pokonują poszczególni uczestnicy, jest ustalany wewnątrz każdej drużyny. Zazwyczaj jest to około 10 kilometrów na parę, po czym następuje zmiana.
Warto zaznaczyć, że nie są to zawody, ani wyścig pełen nagród. Jest to wyzwanie zainicjowane przez Swords Athletics , które każda z drużyn może pokonać na swój własny sposób. Organizatorzy zadbali o stworzenie szczegółowej trasy biegu, żeby każdy zespół bezproblemowo mógł mieć pewność, że podąża we właściwym kierunku. Po drodze nie ma żadnych punktów kontrolnych, liczy się uczciwość i zdrowa rywalizacja.
– Na ogół nie ma nagród. Za dobiegnięcie do mety nic się nie otrzymuje, przynajmniej fizycznie. Cała ta inicjatywa to taki wewnętrzy pociąg do sprawdzania siebie, możliwość spędzenia czasu w bardziej pierwotnym stylu: bez wygód, gdzie liczy się tylko przygoda, fajne wspomnienia i świadomość, że robi się coś, czego inni ludzie nie robią na co dzień. Oczywiście jest wiele rzeczy, które wynagradzają ten trud. Trasa biegowa prowadzi przez piękne tereny, można podziwiać niezwykłe krajobrazy na terenie Słowińskiego Parku Krajobrazowego, zobaczyć ruiny kościoła w Trzęsaczu, podziwiać wschody i zachody słońca. Jednak to nie wszystko, można zobaczyć borsuka na żywo, a w trakcie biegu zdarza się, że towarzyszą nam sarenki, które biegną równolegle od nas. Naprawdę ta przygoda zapewni dużo wspomnień i momentów, do których będzie się wracało przez wiele lat.Sami uczestnicy podkreślają, że podczas regularnych wakacji nie jest łatwo złapać takie momenty, jak podczas naszego wyzwania- podkreśla organizator.
Border to Hel startuje 15 czerwca ze Świnoujścia. Nie ma limitu czasowego, choć jak zapewniają osoby związane z tworzeniem tego wydarzenia, w poprzednich pięciu edycjach, wszystkie zespoły docierały do mety w granicach 30-36 godzin. W wyzwaniu może wziąć udział każdy nawet osoby niebiegające: doping zawodników na trasie, wsparcie oraz zrobienie ciekawych zdjęć – to również forma uczestnictwa, do której zachęcają organizatorzy oraz drużyny. W szóstej edycji Border to Hel, która jest wyzwaniem i jednocześnie wewnętrznym treningiem fizycznym i psychicznym członków Swords Athletics, podejmie około 15 drużyn, które będą miały jeden określony cel: dotrzeć do mety bezpiecznie i dobrze się bawiąc.
Border to Hel i drużyna New Balance Run Club
Członkami jednej z ekip, która postanowiła dołączyć do wyzwania Swords Athletics i zmierzyć się ze wszystkimi przeciwnościami i trudnościami, jakie niesie ze sobą ta blisko 400-kilometrowa trasa, są trenerzy New Balance Run Club, którzy na co dzień wspierają biegaczy w ich pasji. Zapytaliśmy ich o dotychczasowe doświadczenie, nastawienie, oczekiwania oraz rady, które mogą pomóc innym ukończyć kolejną edycję Border to Hel.
Joanna Dorociak
Jakie są Twoje oczekiwania przed „Border to Hel”?
Ogólnie nie mam jakichś oczekiwań! Chce się dobrze bawić z fajnymi ludźmi, robiąc fajne rzeczy. Bo kiedy, jak nie teraz czas na takie akcje? Przygody? Wyzwania! No właśnie TERAZ!
Jakie są Twoje strategie na utrzymanie energii przez 400 km?
To przede wszystkim odpowiednie żywienie, czyli ładowanie w trakcie węglami takimi jak makaron z pomidorami, owsianka z owocami, ciasta drożdżowe, czyli to, co jem i znam z maratonu. Tylko tutaj będzie nie 40, a około 70 km na osobę. Ponadto ważne, żeby dbać o nawodnienie w trakcie, po i przed: dużo wody i izo! Żywienie według mnie to klucz do sukcesu podczas tak długich wysiłków. Kto zrobi to mądrze- ten zyskuje przewagę.
Ewelina Jezierska
Czy uczestniczyłaś wcześniej w wydarzeniach takiego rodzaju? Jeśli tak, jakie są Twoje doświadczenia?
To moje pierwszego tego typu biegowe wyzwanie i niesamowicie się cieszę, że mogę być jego częścią, szczególnie z tą ekipą! Wiadomo, świetnie będzie pokonywać kolejne kilometry, ale móc zrobić to z fajnymi ludźmi to jest dopiero frajda!
Jak przygotowałaś się do tego wyzwania?
Border to Hel to sprawdzian nie tylko dla ciała, ale przede wszystkim dla głowy, więc za każdym razem, gdy podczas treningów było ciężko i pojawiały się myśli o przerwaniu, odpuszczeniu myślałam o tym, po co to robię, nie pozwalając, żeby kryzys mnie pokonał.
Jakub Jezierski
Jaka jest Twoja rola w zespole podczas tego wydarzenia?
Ja tu tylko sprzątam i wzięli mnie chyba dlatego, że mam drona i mamy zrobić filmik. Średnio biegam i dużo jem, więc żaden ze mnie kompan do biegowej sztafety z kamperem.
Co najbardziej Cię motywuje w wyzwaniach biegowych?
Im bardziej szalone wyzwanie, tym mocniej mnie to jara. Jako osoba, która ani nie wygląda, ani nie biega jak „typowy długas”, lubię się sprawdzać w wytrzymałościowych wyzwaniach. Nie lubię nudnego dreptania, ale już challenge takie jak Border to Hel to totalnie dla mnie zajawa i okazja, by udowodnić sobie i innym, że holistyczny trening bez ukierunkowania wyłącznie na bieganie, pozwala mimo wszystko na sensowny „performance” w stricte wytrzymałościowych aktywnościach. A no i wiadomo – fajnie jest pokazać, że duże klocki tez potrafią biegać.
Łukasz Wieteska
Czego najbardziej oczekujesz od „Border to Hel” ?
Od Border to Hel oczekuje przede wszystkim wspaniałej przygody w pięknych okolicznościach przyrody oraz sprawdzenia swoich sił i determinacji.
Jakie są Twoje porady dla osób, które chciałyby wziąć udział w podobnym wydarzeniu w przyszłości?
Uważam, że to ekstremalne wyzwanie jest dla ludzi nie tylko wysportowanych, ale i silnych psychicznie. Wierze, że Border to Hel zapisze się na zawsze w moich wspomnieniach.
Pozostaje nam trzymać kciuk za wszystkich uczestników tegorocznego wyzwania Border to Hel i mamy nadzieję, że każda z ekip szczęśliwie dotrze do mety z głową pełną wspomnień, a warunki atmosferyczne będą łaskawe dla uczestników. Więcej informacji dotyczących wydarzenia można znaleźć na oficjalniej stronie bordertohel.run.
Z wykształcenia dziennikarz i humanista, z zamiłowania biegacz amator. Biegacz od 2012 roku, przemierzający kilometry po asfaltach, łąkach i lasach, jednak najlepiej czuje się na górskich trasach. Prosto z biegania najchętniej „zbiega” na Ring wystawowy jako właściciel dwóch utytułowanych psów (jack russell terrier). Zbieranie kolejnych kilometrów na biegowych trasach i psich championatów kolejnych krajów - to jego sposób na życie.